Moje ręce sięgały aż do łokci w mydlanej wodzie, podczas gdy w balowej sali zamku rozbrzmiewał śmiech, brzęczały kieliszki, a bogaci goście kokieteryjnie się prezentowali.
Dla nich byłam tylko prostą służącą.
Gdyby jednak wiedzieli, że cały zamek należał do mnie i mojego męża… cóż, zapewne traktowaliby mnie inaczej.
Nazywam się Anna Tóth i od dwóch lat jestem żoną Mártona Kovácsa – miliardera, który sam zbudował swoje imperium. Dla większości ludzi jest „wielkim biznesmenem”.
Dla mnie jest po prostu moim mężem, który tak samo potrafi zrobić rano kawę i zasnąć przy serialu na Netflixie jak każdy inny.
Márton nigdy nie chełpił się swoim bogactwem. Nawet po naszym ślubie wolałam pozostawać w cieniu i pracować w schronisku dla zwierząt, które kochałam całym sercem. Nasze życie było proste i szczęśliwe.
Ale tamtego wieczoru wszystko się zmieniło.
W zamku odbywał się coroczny bal charytatywny, który Márton organizował przez wiele miesięcy.
Dochód miał być przeznaczony na leczenie chorych dzieci w szpitalu – naprawdę leżało mu to na sercu.
Zebrało się ponad sto dostojnych gości. Nikt nie wiedział, że nie jestem tylko „służącą”, ale żoną gospodarza.
Wtedy wpadł mi do głowy szalony pomysł: co by było, gdybym ubrała się jak personel i uczestniczyła w balu w tej roli? Chciałam zobaczyć, jak ludzie traktują kogoś, kogo uważają za „nieistotnego”.
Założyłam więc czysty, czarny uniform, upięłam włosy w ciasny kok i ćwiczyłam uprzejmy, „niewidzialny” uśmiech, który noszą kelnerki.
Gdy weszłam do sali balowej z tacą pełną szampana, na chwilę zaniemówiłam. Kryształowe żyrandole zwisały z sufitu, marmurowa podłoga lśniła, a na każdym stole stały świeże kwiaty.
Ale magia szybko prysła.


Yo Make również polubił
Domowy Ser w 15 Minut: Jak Zrobić Ser z Mleka i Octu w Domowym Zaciszu
Dobry przepis
Woda goździkowa: ukryta moc w Twojej kuchni
Polędwiczka wieprzowa z czosnkiem i pieczarkami