„Potrzebuję potwierdzenia” – warknął Aleksiej, robiąc krok w stronę stołu. „Otwórz i czytaj”. „Na głos.
„Chcę usłyszeć, jak jej kłamstwa rozsypują się w pył”. Boris otworzył teczkę z ledwo słyszalnym westchnieniem. Sofia Kim, 16 lat.
Nie ma obywatelstwa i jest uchodźcą. Jego rodzice, Wasilij i Olga Kim, zginęli w wypadku samochodowym trzy lata temu. „Uchodźca” – warknął pogardliwie Aleksiej.
„Sierota”. Klasyczna opowieść wzbudzająca litość. Dalej.
Mieszka ze starszą siostrą, 21-letnią Anną Kim, w wynajętym mieszkaniu w dzielnicy Padoł, przy ulicy Sahajdacznego 42. Jej siostra pracuje na dwa etaty: w dzień jako kelnerka, a w nocy jako sprzątaczka. Sama Sofia nie ma formalnego zatrudnienia; wieczorami pomaga siostrze w sprzątaniu, żeby związać koniec z końcem.
On nie chodzi do szkoły. „On nie chodzi do szkoły” – zaśmiał się triumfalnie Aleksiej. Śmiech był nieprzyjemny, szczekający.
„Oczywiście! Jak ona może mówić ośmioma językami, skoro nawet nie chodzi do szkoły?” „Wszystko jasne. Sprawa zamknięta. Możesz spalić tę makulaturę”.
Boris się nie poruszył. „Proszę pana, to nie wszystko”. „Co jeszcze mogłoby się wydarzyć?” – zapytał zirytowany Aleksiej.
„Według moich danych nie chodzi do szkoły, bo nie ma wymaganych dokumentów. Ale spędza każdy dzień, od otwarcia do zamknięcia, w tym samym miejscu”. „A gdzie?” „W burdelu”.
„W miejskiej bibliotece publicznej na Majdanie Niepodległości, proszę pana”. Aleksiej zamilkł. Ta wiadomość nie pasowała do obrazu, jaki sobie wyobraził.
Biblioteka. Słowo to brzmiało obco i absurdalnie w sterylnej atmosferze jego biura. „A co ona tam robi? Kradnie książki?” Wciąż starał się być sarkastyczny, ale jego pewność siebie zaczynała słabnąć.
„Ona czyta, proszę pana. Ustawiliśmy obserwację. Przychodzi dokładnie o dziesiątej rano i wychodzi o ósmej wieczorem.
Zajmuje ten sam stół w najdalszym kącie sali literatury obcej. Je jabłko i kawałek chleba, który przyniósł ze sobą. Z nikim nie rozmawia.
„On po prostu czyta. Książki w różnych językach”. Krew odpłynęła z twarzy Aleksieja.
„Co powiedziałaś?” W ciągu dwóch dni obserwacji przeczytała jeden tom po francusku, zaczęła czytać książkę po niemiecku i przeglądała gazety po arabsku. Aleksiej opadł na swój ogromny skórzany fotel. Nie mógł oddychać.
Szumiało jej w uszach. „A co z sąsiadami? Nauczycielami? Kimkolwiek?” „Sąsiedzi prawie jej nie widują. Mówią, że to cicha dziewczyna, zawsze z książką.
Nie miała tu żadnych nauczycieli. Sprawdziliśmy dokumenty w urzędzie imigracyjnym. Jej rodzice rzeczywiście pracowali w misjach dyplomatycznych.
Urodziła się w Kairze, mieszkała w Pekinie, Berlinie, Paryżu. Boris mówił dalej, ale Aleksiej już go nie słyszał. Nazwy miast płonęły mu w głowie niczym rozżarzone węgle.
Kair, Pekin, Berlin, Paryż. To nie było kłamstwo. Nic w tym raporcie nie było kłamstwem.
Jego świat był kłamstwem. „Wynoś się” – wychrypiał, nie patrząc na asystenta. „Proszę pana?” „Wynoś się stąd, zostaw teczkę i idź”.
Kiedy drzwi zamknęły się za Borysem, Aleksiej siedział nieruchomo przez dłuższą chwilę. Potem wyciągnął rękę i wziął teczkę. Jego palce drżały.
Otworzył ją. W środku, przymocowane spinaczem, znajdowało się zdjęcie zrobione obiektywem o długiej ogniskowej. Sofia siedziała przy stole w bibliotece.
Światło z wysokiego okna padało na jej pochyloną głowę. Przed nią leżała otwarta książka. Jej twarz była skupiona i spokojna.
Nie było śladu biedy i rozpaczy, których się po niej spodziewał. Była w swoim własnym świecie. Świecie, który był dla niego niedostępny.
Znów wezbrała w nim furia, zimna i bezsilna. Nie mógł się z tym pogodzić. Fakty, raporty, zdjęcia – wszystko to mogło być fałszem, zbiegiem okoliczności, czymkolwiek.
Musiał to zobaczyć na własne oczy. Przekonać się. Znajdź wadę w tym idealnym zdjęciu.
Zerwał się na równe nogi, chwycił kluczyki do samochodu i wybiegł z biura, zostawiając na biurku niedopitą kawę i raport, który zepsuł mu poranek. Dzielnica Podił to był zupełnie inny świat. Gdy tylko jego luksusowy samochód skręcił z głównej alei, blask witryn sklepowych i szklanego wieżowca ustąpił miejsca łuszczącemu się tynkowi, szarym ścianom pokrytym graffiti i plątaninie kabli nad głową.
Powietrze zrobiło się gęstsze, przesycone zapachem kurzu, taniego jedzenia i beznadziei. Aleksiej z pogardą zamknął drzwi i podniósł szyby, odcinając się od rzeczywistości. Ludzie na ulicach patrzyli na jego samochód z wrogością i ciekawością.
Czuł się jak outsider, intruz na wrogim terytorium. Zaparkował dwie przecznice od biblioteki, naciągnął na głowę prostą czapkę i podniósł kołnierz kurtki. Miał wrażenie, że wszyscy na niego patrzą, jakby całe jego życie było wypisane na twarzy.
Miliony, władza, pogarda. Szedł szybko, niemal biegiem, starając się nie rozglądać, nie oddychać. Budynek biblioteki miejskiej był stary, ale majestatyczny, z popękanymi schodami i wysokimi kolumnami przy wejściu.
Pchnął ciężkie dębowe drzwi i wszedł do środka. Uderzył go zapach starych książek i kurzu, zapach, którego nie czuł od dzieciństwa. W środku panowała cisza i półmrok.
Wysokie sufity, długie rzędy półek niknących w mroku. Przy stolikach siedziało kilku klientów: starsi mężczyźni czytający gazety, studenci pochyleni nad podręcznikami.
Czuł się nieswojo; jego pieniądze nie miały tu żadnego znaczenia. Jego garnitur, kosztujący tysiące hrywien, wyglądał absurdalnie. Szedł powoli wzdłuż półek, udając, że szuka książki.
Serce waliło mu gdzieś w gardle. Co, jeśli jej tu nie ma? Co, jeśli to wszystko pomyłka? Dotarł do sali z literaturą zagraniczną. I ją zobaczył.
Siedziała dokładnie tak, jak na zdjęciu, przy stole w najdalszym kącie, odwrócona do niego plecami. Cicha, nieruchoma postać. Przed nią leżał stos książek.
Aleksiej zamarł za jedną z półek, obserwując. Minuty ciągnęły się boleśnie wolno, a ona po prostu czytała, powoli przewracając strony. Nic się nie działo.
Poczuł ukłucie rozczarowania zmieszane z ulgą. Może Boris się mylił. Może po prostu oglądała zdjęcia.
Już miał wychodzić, gdy do jej biurka podeszła niska, pulchna kobieta o zdezorientowanej twarzy. Trzymała broszurę i mówiła szybko w nieznanym języku, gestykulując gorączkowo. Aleksiej słuchał.
Język był szorstki, gardłowy. Sophia podniosła głowę. Uważnie słuchała kobiety, kiwając głową.
Potem odpowiedziała. Odpowiedziała w tym samym języku. Jej głos był cichy, ale pewny siebie.
Wzięła broszurę od kobiety, przeczytała ją, a następnie wyciągnęła z torby długopis i mapę miasta. Zaczęła coś wyjaśniać, wskazując na mapę. Kobieta słuchała, a panika na jej twarzy stopniowo ustępowała miejsca wdzięczności.
Skłoniła się kilka razy, mamrocząc coś żarliwie, i odeszła, rozjaśniona. Sofia patrzyła, jak odchodzi, po czym wróciła do książki, jakby nic się nie stało. Aleksiej stał za regałem z książkami, niezdolny do ruchu.
Nie wiedział, jaki to język, ale jedno wiedział na pewno: to nie był ukraiński. A ona mówiła nim płynnie. Poczuł, jak podłoga pod jego stopami drży.
To był dopiero początek. Został. Musiał zobaczyć wszystko.
Godzinę później podszedł do niej szczupły młody mężczyzna z plecakiem. Nieśmiało zapytał o coś po angielsku z silnym akcentem. Sofia odpowiedziała mu perfekcyjną angielszczyzną bez najmniejszego wahania, wyjaśniając, jak dotrzeć do właściwej półki.
Potem starszy mężczyzna upuścił laskę. Sofia podniosła ją i podała mu, wypowiadając kilka ciepłych słów płynną niemiecką. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął się, odpowiadając w tym samym języku.
Aleksiej przestał się ukrywać. Po prostu usiadł przy pustym stoliku kilka metrów dalej i obserwował. Nie mógł oderwać wzroku.
To było jak niesamowity spektakl, wystawiony specjalnie dla niego. Sprzątaczka. Osiem głosów prawdy…
Yo Make również polubił
Domowy chleb z chrupiąca skórką
Czy można mieć cukrzycę, nie wiedząc o tym? Poznaj kluczowe objawy
Niesamowicie pyszny wypiek z kaszy manny – delikatne ciasteczka, które rozpływają się w ustach
20 korzyści z okry