„Daj mu trochę ochłonąć, ale i tak planujemy ślub, więc co za różnica? Mamy duże mieszkanie, miejsca starczy dla wszystkich, a mama ucieszy się na twój widok, naprawdę cię lubiła”. „Naprawdę?” Marina uśmiechnęła się, widząc, że jej przyszła teściowa jest przesadnie surowa i surowa.
Ale to było tylko na pierwszy rzut oka; w rzeczywistości Wiera Pawłowna była osobą bardzo życzliwą i traktowała swoją przyszłą synową bardzo dobrze. Nie lubiła Mili, którą spotkała tylko kilka razy podczas wizyt u Maksima, ale Marina to zupełnie inna sprawa. „Ta dziewczyna jest o wiele lepsza od tamtej” – uśmiechnęła się Wiera Pawłowna po kolacji.
„Marinoczka jest po prostu cudowna, nie jak Mila. Od razu ci powiedziałem, że to okropna dziewczyna i że nie podzielasz jej uczuć. Ale z Mariną będziesz miał dobrą, silną rodzinę, jestem tego więcej niż pewien”.
Wiera Pawłowna chętnie zgodziła się, żeby Marina zamieszkała z nimi, i była wręcz zachwycona. Młoda para rozpoczęła przygotowania do ślubu, na który, rzecz jasna, nie chcieli zapraszać Mili. Mogło to być niestosowne, ale nie miało to znaczenia.
Marina wyobrażała sobie, co jej siostra zrobi podczas najważniejszej uroczystości w jej życiu i starała się tego unikać. Gdyby nie matka, która dwa tygodnie po przeprowadzce zdecydowała się na szczerą rozmowę z córką, Marina prawdopodobnie nigdy więcej nie chciałaby rozmawiać z Milą. Ale Elizawieta Leonidowna postawiła sobie za cel pojednanie córek.
„Przecież nie jesteście sobie obcy” – argumentowała. „To nie w porządku, a siostry nie powinny się kłócić o drobiazgi. No, w każdym razie o jakiegoś faceta”.
Jak głosi przysłowie, jeśli narzeczony zostawi cię dla innego mężczyzny, nigdy nie wiesz, kto będzie tym szczęściarzem. Znajdziesz swoje szczęście, jesteś w swoim wieku. Masz jeszcze wszystko przed sobą. Jeśli odszedł, to znaczy, że nie był odpowiednim mężczyzną i przestań cierpieć.
„I pogódź się z siostrą, przynajmniej dla mojego dobra. Nie chcę chaosu w rodzinie, a tobie też to ułatwi sprawę”. „Nie ma mowy” – pomyślała Mila, ale postanowiła dostosować się do matki, przynajmniej udając, że nie żywi urazy do Mariny. To byłoby dobre również dla samej Mili; dosłownie marzyła o zemście na siostrze.
Będąc w konflikcie z Mariną, dziewczyna raczej nie była w stanie zrobić niczego złego. Postanowiła więc działać bardziej subtelnie i przebiegle. Sama zadzwoniła do Mariny i zaprosiła ją na spotkanie, co wywołało zrozumiałe zdziwienie siostry.
„Dlaczego nagle postanowiłaś się ze mną pogodzić?” – zapytała zaskoczona Marina, gdy dotarła na spotkanie z Milą. Dziewczyna naprawdę nie rozumiała motywów siostry; Mila jeszcze niedawno jej nienawidziła, a teraz nagle poczuła skruchę. To wszystko było dziwne, ale Marina udawała, że wybacza siostrze, mimo że było to bardzo trudne.
„Pomyślałam sobie…” – bełkotała Mila – „dlaczego musieliśmy się kłócić o coś tak błahego? Mama się martwi, nie może znaleźć spokoju. Skoro okazało się, że Maxim odszedł dla ciebie, to znaczy, że nie jest dla mnie. Co mam teraz zrobić?”. Mama miała rację. „Spotkam się ze swoim przeznaczeniem”.
„Chłopców może być wielu, ale siostrę tylko jedna”. Ani Maksym, ani Wiera Pawłowna nie wierzyli w tę nagłą, cudowną skruchę; wszystko było zbyt proste i gładkie. „Twoja siostra to podła dziewczyna, och, taka podła” – powtarzała tylko przyszła teściowa.
Wiera Pawłowna nadal nie chciała, żeby Mila poszła na ślub, ale teraz, gdy relacje sióstr się poprawiły, nie miała wyboru. Mila, która nawet zachowywała się przyzwoicie, została zaproszona. Jednak Wiera Pawłowna wciąż się na nią gapiła, co bardzo ją niepokoiło.
„Czemu tak się na mnie gapi cały wieczór?” – syknęła niezadowolona Mila do ucha matki. „Mam już dość jej zachowania jak strażniczki, mam wrażenie, że mnie o coś podejrzewa”. „Może i tak” – westchnęła Elizawieta Leonidowna.
„Uspokój się, kochanie, to wszystko wkrótce się skończy i wrócimy do domu”. Nie ma mowy, pomyślała Mila, która spędziła cały wieczór czekając na odpowiedni moment, by zrealizować swój plan. Nie przyszła na wesele tylko dla zabawy; miała niespodziankę, której po prostu nie mogła się oprzeć, by zrobić swojej ukochanej siostrze.
Mila uznała za swój obowiązek wyrządzić Marinie choć odrobinę krzywdy. „Jeśli nie zepsuję ślubu, to przynajmniej zepsuję wieczór” – postanowiła. „Czemu nie? Niech zrozumie, jak to jest czuć się zhańbioną i obrażoną, tak jak ja, gdy Maxim mnie zostawił”.
Zupełnie nie było jasne, na co liczyła; Mila i tak nie była zdolna do niczego poważnego. Nigdy nie odważyłaby się na truciznę ani nic w tym stylu, ale drobne psoty były w jej stylu. Kiedy więc wszyscy goście poszli do tańca, a Wiera Pawłowna pogrążyła się w rozmowie z mężem, Mila wiedziała, że nadszedł ten moment.
Nie mogła sobie nawet wyobrazić, jak spostrzegawcza będzie jej przyszła teściowa. Wiera Pawłowna była kobietą, która, jak to mówią, może zrobić absolutnie wszystko, jeśli tylko jest wola, ale po Mili spodziewała się wszystkiego, zwłaszcza na ślubie, najważniejszym dniu w życiu syna i jego ukochanej. Bystre oko Wiery Pawłowny nie umknęło uwadze, jak Mila ostrożnie wsypuje coś do herbaty siostry.
Oczywiście, nie było pewne, że Marina to skończy, ale mimo to jej teściowa nie mogła tego tak zostawić. Więc kiedy łobuz poszedł do damskiej toalety, Mila przestawiła kubki. Mila, oczywiście, nie mogła o tym wiedzieć i kiedy wszyscy wrócili do stołu, wypiła wszystko do dna.
W przeciwieństwie do wielu gości, lubiła mrożoną herbatę, więc nie poprosiła o świeżo parzoną. Wieczór mijał, a gdy świętowanie już się rozkręcało, Mila nagle poczuła się źle, tak źle, że ledwo wstała od stołu. „Córeczko, co się stało?” – zawołała przerażona Elizawieta Leonidowna, widząc, jak zbladła dziewczyna.
„Nie wiem” – mruknęła Mila, zdezorientowana. „To wszystko bzdura, wszystko mi się miesza. Chyba coś źle zjadłam”.
„Jak mogłoby być inaczej?” – upierała się matka. „W końcu wszystko było świeże, patrz, reszta gości ma się świetnie. Wszyscy się bawią, tańczą. Dobrze, że zdecydowałeś się uczcić główną część w domu”.
„Nie lubię tych wszystkich restauracji, jakoś im nie ufam”. „Ale my też byliśmy w restauracjach” – mruknęła Mila. „Tylko że prawie nikt tam nie jadł, a takiej okazji nie mogłam przegapić, rozumiesz, mamo”.
Restauracja była wynajmowana wyłącznie dla gości, którzy planowali uczestniczyć tylko w oficjalnej części wydarzenia. Tylko najbliższa rodzina wracała do domów. W rzeczywistości prawie nikt nie jadł w restauracji; większość gości ograniczyła się do lampki wina musującego i po uprzejmym pożegnaniu udawała się do domu.
Wiera Pawłowna była nawet zdenerwowana, że zamówiono tak dużo, a nikt nic nie zjadł oprócz Mili, która z natury była bardzo łakoma. Najadła się tam i w domu, i zajadała się potrawami Wiery Pawłowny, i najwyraźniej jej żołądek odmówił posłuszeństwa. Mila była pewna, że przejdzie jej samo, ale z każdą minutą czuła się coraz gorzej i tak było, aż w końcu trzeba było przerwać uroczystość.
Elizawieta Leonidowna wezwała karetkę po córkę. Ale Wiera Pawłowna czuła się nieswojo; nie mogła myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, co jej siostra wsypała do herbaty synowej. „Co to musi być za trucizna!” – pomyślała teściowa.
„Biedna Marinoczko, co by ci się stało, gdybyś wypiła to świństwo? Ach, Milka, ty łajdaku, dobrze ci tak. Dręcz się teraz, draniu, obyś dostał to, na co zasługujesz!” Wiera Pawłowna, rzecz jasna, nie życzyła Mili śmierci, ale nie mogła powstrzymać się od triumfu. „Co za czyn!” – wrzasnęła – „atakować własną siostrę!”. Przez długi czas Wiera Pawłowna wahała się, czy powiedzieć Marinie, czego była świadkiem.
Elizawieta Leonidowna była niespokojna i spędziła całą noc poza pokojem córki. Przyjęcie weselne zostało beznadziejnie zrujnowane, a właśnie tego chciała Mila. Udało jej się, ale nie mogła sobie wyobrazić, jak wpadnie w pułapkę własnej podłości.
Herbata, którą wypiła Mila, w pewnym sensie ją uratowała. Zatrucie mogło być o wiele poważniejsze, gdyby nie środek przeczyszczający, który celowo wsypała do napoju siostry. Chciała zepsuć nowożeńcom noc poślubną, mimo że nie miała ona żadnego sakralnego znaczenia.
Marina i Maxim mieszkali razem od dawna. I nie było dużej różnicy między nimi przed ślubem a po nim. Ich status się zmienił, ale takie są właśnie drobiazgi.
Pieczątka w paszporcie jedynie utrwaliła i tak już silną więź. Dopiero wczesnym rankiem, gdy nie było żadnych wieści od Elizawiety Leonidowny, Wiera Pawłowna, która nie zmrużyła oka przez całą noc, opowiedziała wszystko synowej, pozostawiając ją w kompletnym szoku. „Co się dzieje?” – wykrzyknęła Marina.
„Mila chciała mnie otruć? To prawda? Co za suka! I jak się schlebiała, jak przepraszała, jak była gotowa poświęcić wszystko, żeby poprawić nasze relacje. I zobacz, co się stało. W końcu nie mogła się powstrzymać od zemsty”.
„Nigdy jej nie wierzyłam” – westchnęła Wiera Pawłowna. „Wszystko ma wypisane na twarzy”.
O jakiej siostrzanej relacji mówisz? O czym my w ogóle mówimy? Ona cię nienawidzi i mało prawdopodobne, żeby tak drastycznie się zmieniła w tak krótkim czasie. Jesteś taką hipokrytką, Mila! Czego się po niej spodziewać? Nie przegapiła okazji, żeby cię oszukać. Ciekawe, jakie paskudztwa ci wciskała, że nie ma wieści ze szpitala od tak dawna.
To musi być coś poważnego. Dobra, niech ją szlag, najważniejsze, żeby sama nie umarła. Powinieneś zadzwonić do matki i dowiedzieć się, co się dzieje, bo nigdy nic nie wiadomo, w końcu przestawiłem kubki.
„Co za różnica?” Marina machnęła ręką. „Cóż, gdybyś tego nie zrobiła, to ja bym wypiła to świństwo i teraz byłabym w szpitalu zamiast Mila”. „No cóż, nieważne, niech się opamięta, a potem powiem jej dokładnie, co o niej myślę, siostrzyczko”.
I po jakimś czasie nawet jej uwierzyłem, myśląc, że naprawdę żałuje. Nie chce denerwować mojej matki, ale tak się ze mną kończy. No cóż, nieważne, zobaczymy, naprawię ją, niech tylko dojdzie do siebie.
Nigdy w życiu Marina nie czuła takiej złości do nikogo, co zupełnie nie dziwiło. Oczywiście. Siostra, którą adoptowała po tym, jak wszystko, co się między nimi wydarzyło, okazało się tak podłe, bezczelne i pozbawione zasad.
I bez mrugnięcia okiem uniosła rękę w stronę Mariny. Jak nie mogła się doczekać, żeby opowiedzieć matce o wybrykach Mili. Marina dosłownie odliczała minuty, aż Elizawieta Leonidowna zadzwoni z nowinami.
Yo Make również polubił
Twój organizm ostrzeże Cię miesiąc przed udarem – nie ignoruj tych sygnałów!
pyszna, krucha szarlotka.
Chcesz obniżyć rachunki za energię? Odłącz te sześć urządzeń już teraz! Będziesz zaskoczony pod koniec miesiąca.
Kiedy koliber odwiedza Twój dom, może przekazać wiadomość, której się nie spodziewałeś