Rozpoczęła się dyskusja, pełna gestów i oburzenia. Rzucali argumentami w stylu przecież jesteśmy rodziną! i to wyzysk!, a ja spokojnie odpowiadałam to rachunki i to jedzenie, które zjadasz. Gdy wspomniałam o opłatach za prąd, córka nawet się przeżegnała.
Ale ja gotuję! wykrzyknęła, jakby to był jej as w rękawie.
Gotujesz? spytałam. Masz na myśli tę aromatyczną kaszę, która w zeszłym tygodniu była tak twarda, że nawet pies odmówił jej jedzenia? On, nawiasem mówiąc, żuje skarpetki.
Syn spróbował innej taktyki szantażu:
No to wynosimy się! Wynosimy, a ty zostaniesz sama!
Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam okulary i z uśmiechem Buddy odparłam:
Synku, kiedy dokładnie planujecie się wyprowadzić? Bo słyszę to od dziesięciu lat.
I znów cisza. Córka wbiła wzrok w telefon, pies położył się na podłodze jak świadek, który nie chce brać udziału w procesie.
Po długich negocjacjach niemal dyplomatycznych, na poziomie ONZ osiągnęliśmy kompromis: na razie nie pobieram czynszu. Ale zobowiązali się płacić połowę za internet i codziennie wynosić śmieci.
Minął tydzień. Śmieci, oczywiście, nikt nie wynosi. Pewnie liczą, że worki same teleportują się do śmietnika o północy. A gdy przypominam, robią ich miny obrażone, jakbym kazała im sprzedać nerkę.
Najzabawniejsze jest to, jak teraz chodzą po domu. Powoli, z godnością, patrzą na mnie jak na dyktatora. Wczoraj usłyszałam, jak córka mówi do psa:
Spójrz, Burek, żyjemy teraz w reżimie. U mamy feudalizm.


Yo Make również polubił
Marzysz o pięknych nogach? Poświęć na to 12 minut dziennie i zobacz efekty!
Twoje ucho – brama do holistycznego uzdrawiania
Pieczeń rzymska z jajkiem, czosnkiem niedźwiedzim i musztardą francuską.
Kurkuma, cebula, imbir, miód: Oto jak przygotować przepis