— Naprawdę? Liczysz krem gram po gramie?
— Maxim, to nie jest śmieszne — poczuła, jak policzki płoną z wściekłości. — Ktoś używa moich rzeczy osobistych bez pozwolenia.
— No dobrze, i co z tego? Lena nie jest obca.
— Dla mnie jest!
— Aniu, to moja siostra. Naprawdę nie możesz podzielić się kremem z moją siostrą?
— Nie chodzi o krem! Chodzi o to, że nikt mnie o nic nie pyta!
Wy zachowujecie się, jakby to był akademik, a nie moje mieszkanie!
Maxim zamknął laptopa i wstał.
— Słuchaj, rozumiem, że ci niewygodnie. Ale nie warto robić dramatu z drobiazgów. Trochę kremu? Jutro kupię ci nowy.
— Nie chcę nowego! Chcę, żeby moje rzeczy nie były ruszane bez pozwolenia!
— Aniu, uspokój się. Jesteś dorosła.
Słowo „uspokój się” zadziałało na Annę jak czerwona płachta na byka.
— Uspokoję się, kiedy twoja siostra przestanie grzebać w moich rzeczach!
I w ogóle, kiedy ona się wyprowadzi? Minął już tydzień!
— Szuka…
— Niczego nie szuka! — wybuchła Anna. — Siedzi na mojej kanapie, je moje jedzenie, używa moich kosmetyków i nawet palcem się nie ruszyła, żeby znaleźć mieszkanie!
Z salonu dobiegły dźwięki zmienianych kanałów. Lena najwyraźniej udawała, że nie słyszy rozmowy.
— Aniu, ciszej. Usłyszy.
— Niech usłyszy! Może wtedy w końcu zrozumie, że czas się wyprowadzić!
Maxim podszedł bliżej i złapał ją za ręce, ale Anna je odsunęła.
— Aniu, co się z tobą dzieje? Kiedyś byłaś taka wyrozumiała…
— A kiedyś nie wprowadzałeś obcych do mojego mieszkania bez pozwolenia!
— Obcych? To moja siostra!
— Którą widzę pierwszy raz w życiu!
— Dobrze, dobrze. Jutro z nią porozmawiam. Poproszę, żeby się pospieszyła z szukaniem.
— Jutro? A dlaczego nie dziś?
— Aniu, już za późno. Nie róbmy z igły widły.
Ale widła już były zrobione, i to wielkie jak mamut. Anna zrozumiała, że nie może dłużej milczeć.
Nagromadzona przez tydzień irytacja wylała się jak woda z pękniętej tamy.
— Maxim, mieszkasz w moim mieszkaniu od dwóch miesięcy. Nie zapłaciłeś ani grosza za prąd, gaz ani inne rachunki, ja kupuję jedzenie. I nic, milczałam, bo cieszyło mnie, że jesteś blisko. Ale to nie znaczy, że możesz traktować moje mieszkanie jak swoje!
— Nie traktuję…
— Oczywiście, że traktujesz! Przyprowadziłeś siostrę, nawet mnie nie pytając!
Ona je moje jedzenie, używa moich rzeczy, zajmuje mój salon, a ty jeszcze mówisz mi, żeby nie robić dramatu z drobiazgów!
— Aniu, uspokój się…
— Nie waż się mi mówić, żebym się uspokoiła! Nie jestem histeryczką, chcę tylko, żeby w moim domu mnie szanowano!
Maksym zbladł.
— Oczywiście, szanujemy. O czym ty mówisz?
— Gdyby mnie szanowano, zapytałbyś o pozwolenie, zanim kogoś tu wprowadziłeś!
W salonie zapadła cisza. Lena wyłączyła telewizor i najwyraźniej słuchała rozmowy.
— Dobrze — powiedział cicho Maxim. — Jutro porozmawiam z Leną. Znajdzie coś w ciągu tygodnia.
— Nie tydzień! Jutro! Niech wyprowadzi się jutro!
— Aniu, bądź rozsądna. W jeden dzień nie znajdziesz mieszkania.
— A w tydzień można? To dlaczego jeszcze nic nie znalazła?
Maxim nie odpowiedział. Stał pośrodku pokoju, patrząc na nią dziwnym wyrazem twarzy — jakby widział ją po raz pierwszy.
— Nie poznaję cię — w końcu powiedział. — Byłaś taka dobra, wyrozumiała…
— Dobra dla ciebie! Nie dla każdego, kto wpadnie do mojego domu!
— To moja siostra, Aniu.
— A ja kto? Sąsiadka z klatki?
— Ty… jesteś moją dziewczyną. I myślałem, że moja rodzina stanie się też twoją.
Anna zaśmiała się gorzko.
— Twoja rodzina? Która używa moich rzeczy bez pozwolenia? Która je moje jedzenie i nie ma zamiaru się wyprowadzać? Świetna rodzinka!
— Nie mów tak o Lenie.
— Powiem, co chcę! To moje mieszkanie!
— Myślałem, że nasze…
— Nasze? — poczuła wściekłość wewnątrz. — Kiedy stało się nasze? Zrobiłeś cokolwiek, żeby było nasze?
Maxim milczał. W jego oczach czytać można było zdumienie i trochę urazy.
— Aniu, nie sądziłem, że jesteś aż tak… właścicielska.
To była kropla, która przepełniła kielich. Właścicielska? W swoim własnym mieszkaniu?
— A ja nie sądziłam, że jesteś aż tak bezczelny! — krzyknęła Anna. — Przychodzisz do mojego domu, nic nie płacisz, przyprowadzasz rodzinę bez pozwolenia, a potem jeszcze masz czelność mnie wyrzucać!
— Aniu…
— Dość! — Anna zrobiła krok w jego stronę, oczy płonęły ze złości. — Kiedy będziesz miał własne mieszkanie, wtedy możesz wprowadzać kogo chcesz! Ale teraz wynoście się stąd z siostrą!
Ostatnie słowa prawie krzyczała. W mieszkaniu zapadła ogłuszająca cisza.
Maxim stał jak uderzony. Potem powoli skinął głową.
— Rozumiem — powiedział cicho. — Wszystko jasne.
Odwrócił się i poszedł do sypialni. Kilka minut później wrócił z dwoma walizkami — tymi samymi, z którymi przeprowadził się dwa miesiące temu.
— Lena, pakuj się — rzucił krótko w stronę salonu.
— Co? — głos dziewczyny brzmiał szczerze zaskoczony. — Dokąd?
— Wyjeżdżamy. Nie chcą nas tu widzieć.
Lena pojawiła się w drzwiach salonu. Po raz pierwszy w tygodniu miała na sobie nie piżamę, lecz jeansy i sweter.
— Naprawdę? — spojrzała na Annę wyzywająco. — Wszystko przez jakiś krem?
— Lena, nie trzeba — powiedział cicho Maxim. — Pakuj się.
— Już jestem spakowana — wzruszyła ramionami dziewczyna. — Wszystko w torbie.
Zniknęła w salonie i minutę później wróciła z dużą torbą sportową.
Anna dopiero teraz zauważyła, że stała za kanapą przez cały ten czas.
Czyli Lena naprawdę była gotowa wyjść w każdej chwili? To dlaczego nie wyszła wcześniej?
— Pa — powiedziała Lena, przechodząc obok Anny. — Dzięki za gościnność.
W jej głosie nie było ani gniewu, ani urazy — tylko kpina.
Maxim zatrzymał się w drzwiach.
— Aniu… — zaczął.
— Idź — powiedziała, nie patrząc na niego.
— Myślałem, że budujemy coś poważnego…
 


Yo Make również polubił
Chleb Coca-Cola: Zaskakujący Przepis na Nietypowy Wypiek z Mąką i Orzeźwiającym Smakiem
Nie wyrzucaj puszek po tuńczyku, w domu są one na wagę złota: oto jak je ponownie wykorzystać
Wołowina z cebulą
Szumy uszne znikną – wyeliminuj je w ciągu kilku dni dzięki rozmarynowi!