— Jutro albo pojutrze się wyprowadzę — odpowiedziała Lena obojętnie. — Już szukam innych opcji.
Maxim uśmiechnął się z ulgą i pocałował Annę w policzek.
— Widzisz? Szybko się rozwiąże. Chodź, zrobię ci herbatę.
W kuchni Anna znalazła stertę brudnych naczyń w zlewie i okruchy na stole. Na kuchence stał garnek z resztkami barszczu — tego, który ugotowała wczoraj dla dwojga i planowała podgrzewać jeszcze przez kilka dni.
— Maxim — zawołała cicho.
— Mhm?
— To mój barszcz?
— A… tak, przepraszam. Lena była głodna, a w lodówce nie było nic odpowiedniego. Jutro pójdę do sklepu, kupię jedzenie.
Anna kiwnęła głową, choć w środku zaczynała wrzeć złość.
Milczała, bo była osobą wychowaną.
Milczała, bo wiedziała, że robienie scen przed obcymi byłoby niestosowne.
Ale z każdą minutą czuła się coraz gorzej.
Wieczorem, gdy przygotowywali się do snu, Anna nie wytrzymała.
— Maxim, to wszystko było bardzo nagłe.
— Co masz na myśli?
— Twoja siostra. Mogłeś mnie ostrzec wcześniej.
Maxim usiadł na brzegu łóżka i wziął ją za ręce.
— Anna, rozumiem, że to niewygodne. Ale co mogłem zrobić?
Zadzwoniła rano, płacząc, powiedziała, że właścicielka ją wyrzuca. Nie mogłem jej tak zostawić.
— Nie mówię, żeby ją zostawiać. Mówię — skonsultuj się ze mną. To moje mieszkanie, Maxim.
— Nasze mieszkanie — poprawił ją. — Mieszkamy razem.
— Ale płacę za nie sama.
Maxim zmarszczył brwi.
— I teraz będziesz mi to stale przypominać?
— Nie przypominam.
Chcę tylko, żebyś zrozumiał — takie decyzje powinniśmy podejmować razem.
— Dobrze, następnym razem na pewno zapytam.
Ale teraz jest już za późno, by coś zmieniać.
Wytrzymaj jeszcze kilka dni, dobrze?
Nazajutrz Anna wyszła do pracy wcześniej niż zwykle, mając nadzieję uniknąć porannego kontaktu z Leną.
Ale wieczorem scena się powtórzyła: dziewczyna w tym samym piżamie siedziała na tym samym kanapie, oglądała telewizję i grymała jabłko — jedno z tych, które Anna kupowała specjalnie dla siebie.
— Cześć — pomachała Lena. — Jak w pracy?
— W porządku — odpowiedziała krótko Anna. — Znalazłaś mieszkanie?
— Jeszcze nie. Ale szukam, szukam. Jutro zamierzam obejrzeć kilka opcji.
Lena mówiła tonem, jakby omawiała plany na weekend, a nie pilny problem mieszkaniowy.
Anna poszła do sypialni i zamknęła drzwi.
Minęły kolejne dwa dni. Lena nadal siedziała na kanapie w piżamie, nadal obiecywała, że jutro obejrzy mieszkania i nadal nie wyglądała jak ktoś, kto aktywnie szuka miejsca do życia.
Ale Anna zaczęła zauważać inne rzeczy.
W czwartek rano zauważyła, że jej drogi krem do twarzy wyraźnie się zmniejszył.
W piątek ręcznik w łazience był wilgotny, choć nie korzystała z niego od wieczora.
A w sobotę, otwierając szafę, Anna zauważyła, że jej sukienki nie są w tej samej kolejności.
Czerwona sukienka, która powinna być między czarną a bordową, dziwnym trafem znalazła się obok niebieskiej.
Serce Anny zaczęło bić szybciej.
Myśl, że ktoś obcy grzebie w jej osobistych rzeczach, dotyka jej ubrań, używa jej kosmetyków, wywoływała niemal fizyczną odrazę.
Zawsze była pedantycznie czysta — nawet w dzieciństwie nie pożyczała przyjaciółkom szminki czy grzebienia.
— Maxim — zawołała, wychodząc z sypialni.
– NIE?
— Nie brałeś mojego kremu? Tego w srebrnym pudełeczku?
Maxim oderwał wzrok od laptopa i spojrzał na nią zdziwiony.
— Jaki krem? Nie, nie brałem.
— A ręcznika w łazience nie używałeś?
— Używam swojego. Co się stało?
Anna wzięła głęboki oddech.
— Ktoś korzysta z moich rzeczy.
— Aniu, o czym ty mówisz?
— Mój krem się zmniejszył. Ręcznik był mokry. A w szafie ktoś przesunął sukienki.
Maxim się roześmiał.
 


Yo Make również polubił
Jak żart zniszczył rodzinę: historia ojczyma, który zapłacił za ślub swojej pasierbicy
1 łyżeczka wystarczy, aby zagwarantować kwitnienie wszystkim roślinom
Matka małego Ilji uciekła ze swoim bogatym kochankiem…
Dlaczego warto wkładać cytrynę do gąbki do mycia naczyń?