Mój mąż zostawił mnie dla młodszej, bogatej kobiety, a moja teściowa z radością przeprowadziła się do jej rezydencji, mówiąc mi na pożegnanie: „Zostań tu i zgnij, biedaczko!”. Kiedy 30 dni później wyrzucili mnie z mieszkania i pojawili się u mnie z walizkami, przywitałam ich w taki sposób, że taksówkarz się zakrztusił… – Page 9 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój mąż zostawił mnie dla młodszej, bogatej kobiety, a moja teściowa z radością przeprowadziła się do jej rezydencji, mówiąc mi na pożegnanie: „Zostań tu i zgnij, biedaczko!”. Kiedy 30 dni później wyrzucili mnie z mieszkania i pojawili się u mnie z walizkami, przywitałam ich w taki sposób, że taksówkarz się zakrztusił…

„Wszystko zabraliście?” – zapytał Maksym po raz setny, sprawdzając plecaki. „Chyba tak” – odparła Olesia, rozglądając się po mieszkaniu. „Paszporty, bilety, pieniądze, dokumenty Norda, wszystko na miejscu”.

„No to chodźmy” – uśmiechnął się. „Jezioro na nas czeka”.

Schodzili po schodach z torbami i plecakami, gdy z wejścia dobiegł dziwny hałas. Nord stał się czujny, futro na karku stanęło mu dęba, a z ciemności wyłoniła się postać – Emma Walerjewna. Wyglądała jeszcze gorzej niż poprzednio, wychudła, z przekrwionymi oczami i pogniecionym ubraniem.

„Olesiu” – powiedziała, robiąc krok naprzód – „muszę z tobą porozmawiać. To ważne”. Maksym instynktownie stanął między Olesią a teściową.

„Przepraszam, ale się spieszymy. Nasz pociąg odjeżdża za godzinę”. „To chwilkę potrwa” – powiedziała Emma Waleriewna, wpatrując się w Olesję. „Proszę, chodzi o Romana”.

„Co mu jest?” – zapytała mimowolnie Olesia, czując narastający w niej niepokój. „Jest w szpitalu” – odpowiedziała cicho teściowa. „Próba samobójcza”.

Olesia poczuła, jak grunt pod jej stopami drży. „Co?” „Wczoraj w nocy” – powiedziała cicho Emma Waleriewna, ale każde słowo dźwięczało w uszach Olesi jak grzmot. „Wziął tabletkę nasenną zmieszaną z alkoholem”.

Znalazłem go i wezwałem karetkę. Zostawił list. Dla ciebie.

Wyciągnęła kopertę, ale Olesia stała tam, wpatrując się w nią jak w jadowitego węża. „Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało” – powiedział stanowczo Maksym. „Ale nie możesz winić Olesi za to”.

Twój syn jest dorosły, a jego czyny są jego własnym wyborem. „Nie oskarżam” – Emma Waleriewna pokręciła głową. „Chciałam tylko, żeby wiedziała i zrozumiała jego słowa”.

„W którym szpitalu on jest?” – zapytała Olesia, ignorując ostrzegawcze spojrzenie Maksima. „W szpitalu rejonowym” – odpowiedziała teściowa. „Na oddziale intensywnej terapii”.

Jego stan był stabilny, ale nie odzyskał jeszcze przytomności. Olesia milczała, analizując sytuację. W głębi duszy chciała natychmiast pojechać do szpitala, upewnić się, że Roman jest cały i zdrowy.

Jakaś jej część krzyczała, że ​​to manipulacja, próba sabotażu ich podróży i wciągnięcia jej z powrotem w toksyczny związek. „Możemy przełożyć wyjazd o jeden dzień” – powiedział cicho Maksym, widząc jej konsternację – „jeśli chcesz się upewnić, że nic mu nie jest”. „Nie” – Olesia stanowczo pokręciła głową.

„Nie idę do szpitala. To… to jest złe”. Zwróciła się do swojej byłej teściowej.

„Powiedz Romanowi, kiedy się obudzi, że współczuję mu i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Ale nie mogę i nie będę brać odpowiedzialności za jego życie i wybory. Wyjeżdżam zgodnie z planem i nie będę czytać żadnych notatek”.

Ale może… „Nie” – powiedziała stanowczo Olesia. „Jeśli znowu spróbuje zrobić sobie krzywdę, to będzie jego decyzja, nie moja”. „Powinnaś udać się do psychiatrów, specjalistów od kryzysów, ale nie do mnie”.

Nie jestem już częścią twojego życia i nie mogę nią być, nawet gdybym chciała. Emma Waleriewna spojrzała na nią z mieszaniną zaskoczenia i rozczarowania. „Zmieniłaś się?” – zapytała w końcu.

„Nigdy byś tego wcześniej nie zrobił…” „Zgadza się” – Olesya skinęła głową. „Zmieniłam się. Nie pozwolę już nikomu mną szantażować ani manipulować, nawet w tak poważnych sprawach jak próba samobójcza”.

Ominęła zmarzniętą teściową i skierowała się do wyjścia, czując, jak ramię Maxima ją podtrzymuje. Nord posłusznie szedł za nimi, od czasu do czasu zerkając na dziwną kobietę stojącą w półmroku wejścia. Ulica była chłodna i cicha; przedświtowy zmierzch skąpał miasto w delikatnej poświacie, zwiastując pogodny, słoneczny dzień.

Taksówka już czekała przy wejściu, a kierowca pomagał im załadować bagaże. „Jesteście pewni?” – zapytał cicho Maksym, gdy wsiadali. Olesia zastanawiała się, czy jest pewna, czy dręczy ją sumienie, czy martwi się o dobro byłego męża. Tak, oczywiście, że się martwiła, tak jak człowiek może martwić się o drugiego.

Współczuła Romanowi, współczuła jego cierpieniu i bólowi, ale wiedziała na pewno, że nie może i nie powinna zostać jego wybawicielką, sensem życia. To byłoby niesprawiedliwe wobec niego, wobec niej samej, wobec Maxima. „Tak” – odpowiedziała w końcu – „jestem pewna”.

Jedziemy nad jezioro, zgodnie z planem, i życzę Romanowi… Romanowi prawdziwej pomocy i wsparcia. Ale nie ode mnie. Maksym skinął głową i ścisnął ją mocniej za rękę…

Nord położył głowę na jej kolanach, jakby wyczuwając jej stan emocjonalny. Taksówka ruszyła, zabierając ich z domu, z przeszłości, z bolesnych wspomnień, ku nowym horyzontom i nowemu życiu. Jezioro powitało ich bajkowym pięknem.

Bezkresne błękitne jezioro, otoczone majestatycznymi górami, najczystsze powietrze przesycone zapachem ziół i igieł sosnowych – wszystko to pozwoliło im zapomnieć o zgiełku miasta i jego problemach. Wynajęli mały domek nad brzegiem morza, należący do miejscowego gajowego – prostą drewnianą konstrukcję z piecem, skrzypiącymi podłogami i zachwycającym widokiem z okien. Nord był zachwycony nowymi zapachami, niekończącymi się otwartymi przestrzeniami do biegania i wieloma ciekawymi miejscami do zwiedzania.

Przez pierwsze kilka dni po prostu odpoczywali, spacerowali brzegiem morza, pływali w lodowatej wodzie i grillowali kebaby na świeżym powietrzu. Olesia czuła, jak napięcie ostatnich tygodni stopniowo ustępuje miejsca spokojowi i radości z prostych rzeczy – wschodu słońca nad jeziorem, wieczornego ogniska, cichych rozmów z Maksymem pod rozgwieżdżonym niebem. Trzeciego dnia zaczął padać deszcz.

Zostali w małym domku, rozpalili ogień w piecu i usiedli przy oknie z książkami, obserwując krople deszczu spływające po szybie i falowanie jeziora w silnych podmuchach wiatru. „O czym myślisz?” zapytał Maksym, zauważając zamyślony wyraz jej twarzy. „O życiu” – uśmiechnęła się Olesia.

„O tym, jak dziwnie to wszystko się układa. Dwa lata temu byłam nieszczęśliwą żoną, która próbowała zadowolić wymagającą teściową, a teraz siedzę nad jeziorem z mężczyzną, który akceptuje mnie taką, jaka jestem. To się nazywa »znalezienie swojego miejsca na świecie«” – powiedział Maxim, obejmując ją ramieniem.

Miejsce, w którym możesz być sobą, bez masek i udawania. „A co z Romanem?” zapytała cicho. „Myślisz, że wszystko z nim w porządku?” „Nie wiem” – odpowiedział szczerze Maksym – „ale wierzę, że otrzyma potrzebną pomoc i że pewnego dnia on również znajdzie swoje miejsce i szczęście”.

Olesia skinęła głową, patrząc na srebrzystą taflę jeziora widoczną przez deszcz. Nie czuła wyrzutów sumienia, że ​​odeszła, że ​​nie pobiegła do szpitala, że ​​nie przeczytała listu pożegnalnego, ale gdzieś głęboko w jej sercu tlił się promyk nadziei, że jej były mąż pokona swoje demony i odnajdzie spokój. „Chcę ci coś powiedzieć” – powiedział nagle Maksym, odwracając się do niej.

„Planowałem zrobić to w bardziej romantycznej scenerii, ale…” Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je. W środku znajdował się prosty srebrny pierścionek z małym szafirem. „Wiem, że nie jesteśmy razem długo” – powiedział, patrząc jej w oczy.

„Po tym wszystkim, przez co przeszłaś, oświadczanie się może wydawać się przedwczesne, ale chcę, żebyś wiedziała. Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Nie musisz odpowiadać teraz, możesz o tym myśleć, ile tylko zechcesz”.

Olesya spojrzała na pierścionek, czując, jak ciepło rozlewa się po jej piersi. To było tak różne od jej pierwszych oświadczyn, kiedy Roman dał jej drogi pierścionek z diamentem i od razu zaczął planować ślub, nie zważając zbytnio na jej zdanie. Maxim oferował jej wybór, czas i przestrzeń do podjęcia decyzji, a to był chyba najcenniejszy dar.

„Nie potrzebuję czasu” – powiedziała cicho, wyciągając rękę. „Ja też cię kocham. I tak, wyjdę za ciebie za mąż”.

Wsunął pierścionek na jej palec i siedzieli długo, obejmując się, wsłuchując się w szum deszczu i trzask drewna w piecu. Nord, jakby wyczuwając powagę chwili, leżał cicho u ich stóp, od czasu do czasu unosząc głowę, by sprawdzić, co u gospodarzy. Tego wieczoru, zasypiając przy szumie deszczu, Olesia rozmyślała o dziwnych zrządzeniach losu, o tym, jak wydarzenia pozornie katastrofalne mogą prowadzić do nieoczekiwanego szczęścia i o tym, jak ważne jest, by pozostać wiernym sobie, nawet gdy cały świat próbuje zmusić cię do zmiany.

Wakacje minęły im błyskawicznie, wędrując malowniczymi szlakami, pływając łódką po jeziorze i poznając miejscowych oraz ich tradycje. Nord zaprzyjaźnił się z wiejskimi psami i każdego wieczoru wracał zadowolony i zmęczony bieganiem. Po powrocie do miasta, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Olesya, był telefon do szpitala, aby sprawdzić stan Romana.

Poinformowano ją, że został wypisany ze szpitala dwa tygodnie temu i wysłany do ośrodka rehabilitacyjnego na własną prośbę. „Myślisz, że on naprawdę chce pomocy?” – zapytała Maxima po podzieleniu się tą nowiną. „Mam nadzieję” – odpowiedział.

„Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że masz problem”. Wydawało się, że w końcu zrozumiał. Olesya skinęła głową z ulgą.

Być może ten straszny epizod stał się dla Roman punktem wyjścia do nowego życia, tak jak rozwód był dla niej. Kilka dni później otrzymała list. Zwykły, papierowy, wysłany pocztą.

Na kopercie nie było adresu zwrotnego, tylko jej imię i nazwisko, starannie napisane znajomym charakterem pisma. Wewnątrz znajdowała się karteczka z krótką wiadomością: „Olesiu, wybacz mi za całe cierpienie, które ci wyrządziłem”.

I za ostatnią próbę manipulacji. Miałeś rację. Powinienem sam rozwiązywać swoje problemy, a nie zrzucać je na ciebie.

Jestem teraz w klinice i szukam pomocy. Przede mną długa droga, ale jestem zdeterminowany, żeby ją osiągnąć. Widziałem Twoje zdjęcie znad jeziora w mediach społecznościowych…

Wyglądasz na szczęśliwą, a ja naprawdę się cieszę. Nie martw się o mnie i nie odpisuj na ten list. Po prostu wiedz, że ze mną wszystko w porządku i nie będę już ingerować w twoje życie.

„Życzę ci wszystkiego najlepszego, Romanie.” Olesya przeczytała list kilka razy, czując, jak łzy napływają jej do oczu.

Nie łzy żalu czy smutku, lecz ulgi, jakby ostatnia nić łącząca ją z przeszłością w końcu pękła, uwalniając ją całkowicie. Ona i Maksym postanowili zorganizować skromny ślub późną jesienią, tylko w gronie najbliższych przyjaciół, bez wystawnych ceremonii i hucznych biesiad. Olesia nie chciała powtórki pierwszej uroczystości, gdzie gwiazdą nie była ona, a jej teściowa, która decydowała o wszystkim – od menu po listę gości.

Przygotowania szły pełną parą. Znaleźli przytulną restaurację nad brzegiem rzeki, zamówili proste, ale eleganckie zaproszenia i wybrali muzykę do pierwszego tańca. Maksym nalegał, aby Olesia kupiła suknię, którą naprawdę kocha, a nie taką „przygotowaną na ślub”.

Ostatecznie zdecydowała się na delikatną, niebieską sukienkę, która idealnie pasowała do jej oczu i srebrnego pierścionka z szafirem. Tydzień przed ślubem, spacerując z Nordem po parku, Olesia zauważyła znajomą postać na ławce nad stawem. Emma Waleriewna siedziała owinięta szalikiem, wpatrując się w kaczki pływające w wodzie.

Wyglądała na spokojną i cichą, jakby pogodzoną z życiem. Jej pierwszym odruchem było odwrócenie się i odejście. Ale coś powstrzymało Olesję.

Być może to była ciekawość, a może chęć zakończenia tej historii. „Cześć” – powiedziała, podchodząc bliżej. Emma Waleriewna wzdrygnęła się i odwróciła.

„Olesiu, cześć”. Milczeli, niepewni, co sobie powiedzieć. Nord z zainteresowaniem powąchał byłą właścicielkę swojej babci, ale nie okazał ani wrogości, ani szczególnej radości.

„Jak się czuje Roman?” – zapytała w końcu Olesya. „Lepiej” – skinęła głową Emma Waleriewna. „Jest w ośrodku rehabilitacyjnym”.

„Rozmawia z psychologami, bierze leki, dzwoni codziennie, żeby powiedzieć, jak mu idą zajęcia. To dobrze” – powiedziała szczerze Olesya. „Cieszę się, że otrzymuje pomoc”.

Zapadła kolejna cisza. Emma Waleriewna niepewnie bawiła się rączką torebki. „Muszę cię przeprosić za to, jak cię traktowałam przez te wszystkie lata, za przychodzenie do twojego domu po rozwodzie, za tę scenę przed twoim wyjazdem, za wszystko”.

Olesya skinęła głową, przyjmując przeprosiny. „Dziękuję. To dla mnie ważne”.

„Byłam okropną teściową” – kontynuowała Emma Waleriewna, patrząc na wodę. „Okropną matką też. Całe życie próbowałam kontrolować Romana, podejmować za niego decyzje, planować jego los”.

I do tego to doprowadziło. O mało się nie zabił, a ja zostałem zupełnie sam. „Nie jesteś sam” – zaprotestowała cicho Olesia.

„Masz syna, który obecnie walczy o życie i zdrowie i myślę, że naprawdę potrzebuje twojego wsparcia”. „Tak, oczywiście” – Emma Waleriewna skinęła głową. „Modlę się każdego dnia, żeby wyzdrowiał, żeby odnalazł szczęście…”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

„Kiedy medycyna zwraca się przeciwko tobie: zapomniana strona uzdrawiania”

Rodzaje leków, które najprawdopodobniej szkodzą mózgowi Nie każda tabletka jest niebezpieczna, ale niektóre kategorie leków wymagają szczególnej ostrożności. Oto te, ...

Liść laurowy jest 100 000 razy silniejszy niż botoks? | Naturalny środek na zmarszczki nawet w wieku 70 lat!

1 ½ szklanki wody Opcjonalnie: 1 łyżeczka wody różanej lub kilka kropli olejku z witaminą E Sposób przygotowania: Gotuj liście ...

7 oznak i objawów stłuszczenia wątroby i jak leczyć je naturalnie

3. Dieta bogata w błonnik: Błonnik zawarty w owocach, warzywach, roślinach strączkowych i pełnych ziarnach pomaga regulować metabolizm tłuszczu i ...

Pozostawieni przez miłość: walka matki o przetrwanie i spotkanie, którego nikt się nie spodziewał

Śledztwo się rozwija W ciągu kolejnych dni, dzięki przesłuchaniom policji i gromadzeniu dowodów, pełny zakres planów Marcusa stał się jasny ...

Leave a Comment