Klucze wciąż były ciepłe w mojej dłoni, kiedy pchałam się przez drzwi wejściowe, a torby z zakupami wrzynały mi się w nadgarstki. Sobotnie popołudniowe światło sączyło się przez zasłony w salonie, rzucając na wszystko tę delikatną, wiosenną poświatę, która zazwyczaj wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Nie dzisiaj.
Harry leżał rozwalony w moim skórzanym fotelu – ostatnim podarunku, jaki Martha mi dała, zanim zabrał ją rak. Jego stopy w skarpetkach były podparte, a na wpół pusta butelka po piwie zwisała mu z palców. Pilot leżał na jego brzuchu, jakby to miejsce należało do niego.
„Stary” – nawet nie oderwał wzroku od meczu koszykówki. „Przynieś mi jeszcze jedno piwo z lodówki, skoro już wstałeś”.
Powoli odstawiłam torby z zakupami. Plastikowe uchwyty zostawiły czerwone ślady na moich dłoniach. „Słucham?”
„Słyszałeś mnie” – Harry wpatrywał się w telewizor. „Coronę. Nie tę tandetę, którą pijesz”.
Coś zimnego zapadło mi w piersi. Kupiłam te Corony specjalnie dla niego, za pieniądze z ubezpieczenia społecznego. „Harry, właśnie weszłam. Muszę odłożyć te zakupy”.
Teraz spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się ten znajomy wyraz – ten, który mówił, że jestem nierozsądny. „O co tyle hałasu? Już stoisz. Mnie jest wygodnie”.
„Najważniejsze jest to, że to mój dom”.
Stopy Harry’ego z hukiem uderzyły o podłogę. Wstał powoli, wykorzystując swój wzrost jak broń. „Twój dom? Zabawne, bo mieszkamy tu z twoją córką. Płacimy rachunki. Z moich pieniędzy”.
„Szczegóły” – podszedł bliżej. „Słuchaj, Clark, możemy to zrobić łatwo albo trudno. Chcesz tu dalej żyć w spokoju? Graj w piłkę. Proste.”


Yo Make również polubił
Policjanci zatrzymali kobietę bez powodu, ale zamarli, gdy pojawił się jej mąż z odznaką. To, co zaczęło się jako rutyna
Brak snu – niewidzialny wróg Twojego zdrowia!
Zalecana częstotliwość prania pościeli
Kilka kropli tego olejku eterycznego na pępku łagodzi ból i trawienie