Olga zauważyła zmianę wczesną jesienią. Timofiej zaczął wracać z pracy do domu wyglądając inaczej. Wcześniej kładł się na kanapie, włączał telewizor i siedział tam do kolacji, przeglądając telefon. Teraz siadał przy kuchennym stole, wyciągał laptopa i wpatrywał się w ekran z wyrazem skupienia, jakby studiował plany reaktora jądrowego.
Za pierwszym razem nie zwróciła na to uwagi. Pomyślała, że może coś się stało w pracy. Timofiej pracował jako kierownik sprzedaży w firmie zajmującej się dostawami artykułów hydraulicznych. Dwadzieścia dwa tysiące hrywien miesięcznie to niewiele, ale stabilna pensja.
Olga pracowała jako księgowa w firmie budowlanej i zarabiała dwadzieścia siedem tysięcy rubli. Różnica w pensji nigdy nie stanowiła problemu. A raczej nie stanowiła dla niej problemu. Jej teściowa, Jelena Iwanowna, okresowo sugerowała, że żona nie powinna zarabiać więcej niż mąż.
Twierdzili, że podważa to jego autorytet. Olga nie rozumiała, jaki autorytet podważają coraz większe wpływy do budżetu rodzinnego. Ale nie sprzeciwiała się. Kłótnia z Eleną Iwanowną była bezcelowa.
Ta kobieta potrafiła każdą dyskusję zamienić w monolog o tym, jak całe swoje życie poświęciła wychowywaniu syna, jak ciężko było jej samemu żyć z emerytury i jak dzisiejsza młodzież nie ma szacunku do starszych.
Tydzień później Timofiej zaczął coś mamrotać pod nosem. Olga zmywała naczynia po obiedzie i usłyszała urywki zdań: „właściwa dystrybucja”, „wiedza finansowa”, „każdy powinien być odpowiedzialny”. Odwróciła się, wycierając ręce ręcznikiem.
– Tim, mówiłeś coś?
Skrzywił się i zatrzasnął laptopa.
— Co? Nie, nic. Po prostu głośno myślę.
Olga wzruszyła ramionami i wróciła do zmywania. Ale dziwne zachowanie jej męża nie ustawało. Zaczął czytać artykuły w internecie.
Mijając go, widziała nagłówki: „Jak zarządzać budżetem rodzinnym”, „Oddzielne finanse w małżeństwie”, „Zalety i wady”, „Niezależność finansowa dla małżonków”. Kiedyś nawet przyłapała go na oglądaniu filmu na ten temat. Brodaty bloger o poważnej twarzy tłumaczył, że wspólne budżety należą już do przeszłości i że współczesne pary powinny jasno rozgraniczać dochody i wydatki.
Olga siedziała na kanapie, przeglądając magazyn i zastanawiając się, skąd wzięło się nagłe zainteresowanie Timofiejem finansami. Przez pięć lat małżeństwa ani razu nie zapytał, gdzie podziały się pieniądze. Dał jej dwanaście tysięcy z dwudziestu dwóch tysięcy, a resztę wydał na siebie. Nie wnikała, co dokładnie. Wiedziała tylko, że jego matka regularnie prosiła go o pieniądze, czy to na leki, czy na remont mieszkania, czy po prostu dlatego, że pilnie potrzebowała pieniędzy.
Timofey nie mógł odmówić. Kolejna część poświęcona była gadżetom: telefonom, słuchawkom, smartwatchom. Uwielbiał technologię. I spotkania ze znajomymi.
Raz na dwa tygodnie spotykali się w barze, pili piwo i oglądali mecz piłki nożnej. A dwanaście tysięcy, które jej dawał, było żałośnie niewystarczające. Media pochłaniały trzy tysiące, a artykuły spożywcze kosztowały dziesięć do dwunastu tysięcy, jeśli nie oszczędzali. Olga nie kupowała niczego wymyślnego, ale nie mogli żyć samą gryką i kiełbasą. Potrzebowali porządnego mięsa, warzyw, owoców, nabiału, a także środków czystości, artykułów gospodarstwa domowego i ubrań.
Timofiej kupował sobie prezenty, kiedy tylko chciał, ale musiała oszczędzać na wspólnym budżecie. Prezenty dla krewnych również były jej obowiązkiem. Urodziny Jeleny Iwanowny, Władimira Siergiejewicza, siostrzeńców i rodzeństwa z obu stron. Kupowała, pakowała i podpisywała kartki.
Timofiej jedynie wyciągnął pudełko z wymuszonym uśmiechem. W sumie jej dwadzieścia siedem tysięcy rubli stanowiło aktywną część rodzinnego budżetu. Ale Timofiej zdawał się o tym nie myśleć. Teraz nagle zaczął, i to było alarmujące.
Jej podejrzenia potwierdziły się w sobotni wieczór. Timofiej rozmawiał przez telefon z matką. Olga była w łazience, drzwi były uchylone. Nie podsłuchiwała, ale głos teściowej był tak głośny, że słychać go było nawet przez słuchawkę.
„Timofiju, musisz posprzątać dom!” – zagrzmiała Elena Iwanowna. „Zarabia więcej od ciebie, ale gdzie się podziały te pieniądze? Zapytałeś chociaż?”
– Mamo, co to ma do rzeczy?
— Poza tym. Musi być kontrola. Jesteś mężczyzną, głową rodziny. Ona zarządza finansami, jak jej się podoba, wydaje twoje pieniądze na najróżniejsze bzdury.
Olga zachichotała. Wydaje na drobiazgi? Ciekawe, na co? Na jedzenie, które Timofiej je, między innymi? Na czynsz za mieszkanie, w którym mieszka? Na proszek do prania, którego używa do prania jego ubrań?
„Mamo, nie wiem” – głos Timofeja brzmiał niepewnie.
— Dokładnie, nie wiesz, bo boisz się zapytać, ale musisz. Wiesz, co robią współczesne pary? Osobne budżety. Każdy dla siebie. Wtedy nie ma pretensji do nikogo. I możesz kontrolować, kto na co wydaje. Osobne budżety? Czytałem artykuł. Wszystko tam jest napisane poprawnie. Żadnego pasożytowania. Każdy odpowiada za swoje wydatki. Jesteś gorszy od innych? Zrób to samo.
Timofiej milczał.
– No cóż, pomyślę o tym.
„Nie myśl, po prostu to zrób. Jesteś zbyt miękki, synu. A żona powinna zrozumieć, że pieniądze nie spadają z nieba. Zwłaszcza twoje pieniądze.”
Po tej rozmowie Olga zrozumiała wszystko. Źródłem jego nagłego zainteresowania edukacją finansową była Jelena Iwanowna. Mistrzowsko umiała wszczepiać synowi w głowę swoje idee, stwarzając iluzję, że sam je wymyślił. Olga była tego świadkiem nie raz.
Kiedy teściowa chciała, żeby częściej go odwiedzali, Timofiej nagle zaczął mówić, że powinni odwiedzić rodziców, bo za nimi tęsknią. Kiedy potrzebowała pieniędzy na nowy telewizor, narzekał, że telewizor jego matki jest już taki stary, że czas mu pomóc. Teraz mają oddzielne budżety.
Olga doskonale rozumiała logikę teściowej. Jelena Iwanowna żyła z emerytury w wysokości sześciu tysięcy hrywien i regularnie prosiła syna o pomoc finansową. Gdyby wprowadzili oddzielne budżety, Timofiej miałby więcej pieniędzy do dyspozycji. W rezultacie mógłby prosić o więcej, a Olga mogłaby sama o siebie zadbać, ponieważ była tak niezależna i więcej zarabiała.
Olga położyła się spać i długo wpatrywała się w sufit. Timofiej już chrapał obok niej. Zastanawiała się, co by się stało, gdyby faktycznie zaproponował oddzielny budżet. Skandal? Łzy? Namawianie? Nie. Była zbyt zmęczona niekończącymi się manipulacjami teściowej i lekceważeniem jej wkładu w rodzinę. Może nadszedł czas, żeby pokazać jej, jak jest naprawdę?
W środę wieczorem Timofiej wrócił z pracy, zjadł obiad i zawołał ją do kuchni. Olga od razu zauważyła, że jest zdenerwowany, bawi się serwetką i unika kontaktu wzrokowego. Usiadła naprzeciwko niego, skrzyżowała ręce na stole i czekała.
„Olgo, musimy porozmawiać” – zaczął.
– Słucham.
„Widzisz, myślałem o tym, to znaczy czytałem i studiowałem ten temat”. Timofey zawahał się, po czym szybko wyrzucił z siebie: „Krótko mówiąc, myślę, że nadszedł czas, abyśmy przeszli na oddzielny budżet”.
Olga spojrzała na niego w milczeniu. Timofiej, zachęcony jej milczeniem, kontynuował z większą pewnością siebie.
„To nowoczesne, słuszne, to europejski styl. Widzisz, wspólny budżet to przestarzały model. Rodzi zależność i brak odpowiedzialności finansowej. Ale dzięki oddzielnemu budżetowi każdy odpowiada za siebie. Każdy wie, ile i na co wydaje, bez narzekania, bez nadzoru. Niezależność finansowa, rozumiesz?”
Wyraźnie znał tę mowę na pamięć. Olga rozpoznała frazy z artykułów, które czytał. Nawet intonacja nie była jego. Wyobraziła go sobie, jak ćwiczy przed lustrem, nerwowo oczekując skandalu.
„A jak dokładnie wyobrażasz sobie ten oddzielny budżet?” zapytała spokojnie.
Timofiej się odprężył. Brak histerii go zainspirował.
— No cóż, to proste. Każdy płaci za siebie. Dzielimy się po równo zakupami spożywczymi. Dzielimy się po równo opłatami za media. Ty wydajesz swoje pieniądze na siebie, ja wydaję swoje na siebie. Sprawiedliwie, prawda? A ubrania? Każdy kupuje sobie. Chemia gospodarcza i wydatki domowe – też dzielimy się po równo, logicznie.
„Prezenty dla krewnych?” zapytała Olga.
Timofiej zastanowił się przez chwilę.
– No cóż, każdy kupuje dla swoich bliskich. Ja kupuję dla swoich, ty kupujesz dla swoich.
„Dobrze” – skinęła głową. „A jeśli któreś z nas będzie potrzebowało pomocy, na przykład jeśli zachoruję, czy będziemy potrzebować leków?”
– No cóż, sam sobie kupisz. Przecież masz pensję.
Rozumiem. Zatrzymała się, patrząc na męża. Timofiej wiercił się na krześle, czekając na reakcję. Olga widziała, że jest gotowy na walkę, na łzy, obelgi, oskarżenia, że już wymyślił kontrargumenty i ćwiczył swoje odpowiedzi.
„W pełni popieram twój pomysł” – powiedziała.
Timofiej był zaskoczony.
– Co?
— Zgadzam się. Osobne budżety to świetny pomysł. Spróbujmy.
– Poważnie?…
Yo Make również polubił
Przepis na bułki z nadzieniem jabłkowym
Czy picie wody zaraz po przebudzeniu jest korzystne?
Oto dlaczego każdy potrzebuje fioletowej koniczyny w swoim domu
Prosta wskazówka, która pozwoliła mi zaoszczędzić 10 metrów sześciennych wody miesięcznie