„Kevin myśli, że zatrułeś herbatę jego siostry” – powiedziała. „Nie możesz tu zostać sam z nim i tak myśleć. Co, jeśli wróci? Co, jeśli będzie bardziej wściekły, niż brzmiał przez telefon?”
Miała rację.
Poszłam do sypialni i wrzuciłam ubrania do torby podróżnej. Ręce trzęsły mi się tak bardzo, że ledwo mogłam ją zamknąć. Wzięłam też laptopa – tego z fałszywymi postami na forum, które albo miały dowieść mojej niewinności, albo mnie potępić.
Jechaliśmy do mieszkania Mariny w milczeniu. Co chwila zerkała na mnie, jakby bała się, że się rozlecę. Twarz miałam spuchniętą od płaczu. Oczy piekły, a żołądek skręcał mi się z mdłości, które nie miały nic wspólnego z ciążą.
U siebie Marina zrobiła mi ziołową herbatę i zmusiła mnie do jej wypicia. Ironia losu o mało mnie nie zmusiła do odruchu wymiotnego, ale usiadła naprzeciwko mnie przy swoim malutkim kuchennym stoliku i kazała mi wszystko powtórzyć, tym razem robiąc notatki.
Każdy szczegół dotyczący mojego związku z Rachel.
Każdy okrutny komentarz z ostatniego roku.
Sześć miesięcy bez kontaktu odkąd Kevin w końcu usłyszał prawdę.
Marina zapisywała daty i godziny, tworząc oś czasu pokazującą, gdzie byłem w ciągu ostatnich kilku tygodni.
„Twój telefon będzie miał dane o lokalizacji” – powiedziała. „Karty kredytowe pokażą, gdzie robiłeś zakupy. Jeśli nie byłeś u Rachel, możemy to udowodnić”.
„A co z postami na forum?” – wyszeptałem. „A co z herbatą, w której wykryto miodlę polej?”
Cokolwiek to było, ktoś fizycznie przyniósł herbatę do domu Rachel. Ktoś w ciąży, na tyle brzemienny, że sąsiadka myślała, że to ja.
Tej nocy prawie nie spałam na kanapie Mariny. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam twarz Rachel, kiedy ogłosiła ciążę w Święto Dziękczynienia, patrzącą prosto na mnie, gdy mówiła, że ma nadzieję, że jej dziecko będzie pierwszym wnukiem, który „naprawdę da sobie radę”.
Widziałam wyraz twarzy Kevina, gdy osiem miesięcy temu przyszedł do domu Rachel i zastał mnie płaczącą.
Słyszałem jego głos wcześniej tego dnia, zimny jak lód.
„Co zrobiłeś?”
Około trzeciej nad ranem dałem sobie spokój i otworzyłem laptopa. Forum wciąż tam było, wciąż wyświetlając te okropne wyszukiwania pod moim nazwiskiem. Próbowałem dowiedzieć się, skąd pochodzą posty i na jakim komputerze zostały napisane, ale nie znałem się wystarczająco na technologii.
To właśnie musiałby ustalić prawnik.


Yo Make również polubił
„Marino Pietrowna, mówiłem ci, że nie kupimy tego mieszkania!” Nie mogłem już wytrzymać, kiedy zobaczyłem teściową u notariusza z naszymi dokumentami.
Ryż jako nawóz dla storczyków: zrównoważone i opłacalne podejście
Włoska szarlotka w mgnieniu oka: Szybki przepis na smakowity deser
Naturalny środek wspomagający trawienie i zdrowie serca