Marina nie miała powodu do radości przez ostatnie trzy lata. Wchodząc po schodach na czwarte piętro, pomyślała o swojej sukience. Miała taką, która mogłaby do niej pasować. Niebieską.
Od znanego projektanta, kupiony w innym życiu. Wisi w szafie od trzech lat, czekając na okazję. Wygląda na to, że okazja nadeszła. Dmitrij obudził się z bólem głowy i nieprzyjemnym poczuciem, że popełnił błąd.
Słońce wpadające przez panoramiczne okna raziło go w oczy, przypominając mu o wczorajszym wieczorze. „Oksano, odwołaj wszystkie spotkania na dziś” – powiedział swojej asystentce przez telefon. „Ale masz ważną rozmowę z inwestorami o drugiej”. „Przełóż ją na jutro”.
Dmitrij nalał kawy i usiadł przy stole. Musiał coś zrobić z tym zaproszeniem. Może powinien wysłać Marinie kwiaty i grzecznie odmówić? Powiedzieć, że jest chory?
Zadzwonił telefon. Aleksiej. – Jak ci się spało, mój drogi kochanku? – Zamknij się.
Co mam zrobić? – Mówisz poważnie? Pójdź z nią na aukcję. Jeden wieczór cię nie zabije.
„A co, jeśli ona się skompromituje? Albo ja?” „Dima, jesteś dorosłym mężczyzną, dasz sobie radę”. Ale Dmitrij nie był pewien.
Znał zasady panujące w wyższych sferach, wiedział, jak zachowywać się wobec inwestorów i wspólników, ale nie potrafił spędzić wieczoru z kobietą, o której nic nie wiedział. Po drugiej stronie miasta Marina sprzątała mieszkanie starszego małżeństwa, gdzie pracowała dorywczo rano. Galina Iwanowna, właścicielka mieszkania, zauważyła jej troskliwość. „Co się stało, kochanie?”
Wyglądasz trochę dziwnie. – Zostałem zaproszony na przyjęcie towarzyskie. – Naprawdę? Jakież to interesujące!
A kto go zaprosił? Marina opowiedziała swoją historię o wczorajszym incydencie. Galina Iwanowna słuchała z narastającym zdumieniem. „Ten młody człowiek nie wie, z kim ma do czynienia!” – zaśmiała się staruszka.
„Mogłabyś dorównać każdej damie z towarzystwa”. „To było dawno temu, Galino Iwanowna”. „Talent nigdy nie przemija, podobnie jak dobre wychowanie”. Tego wieczoru Marina szła do swojego mieszkania na czwartym piętrze, gdy usłyszała głos sąsiadki.
„Marina! Kochanie, wejdź na chwilę!” Walentyna Pietrowna była byłą krawcową, która szyła kostiumy do teatru. Teraz żyła z emerytury i pomagała sąsiadom w drobnych naprawach odzieży.
„Słyszałam, że szykuje się dla ciebie jakieś wydarzenie” – powiedziała starsza kobieta, zapraszając mnie do swojego mieszkania. „Galina Iwanowna mi o tym powiedziała. Martwi się o ciebie, ja też. Pokaż mi, co masz na sobie, żeby było elegancko”.
Marina przyniosła niebieską sukienkę. Walentyna Pietrowna uważnie ją obejrzała. „To ładna sukienka, moja droga, ale trzeba ją poprawić; schudłaś przez te lata”. Wieczór spędzili na szyciu.
Walentyna Pietrowna pracowała ostrożnie, opowiadając historie z życia teatralnego. „Czy wiesz, co jest najważniejsze na takich imprezach?” – zapytała, przypinając szpilki. „Pewność siebie”.
Jeśli znasz swoją wartość, wszyscy to czują. – A jeśli nie? – To przypomnij sobie, kim byłaś i pomyśl, kim możesz się stać. Marina milczała.
Przez ostatnie trzy lata starała się nie pamiętać przeszłości. To było zbyt bolesne. Tymczasem Dmitrij próbował dowiedzieć się czegoś więcej o swojej towarzyszce. Przeglądał akta osobowe Mariny w dziale kadr.
Niewiele informacji. Urodzony we Lwowie, kształcony w szkole muzycznej. Brak informacji o poprzednim miejscu pracy. „Dziwne” – mruknął.
„Dlaczego dziewczyna z wykształceniem muzycznym pracuje jako sprzątaczka?” Chciał się z nią skonfrontować, ale Marina pojawiła się w biurze dopiero późnym wieczorem, po tym jak on już wyszedł. W czwartek Dmitrij celowo został dłużej. Marina pojawiła się o dziesiątej, jak zwykle.
„Dobry wieczór” – powiedział, gdy zaczęła sprzątać jego biuro. „Dobry wieczór, Dmitriju Siergiejewiczu”. „Słuchaj, co do soboty. Naprawdę myślisz o wyjeździe?”
Marina spojrzała na niego. „Nie chcesz, żebym poszła?” „Nie, po prostu… To będzie dość formalne wydarzenie”.
Dużo obcych. – Rozumiem. – A zasady ubioru są rygorystyczne. – Mam odpowiednią sukienkę.
Dmitrij skinął głową. W jej głosie nie było wątpliwości ani niepokoju. „Dobrze. Spotkajmy się w holu hotelu Premier Palace o siódmej”.
„Zgoda”. Marina kontynuowała sprzątanie, a Dmitrij obserwował ją z rosnącą ciekawością. Coś w jej zachowaniu nie pasowało do pracy sprzątaczki. W piątek Walentyna Pietrowna skończyła poprawiać suknię.
Marina przymierzyła ją i spojrzała na siebie w starym lustrze. „Pięknie!” – uśmiechnęła się sąsiadka. „Teraz czas na fryzurę i makijaż”. „Nie wiem, czy dam sobie z tym radę sama”.
„Kto powiedział, że zrobiłaś to sama? Mam koleżankę w salonie kosmetycznym. Angela pracowała kiedyś jako stylistka w teatrze, teraz prowadzi prywatną praktykę. Pomoże ci…”
„Walentyna Pietrowna, nie mogę wydawać pieniędzy na salon”. „A kto mówi o pieniądzach? Angela jest mi winna przysługę za uszycie sukni ślubnej dla córki. Umowa stoi?”
Marina się zgodziła. W sobotę rano poszła do stylisty. Angela okazała się energiczną kobietą około pięćdziesiątki o uważnym spojrzeniu. „Walia mi wszystko opowiedziała” – powiedziała, sadzając Marinę na krześle.
„Wydarzenie towarzyskie, co? Zobaczymy, co da się zrobić”. Dwie godziny później Marina nie poznała siebie w lustrze. Jej włosy były upięte w elegancki kok, a makijaż podkreślał oczy i kości policzkowe.
Wyglądała tak samo jak wcześniej. „Dziękuję” – powiedziała cicho. „Powodzenia, kochanie. I pamiętaj, jesteś wart tyle samo, co oni”.
Dmitrij spędził sobotę na siłowni, próbując oderwać się od nerwów. Wybrał swój najlepszy garnitur, drogi zegarek i spinki do mankietów od renomowanego jubilera. Jednak niepokój nie ustępował. O wpół do siódmej stał w holu Pałacu Premiera, poprawiając krawat.
Goście aukcji – politycy, biznesmeni i osobistości kultury – gromadzili się wokół nich. Dmitrij rozpoznał wielu z nich z widzenia. Mając za pięć siódmą, zaczął się martwić. Co, jeśli się nie pojawi?
Czy zmieni zdanie w ostatniej chwili? Dokładnie o siódmej taksówka podjechała pod wejście. Wysiadła z niej kobieta w niebieskiej sukience. Dmitrijowi zajęło chwilę, zanim zorientował się, że to Marina.
„Dmitrij Siergiejewicz!” Głos Mariny przywrócił mu przytomność. Zamarł, wpatrując się w kobietę, której nie rozpoznawał. Niebieska sukienka idealnie opinała jej figurę, podkreślając smukłą szyję i ramiona.
Jej włosy były upięte w klasyczny kok, a lekki makijaż nadawał jej twarzy niemal arystokratyczny wygląd. „Marina?” zapytał niepewnie. „Tak, to ja. Spóźniłem się?”
„Wyglądasz olśniewająco”. Uśmiechnęła się, a Dmitrij uświadomił sobie, że nie miało to nic wspólnego z nieśmiałością ani wdzięcznością. To był uśmiech kobiety, która zna swoją wartość. „Dziękuję”.
Pójdziemy za nimi? Weszli po marmurowych schodach do sali bankietowej. Dmitrij czuł na sobie wzrok znajomych. Niektórzy kiwali głowami, wyraźnie zainteresowani jego towarzyszką.
„To piękne miejsce” – powiedziała Marina, rozglądając się po sali z kryształowymi żyrandolami i złoconymi kolumnami. „Byłeś tu kiedyś?” „Byłem. Dawno temu”.
Dmitrij chciał zapytać, kiedy, ale Aleksiej im przerwał. „Dima, przedstaw nam swoją uroczą towarzyszkę”. „Aleksiej Petrenko jest moim partnerem. Marina…”
„Sokołenko” – dokończyła, wyciągając rękę do Aleksieja. Ucałował ją z galanterią w starym stylu. „Miło mi pana poznać. Pracuje pan w naszej firmie?”
„Tak, ale rzadko się przecinamy w pracy”. Dmitrij był zaskoczony dyplomacją jej odpowiedzi. Marina nie skłamała, ale też nie powiedziała prawdy o swojej pracy. „Przepraszam, chciałbym przedstawić Marinę dyrygentowi orkiestry dziecięcej” – powiedział Dmitrij, widząc siwowłosego mężczyznę przy fortepianie.
Podeszli do Siergieja Michajłowicza Kołotiły, głównego dyrygenta Kijowskiej Dziecięcej Orkiestry Symfonicznej. „Siergieju Michajłowiczu, czy mogę przedstawić Marinę Sokołenko?” Dyrygent odwrócił się i uważnie przyjrzał Marinie. „Miło mi panią poznać”.
Czy interesuje się Pan muzyką klasyczną? – Tak, całkiem poważnie. – Co sądzi Pan o programie dzisiejszego koncertu? – Szczerze mówiąc, dodałbym coś od Łysenki.
Drugi Koncert Fortepianowy idealnie nadaje się na orkiestrę dziecięcą. Technicznie trudny, ale bardzo emocjonalny. Dyrygent uniósł brew. „Ciekawy pomysł”.
Co sądzisz o interpretacji Horowitza? „Horowitz zagrał Łysenkę zbyt powściągliwie. Ten kompozytor wymaga więcej pasji, więcej ukraińskiej duszy”. Dmitrij słuchał rozmowy ze zdumieniem.
Marina mówiła o muzyce, jakby zajmowała się nią całe życie. „Całkowicie się zgadzam” – uśmiechnął się dyrygent. „Rzadko spotykam się z takim zrozumieniem u osób, które nie zajmują się muzyką zawodowo”. „Kto powiedział, że nie?” – odpowiedziała cicho Marina.
Rozpoczęła się oficjalna część wieczoru. Goście zajęli miejsca przy stołach. Dmitrij i Marina usiedli w centrum sali, gdzie zgromadzili się główni sponsorzy. „Jak się masz, Kowalczuk?” Wiktor Siemionowicz Krawczenko, właściciel dużej firmy budowlanej, usiadł obok nich.
„Kim jest ta piękność?” „Marina Sokolenko” – przedstawił się Dmitrij. „Aha, rozumiem. Modelka?”
Aktorka? „Nauczycielka muzyki” – odpowiedziała spokojnie Marina. „To ciekawe. Gdzie uczysz?”
„Prywatne lekcje, głównie dla dzieci”. Wiktor Siemionowicz skinął głową i zwrócił się do Dmitrija. Ale Dmitrij nadal wpatrywał się w Marinę. „Nauczyciel muzyki?”
Skąd ona znajduje na to czas, pracując jako sprzątaczka? Aukcja się rozpoczęła. Oferty padały jedna po drugiej: obrazy, biżuteria, wakacje. Marina uważnie śledziła licytację, od czasu do czasu robiąc notatki w małym notesiku.
„Następnym przedmiotem” – oznajmił licytator – „jest zabytkowy fortepian mistrza rzemiosła Johanna Schantza z 1820 roku. Instrument został w pełni odrestaurowany i jest sprawny”. Marina pochyliła się do przodu.
„Ten mistrz robił instrumenty dla Beethovena” – szepnęła do Dmitrija. „Brzmienie takich fortepianów jest wyjątkowe, bardzo ciepłe”. „Czy wiesz coś o zabytkowych instrumentach?” „Trochę”.
Licytacja rozpoczęła się od 500 000 hrywien. Marina obserwowała w napięciu. Kiedy cena osiągnęła milion, większość licytujących wycofała się. „Milion, sto tysięcy!” krzyknął grubas w kącie.
„Milion dwieście!” – powiedziała spokojnie Marina, unosząc rękę. Dmitrij o mało się nie udławił winem. „Co robisz?” „Kupuję fortepian”.
— Masz milion dwieście tysięcy? — Nie. Ale masz. — Co?
„Kup to dla orkiestry dziecięcej. Potrzebują dobrego instrumentu, a ty masz reputację hojnego sponsora”. Dmitrij spojrzał na nią ze zdumieniem, ale coś w jej spojrzeniu sprawiło, że skinął głową w stronę licytatora. „Milion dwieście tysięcy od pana Kowalczuka”.
Czy są jacyś chętni? Grubas machnął ręką i odrzucił ofertę. „Sprzedane panu Kowalczukowi za milion dwieście tysięcy hrywien”. W sali rozległ się szmer…
Yo Make również polubił
Moja matka sprzedała mnie za 5000 starszemu, samotnemu mężczyźnie. Myślałam, że od tamtej chwili moje życie będzie piekłem, ale gdy tylko przekroczyłam próg głównej sypialni, prawda mnie zszokowała…
2 proste sposoby na trwałe usunięcie plam z wybielacza z ubrań
Sernik z białą czekoladą
Ekspresowy Jabłkowy Placek z Budyniem Waniliowym – Słodki Hit w 10 Minut!