Mój wnuk zadzwonił do mnie o 5 rano: „Babciu, proszę… nie zakładaj dziś czerwonego płaszcza”. Jego głos drżał. „Dlaczego?” – zapytałam. „Wkrótce zrozumiesz” – wyszeptał. O 9 rano poszłam złapać autobus. Kiedy dotarłam na miejsce, zamarłam – i zrozumiałam dokładnie, co miał na myśli.
Telefon zadzwonił dokładnie o piątej rano. Wiem, bo już nie spałem, siedząc w bujanym fotelu babci przy oknie, obserwując, jak ciemność powoli ustępuje miejsca montańskiemu świtowi. W wieku sześćdziesięciu trzech lat sen przychodzi fragmentarycznie, rozproszony jak elementy układanki, których nie potrafię już do końca złożyć w całość.
Kiedy zobaczyłem imię Danny’ego na ekranie, serce podskoczyło mi do gardła. Mój wnuk nigdy nie dzwonił o tej porze. Nigdy.
„Babciu?” Jego głos był ledwie szeptem, drżącym jak płomień świecy na wietrze.
„Danny, kochanie, co się stało?”
„Babciu, proszę. Musisz mnie wysłuchać”. W jego głosie było coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Strach zmieszał się z straszliwą naglącą potrzebą. „Nie zakładaj dziś czerwonego płaszcza. Proszę”.
Zerknęłam na wieszak, na którym wisiał mój wiśniowoczerwony zimowy płaszcz. Kupiłam go trzy lata temu, wydatek, który usprawiedliwiłam, bo dzięki niemu byłam widoczna na ciemnych, wiejskich drogach. Bezpieczna.
„Danny, o czym mówisz?”
„Tylko proszę, Babciu, nie noś tego. Ubierz się w coś innego. Obiecaj mi.”
„Przerażasz mnie, kochanie. Gdzie jesteś? Wszystko w porządku?”
„Nie mogę teraz wyjaśnić. Wkrótce zrozumiesz. Tylko mi obiecaj”. Połączenie zostało przerwane.
Siedziałam tam, z telefonem chłodzącym się przy uchu, wpatrując się w ten czerwony płaszcz. Nie miałam go na sobie. Zamiast tego włożyłam swoją starą brązową kurtkę, tę ze zdartymi łokciami, którą zazwyczaj zostawiałam do stodoły. Coś w głosie Danny’ego, jakiś babciny instynkt, podpowiadało mi, żebym zaufała mu bezgranicznie.
O dziewiątej szłam naszym długim, żwirowym podjazdem w stronę drogi powiatowej, gdzie zatrzymywał się autobus. Jeździłam tym samym autobusem do miasta w każdy wtorek i piątek od pięciu lat, odkąd odszedł mój mąż, Frank . Ta rutyna była kojąca. Ale dzisiaj autobusu nie było.
Zamiast nich stały radiowozy, cztery, a ich światła malowały szary poranek natarczywymi czerwonymi i niebieskimi barwami. Żółta taśma rozciągnięta była na przystanku autobusowym, gdzie czekałem niezliczoną ilość razy.
Szeryf Tom Brennan zobaczył, że się zbliżam, i zrobił krok naprzód, unosząc rękę. „Pani Alexio Foster , musi się pani odsunąć”.
„Tom, co się stało? Muszę złapać autobus.”


Yo Make również polubił
Prosty przepis na chleb bez wyrabiania
Smażona wołowina w bogatym sosie winnym – smak, który doprowadzi Cię do szaleństwa!
Chleb wypełniony domowymi składnikami: pyszny przepis na płaski chleb
Nazywał ją żałosną służącą i odszedł do innej. Lecz gdy wrócił, spotkała go niespodzianka, której się nie spodziewał