Dmitrij poczuł ukłucie. „Zgubiłeś się?” Jestem odnoszącym sukcesy biznesmenem, właścicielem firmy. „Naprawdę?”
Dlaczego jesteś sam na takich imprezach? Dlaczego naśmiewasz się z ludzi, którzy dla ciebie pracują? Dlaczego twoja najlepsza przyjaciółka patrzy na ciebie z troską? Dmitrij chciał zaprotestować, ale zdał sobie sprawę, że ma rację.
W ostatnich latach czuł się naprawdę pusty. Sukcesy w biznesie nie przynosiły mu radości. Liczba przyjaciół malała. A kobiety interesowały się tylko jego pieniędzmi.
„Może masz rację” – przyznał. „Co powinienem zrobić?” „Przypomnij sobie, dlaczego to wszystko zacząłeś. I znajdź to, co naprawdę ważne”.
Siedzieli w kawiarni do świtu, rozmawiając o wszystkim: dzieciństwie, marzeniach, rozczarowaniach. Dmitrij opowiedział im o dorastaniu w małym miasteczku. O tym, jak jego matka pracowała na dwie zmiany, żeby zapewnić mu wykształcenie.
Jak przybył do Kijowa z trzema tysiącami hrywien i ogromną chęcią odniesienia sukcesu. „Chciałem, żeby moja matka była ze mnie dumna” – powiedział. „Umarła pięć lat temu, nie widząc, co osiągnąłem”. „Ale ty to zrobiłeś” – odparła Marina.
„Masz dobrze prosperującą firmę, dajesz ludziom pracę”. „Tak, ale jaki to ma sens, skoro nikogo nie ma w pobliżu?”. Kiedy wyszli z kawiarni, słońce już wschodziło nad miastem. Dmitrij odprowadził Marinę na przystanek autobusowy.
„Dziękuję za szczerość” – powiedział. „Dziękuję za wieczór. Dobrze było przypomnieć sobie, kim byłem”. „A kim chcesz być?”
Marina zrobiła pauzę. „Ja. Prawdziwa ja”. Marina Sokolenko, która kiedyś tańczyła dla tysięcy ludzi, a teraz uczy muzyki dzieci.
I to też jest ważne. Autobus podjechał. Zanim wsiadła, Marina się odwróciła. „Dmitrij, będziesz jutro w biurze?”
„Tak, dlaczego?” „Nic. Po prostu byłem ciekaw, kto kryje się za tym garniturem”. Autobus odjechał, a Dmitrij stanął na przystanku, zdając sobie sprawę, że jego życie się zmieniło.
Poznał kobietę, która zmusiła go do szczerego spojrzenia na siebie. I nie spodobało mu się to, co zobaczył. Ale teraz wiedział, że chce się zmienić. Dmitrij przybył do biura w poniedziałek rano z nietypowym uczuciem.
Po raz pierwszy od lat był ciekaw, co współpracownik powie o jego pracy. Celowo został do wieczora, czekając, aż Marina się przebierze. Pojawiła się o dziesiątej, jak zwykle. Ale teraz coś się między nimi zmieniło.
Nie szef i podwładny, ale dwie osoby, które się rozpoznały. „Dobry wieczór” – powiedziała, wchodząc do jego biura. „Cześć. Jak się masz?”
— Dobrze. A ty? — Możesz mówić „ty”. Po sobocie brzmi to dziwnie.
Marina uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać. Dmitrij został, obserwując jej pracę. „Opowiedz mi o swoich uczniach” – zapytał. „Dlaczego?”
„Ciekawe. Marina opowiadała o dzieciach, które uczyła muzyki. Siedmioletni Misza, który marzył o grze na skrzypcach, ale jego rodzice myśleli, że to tylko żart. Dwunastoletnia Anya, z absolutnym słuchem, mieszkająca z babcią z jej skromnej emerytury.”
Dziesięcioletni Sasza, syn woźnego, poprosił go o naukę gry na pianinie. „Ile kosztuje lekcja?” – zapytał Dmitrij. „To zależy. Każdy ma tyle, na ile go stać”.
Czasami za darmo. – To nie jest biznes. – A ja nie jestem biznesmenem. Jestem nauczycielem.
Dmitrij przyniósł dwie kawy z kawiarni i usiedli w jego biurze. Za oknem migotały światła Kijowa, a w biurze panowała cisza i przytulność. „Nie żałujesz baletu?” – zapytał. „Każdego dnia”.
Ale nie ma sensu żałować. „A gdyby tak wszystko wrócić?” – pomyślała Marina. „Wiesz, kiedyś też tak myślałam”.
Ale teraz rozumiem: życie było piękne, ale bardzo ograniczone. Balet, próby, występy. I teraz widzę świat szerzej. Tak zaczęły się ich wieczorne rozmowy.
Dmitrij zaczął codziennie zostawać po godzinach w biurze. Rozmawiali o książkach, filmach i podróżach. Marina pokazała mu Kijów, którego wcześniej nie zauważył. Małe muzea, koncerty kameralne, antykwariaty.
W czerwcu Dmitrij po raz pierwszy od lat odwiedził Narodowe Muzeum Sztuki Ukrainy. Marina oprowadziła go po korytarzach, opowiadając o artystach. Jej wiedza była zdumiewająca. Opowiedziała o technikach malarskich, historii ich powstawania i biografiach mistrzów.
„Skąd to wszystko wiesz?” – zapytał, patrząc na obraz Szewczenki. „Dużo czytałem. I często chodziłem z mamą do muzeów”.
„Czy twoja mama też interesowała się sztuką?” „Uczyła historii sztuki w szkole. Mówiła, że kultura jest tym, co czyni nas ludźmi”. Po galerii poszli do małej kawiarni niedaleko parku Tarasa Szewczenki.
Dmitrij zauważył, że ludzie patrzą na Marinę. Nawet w prostej sukience i bez makijażu emanowała wyjątkowym wdziękiem. „Marino, chcę ci pomóc” – powiedział nagle. „W czym?”
„Ze szkołą muzyczną. Daj pieniądze na czynsz, sprzęt”. Twarz Mariny spoważniała. „Nie, dziękuję”.
— Dlaczego? To twoje marzenie. — Bo muszę to zrobić sam. Inaczej to nie będzie moja szkoła, tylko twoja organizacja charytatywna.
Dmitrij nie rozumiał jej logiki, ale nie nalegał. Stopniowo oswajał się z myślą, że Marina nie jest kobietą, na której imponują pieniądze. W sierpniu ich związek zaczął być zauważany w biurze. Pracownicy widzieli, jak szef przychodził co wieczór, żeby porozmawiać ze sprzątaczką.
Zaczęły się plotki. „Dima” – powiedział Aleksiej po kolejnym spotkaniu – „zakochałeś się w tej dziewczynie?”. „Możliwe”. „To zrób coś normalnego”.
Zaproś ją do restauracji, do teatru. Nie siedź w biurze jak nastolatka. – Nie zgodzi się. – Skąd wiesz?
Dmitrij naprawdę nie pytał. Ich wieczorne rozmowy były przyjacielskie, ale mało romantyczne. Marina zachowywała dystans, a on nie odważył się go złamać. We wrześniu wydarzyło się coś, co zmieniło wszystko…
Dmitrij, przeglądając dokumenty w starych archiwach firmy, natknął się na teczkę z historią budynku. Okazało się, że w latach 90. mieściło się tu biuro firmy budowlanej „Lvivbud”. Dyrektorem firmy był Michaił Iwanowicz Sokolenko. Dmitrij usiadł na krześle z niedowierzaniem.
Sokolenko jest ojcem Mariny. Okazało się, że pracowała w tym samym budynku, w którym kiedyś pracował jej ojciec. Dokładniej zbadał dokumenty. Firma zbankrutowała w 1998 roku w czasie kryzysu finansowego.
Michaił Sokołenko stracił wszystko i wrócił do Lwowa, aby pracować w fabryce. Tego wieczoru Dmitrij opowiedział Marinie o swoim odkryciu. Zbladła. „Wiedziałaś?” – zapytał.
— Miałem przeczucie. Kiedy zobaczyłem adres w ogłoszeniu o pracę, pomyślałem, że to nie przypadek. — Czemu mi nie powiedziałeś? — Dlaczego?
Tata przegrał i nie chcę żyć przeszłością. Ale Dmitrij widział, jak bardzo jej było ciężko. W jej oczach pojawiły się łzy. Tymczasem ich związek zaczął być zauważany poza biurem.
W październiku w „Swietskiej Chronice” ukazał się artykuł: „Milioner Kowalczuk spotyka się z byłą baletnicą”. Artykułowi towarzyszyły zdjęcia z aukcji charytatywnej. „Skąd wzięli te zdjęcia?” – protestował Dmitrij. „To nie ma znaczenia” – powiedziała Marina.
Ważne, żeby wszyscy teraz wiedzieli. Artykuł miał konsekwencje. Rodzice niektórych uczniów Mariny przestali zabierać swoje dzieci na zajęcia. Sąsiedzi zaczęli patrzeć na nich z niepokojem.
Tymczasem w biurze pracownicy otwarcie rozmawiali o romansie szefa ze sprzątaczką. Co najgorsze, artykuł przykuł uwagę dużych inwestorów. W listopadzie Igor Wiktorowicz Rindyuk, przedstawiciel Grupy Północnej, odwiedził Dmitrija. „Dmitrij Siergiejewicz, musimy porozmawiać” – powiedział, zamykając drzwi biura.
„Tak, słucham”. „Nasza grupa jest gotowa zainwestować poważne pieniądze w waszą firmę. Ale jest jedno pytanie”. „Jakie?”
„Twoja reputacja. Inwestorzy są konserwatywni. Nie lubią skandali w prasie”. Dmitrij poczuł dreszcz w żołądku.
— Jakie skandale? — Spotykasz się ze sprzątaczką. To nie wygląda na poważne. — To moja prywatna sprawa.
„Oczywiście. Ale nasze inwestycje to również nasz biznes. Nie możemy ryzykować reputacji, angażując się w związek z kimś, kto jest przedmiotem plotek”. Rindyuk położył kontrakt na stole.
„Pięćdziesiąt milionów dolarów. Twoja firma stanie się liderem rynku. Ale potrzebujemy gwarancji stabilności”. Dmitrij zrozumiał aluzję.
Stabilność oznaczała zerwanie z Mariną. „Muszę pomyśleć”. „Oczywiście. Masz tydzień”.
Tego wieczoru Dmitrij siedział w swoim biurze i przeglądał kontrakt. Pięćdziesiąt milionów dolarów – więcej, niż zarobił w ciągu trzech lat. Takie pieniądze otwierały nieograniczone możliwości. Ale cena była zbyt wysoka.
Kiedy Marina przyjechała, opowiedział jej o rozmowie z Rindyukiem. „Rozumiem” – powiedziała spokojnie. „Co rozumiesz?” „Wybierzesz pieniądze”.
To normalne. – Jesteś taki pewien? – Dmitrij, jesteś biznesmenem. A ja jestem problemem dla twojego biznesu.
„Nie mów tak”. „To prawda. I wiesz co? Mam tego dość”.
Mam dość ukrywania się. Mam dość bycia przyczyną problemów innych ludzi. Marina zdjęła gumowe rękawiczki i położyła je na stole. „Jutro piszę list rezygnacyjny”.
„Dokąd jedziesz?” „Do Lwowa. Jest tam szkoła baletowa, która chce mnie zatrudnić jako nauczyciela”. Dmitrij poczuł panikę.
„Czekaj, potrzebuję czasu do namysłu”. „O czym mam myśleć?” Wybór był oczywisty. Następnego dnia Marina rzeczywiście napisała rezygnację.
Aleksiej próbował odwieść Dmitrija od pochopnych decyzji. „Dima, rozumiesz, że jesteś w niej zakochany, prawda?” „Rozumiem”. „To powiedz jej to”.
— I co z tego? Poprosić ją, żeby została kochanką bogatego człowieka? Jest dumna. — A co z poproszeniem jej, żeby została jego żoną?
Dmitrij milczał. Bał się, że Marina odmówi. Bał się, że nie będzie w stanie mu wybaczyć wahania w sprawie kontraktu. Bał się własnych uczuć.
15 grudnia spotkali się po raz ostatni w tej samej kawiarni, w której kiedyś przegadali całą noc. „Podpisałem kontrakt” – powiedział Dmitrij. Marina skinęła głową. „Zgadza się”.
„Ale chcę, żebyś wiedział: kocham cię”. Spojrzała na niego oczami pełnymi łez. „I kocham cię. Ale to nie wystarczy”.
— Dlaczego? — Bo miłość to nie tylko uczucie. To wybór. A ty dokonałeś swojego.
Marina wstała od stołu. „Powodzenia, Dmitrij. Jesteś dobrym człowiekiem, tylko trochę zagubionym”. „Marina, zaczekaj”.
Ale ona już zmierzała do wyjścia. Dmitrij patrzył, jak odchodzi, zdając sobie sprawę, że stracił najważniejszą rzecz w swoim życiu. Następnego dnia Marina wyjechała do Lwowa. A Dmitrij został z kontraktem na 50 milionów dolarów i pustką w sercu.
Rok minął jak jeden niekończący się, szary dzień. Dmitrij otrzymał swoje 50 milionów, rozwinął firmę i otworzył nowe biura w trzech miastach. Magazyny opisywały go jako jednego z najbardziej utytułowanych młodych przedsiębiorców na Ukrainie. Ale każdego wieczoru, mijając sprzątaczkę w biurze, myślał o Marinie.
„Wyglądasz okropnie” – powiedział Aleksiej w kolejny poniedziałek. „Kiedy ostatnio dobrze spałeś?” „Nie pamiętam”. „Dima, nie możesz tego zrobić”.
Znajdź sobie kobietę i baw się dobrze. Dmitrij próbował. Umawiał się na randki z córkami biznesmenów, modelek i aktorek. Wszystkie były piękne, inteligentne i odpowiednie.
Ale kiedy się śmiali, przypominał sobie śmiech Mariny. Kiedy rozmawiali o sztuce, myślał o tym, jak Marina opowiadała o Szewczence. W maju, dokładnie rok po ich pierwszej rozmowie w kawiarni, Dmitrij nie mógł już tego znieść. Znalazł numer szkoły baletowej we Lwowie i zadzwonił.
„Marina Sokolenko?” zapytała sekretarka. „Już u nas nie pracuje”. „A gdzie pracuje?”
Yo Make również polubił
Mąż po 17 latach małżeństwa z Inną postanowił ją zostawić dla młodego studenta, nie spodziewał się jednak, że żona pożegna go
7 sposobów na poprawę krążenia limfatycznego, zmniejszenie obrzęków i eliminację toksyn
Pij 1 szklankę przed śniadaniem przez 5 dni, a Twój tłuszcz na brzuchu całkowicie zniknie
Smutna wiadomość dla kierowców powyżej 70. roku życia: wkrótce nie będą już mogli…