„Sprzedaliśmy aktywa” – poprawił Greg. „Kyle potrzebował samochodu. Dostał staż w mojej firmie i nie może się pojawić w tej rozklekotanej Hondzie. Wizerunek to podstawa w nieruchomościach”.
Spojrzałem na Kyle’a. Uśmiechnął się krzywo, podrzucając kluczyki w powietrze. „Dzięki za kółka, stary. Nie martw się, jak sfinalizuję pierwszą transakcję, kupię ci Timexa”.
„Ten zegarek to wszystko, co po nim miałam” – wykrztusiłam. „Nie mogłaś go sprzedać”.
„Och, dorośnij, Leo!” Mama wstała, trzaskając serwetką. „Twój ojciec nie żyje! Nie dba o zegarek! Jesteśmy istotami żywymi i mamy potrzeby. Kyle ma przyszłość . Ten zegarek po prostu leżał w pudełku i pokrywał się kurzem. Dostał cztery tysiące dolarów w lombardzie w centrum. Wystarczyło na zaliczkę.”
„Cztery tysiące?” – zapytałem. „Sprzedałeś spadek po ojcu, żeby wpłacić zaliczkę na leasing?”
„To inwestycja w rodzinę” – powiedział Greg, dolewając szampana. „Powinieneś się cieszyć, że mogłeś się dołożyć”.
Spojrzałem na nich. Roszczeniowość. Okrucieństwo.
„Wyprowadzam się” – powiedziałem.
„Powodzenia” – zaśmiała się mama. „Nie stać cię na czynsz w tym mieście”.
Złapałem torbę. Nie spakowałem się. Po prostu wyszedłem.
Rozdział 2: Lombard
Tej nocy spałem w samochodzie. Następnego ranka opuściłem pracę i pojechałem pod adres, który znalazłem na zmiętym paragonie, który Greg zostawił w koszu.
Antyki i lombard Solomana.
Był to zakurzony, wąski sklepik wciśnięty między pralnię a sklep z e-papierosami. Dzwonek zadźwięczał, gdy wszedłem. W powietrzu unosił się zapach starego papieru i miedzi.
Za ladą siedział starszy mężczyzna. Wyglądał jak żółw – pomarszczona skóra, powolne ruchy i oczy, które widziały wszystko. Na czole miał lupę jubilerską.
„Czy mogę ci pomóc?” – wychrypiał.
„Mój ojczym był tu wczoraj” – powiedziałem, trzęsąc się rękami na szklanym blacie. „Sprzedał ci Rolexa Submarinera. Został mi skradziony. Chcę go odkupić”.
Pan Soloman poprawił okulary. Spojrzał na mnie, a potem wyciągnął księgę rachunkową spod lady.
„Wysoki facet? Sztuczna opalenizna? Sprzedał ją za cztery tysiące?”
„Tak. To on.”
„Mam go” – powiedział Soloman. „Ale nie mogę go po prostu oddać. Zapłaciłem za niego legalnie. Mam paragon z jego dowodem osobistym”.
„Zapłacę ci” – powiedziałem. „Mam… Mam dwa tysiące dolarów oszczędności. Resztę mogę zapłacić w ratach”.
Soloman westchnął. „Synu, to biznes. Schowałem to do sejfu. Miałem zamiar wystawić to w internecie za osiem. To zabytkowy przedmiot”.
„Proszę” – błagałem. „To mojego ojca. To wszystko, co mam”.
Soloman patrzył na mnie długo. Widział rozpacz. Widział smutek.
„Powiem ci co” – powiedział. „Muszę go wysłać do zegarmistrza, żeby sprawdził mechanizm i go wyczyścił. To zajmie kilka dni. Wróć w piątek. Jeśli masz całe cztery tysiące – tyle, ile zapłaciłem – odsprzedam ci go po kosztach własnych. Bez zysku. Tylko dlatego, że nie lubię gościa, który mi go sprzedał. Był niegrzeczny”.
„Dziękuję” – wyszeptałem. „Dziękuję”.
Wyszedłem ze sklepu zdeterminowany. Miałem trzy dni, żeby zebrać dwa tysiące dolarów. Sprzedałem konsolę do gier. Sprzedałem gitarę. Wziąłem dodatkowe zmiany. Nie jadłem.
W piątek rano miałem już pieniądze.
Wtedy zadzwonił mój telefon.


Yo Make również polubił
Domowy syrop na bazie marchwi do walki z przeziębieniem
7 ostrzegawczych znaków, że Twoje tętnice są zatkane
Łatwa meksykańska lasagne Taco
Jeśli zauważysz te czerwone kropki na skórze, oto co one oznaczają