W sobotę rano zadzwoniłam do Rachel. Nikt nie odebrał. Zostawiłam wiadomość. Dzwoniłam ponownie w sobotę wieczorem, w niedzielę rano, w niedzielę wieczorem. Nic. Z jednego tygodnia zrobiły się dwa. Pediatra potwierdził moje podejrzenia. „On jest autystyczny, pani Cooper. Czy ktoś z panią rozmawiał o tym, żeby go zbadać?”. Jego matka powinna była. Lekarz powoli skinął głową. „No cóż, teraz sobie pani z tym radzi”.
Zapisałem go na terapię: logopedyczną, zajęciową i behawioralną. Dowiedziałem się, że potrzebuje tego samego śniadania każdego dnia – jajecznicy, tostów ciętych z rogu na róg, niczego nie dotykać. Nauczyłem się, że droga na terapię musi być precyzyjna, bo inaczej będzie krzyczał. Nauczyłem się go nie dotykać, chyba że sam zainicjuje. Nauczyłem się obserwować, zamiast działać.
Dwa tygodnie po przyjściu Ethana na świat zastałem go układającego samochodziki według gradientu kolorów, odcieni tak subtelnych, że musiałem mrużyć oczy. Tworzył idealny porządek z chaosu.
Nadszedł grudzień. Rachel wciąż nie dzwoniła. Przestałam próbować zmusić Ethana, żeby na mnie spojrzał, przestałam go naciskać, żeby mówił. Po prostu wszystko pozostało takie samo: to samo śniadanie, te same programy, ta sama rutyna przed snem (tylko ja, mówiąca dobranoc od progu). Uspokoił się. Nie był szczęśliwy, ale też mniej spanikowany.
W Wigilię piekłam ciasteczka cukrowe, kiedy zadzwonił telefon. Rachel. „Mamo” – jej głos był beznamiętny. „Dzięki Bogu” – zaczęłam. „Kiedy po niego przyjedziesz?”
„Nie mogę już tego robić, mamo.”
“Co?”
„On jest twój. Próbowałam, naprawdę próbowałam, ale nie mogę”. Jej głos się załamał. „Po prostu nie mogę”.
„Rachel, czekaj…” Połączenie zostało przerwane. Oddzwoniłam. Poczta głosowa. Ciasteczka się przypalały, dym unosił się kłębami. Wyłączyłam piekarnik i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o szafkę. W drzwiach pojawił się Ethan. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, po czym podszedł do blatu, wziął swój żółty kubek i przyniósł mi go, stawiając na podłodze obok mnie, po czym wrócił do salonu. Płakałam, siedząc tam z przypalonymi ciasteczkami i żółtym plastikowym kubkiem.
Lata się zatarły. Wszystko pozostało niezmienne dla Ethana. To samo śniadanie, te same trasy, te same rutyny. Konsekwencja była jego kotwicą. W wieku sześciu lat zafascynowały go magnetyczne litery, układanie ich we wzory, których nie rozumiałam. Potem pojawiły się zeszyty pełne symboli – kółek, linii, ptaszków. Jego terapeutka, dr Lynn, wyjaśniła: „Śledzi swój świat. To pomaga mu czuć się bezpiecznie. Pozwól mu to robić”.
W wieku siedmiu lat symbole stały się literami, a potem krótkimi słowami. W wieku ośmiu lat – pełnymi zdaniami: dokumentującymi czas, posiłki, miejsca, wydarzenia. Nauczył się nawiązywać przelotny kontakt wzrokowy, tolerować zakupy spożywcze (o tej samej porze co tydzień) i ufać, że nie odejdę.
Pewnego ranka, gdy miał osiem lat, siedział przy śniadaniu i pisał w swoim notatniku: „Dlaczego mama odeszła?”
O mało nie upuściłam szpatułki. Trzy lata prawie milczenia, potem pojedyncze słowa, a teraz to. Usiadłam naprzeciwko niego. „Powiedziała, że nie da rady”.
Skinął głową, coś napisał i znowu wpatrywał się w kartkę. Skończyłam robić śniadanie, postawiłam mu talerz, po czym poszłam do łazienki i płakałam, żeby mnie nie słyszał. Powiedziałam mu prawdę. To, jajka, tosty i żółty kubek, to wszystko, co miałam mu do zaoferowania.
Kiedy miał dziewięć lat i zaczynał czwartą klasę, szkoła chciała go przenieść. „Ethanowi lepiej byłoby w naszej klasie dla uczniów ze specjalnymi potrzebami” – powiedział dyrektor Andrews przez telefon. „Pozostali uczniowie postępują w innym tempie”.
„Ethan nadąża za pracą” – nalegałem.
„Chodzi o zachowanie. Nie uczestniczy w zajęciach grupowych. Zakrył uszy na lekcji muzyki”.
„Ma problemy sensoryczne!”
„Mamy program przeznaczony dla dzieci takich jak Ethan” – powiedział dyrektor z wyższością. „Byłoby to mniej stresujące dla wszystkich”. Miał na myśli mniej stresujące dla nauczyciela .
Zażądałem spotkania w sprawie indywidualnego programu edukacyjnego (IEP). Spędziłem trzy dni na przygotowaniach, zbierając wszystkie świadectwa, notatki z terapii, wszystkie dokumenty potwierdzające, że Ethan nie jest niezdolny, tylko po prostu inny. Czytał lepiej niż jego klasa; jego matematyka wyprzedzała go o dwa lata.
Spotkanie było napięte. Nauczycielka, pani Brennan, odezwała się pierwsza. „Ethan to miły chłopiec, ale ma problemy z nawiązywaniem kontaktów towarzyskich”.


Yo Make również polubił
Czy potrafisz rozwiązać te zagadki?
Masz ochotę zjeść coś słodkiego, ale nie zaburzając przy tym swojej zdrowej diety?
Odchudzająca zupa dyniowa
Lekarz ujawnia 7 ukrytych problemów z paznokciami: co mogą oznaczać