* Na przyjęciu rocznicowym w kawiarni moja teściowa szepnęła do syna: „Skoro wszyscy są, idź i wymień zamki w jej mieszkaniu!”. Mój mąż skinął głową i zniknął na godzinę. Wrócił bielszy niż obrus i wychrypiał: „Mamo… jest tam…”. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

* Na przyjęciu rocznicowym w kawiarni moja teściowa szepnęła do syna: „Skoro wszyscy są, idź i wymień zamki w jej mieszkaniu!”. Mój mąż skinął głową i zniknął na godzinę. Wrócił bielszy niż obrus i wychrypiał: „Mamo… jest tam…”.

Postanowiła wydać je na nową sukienkę. Poszła do centrum handlowego, przeszukała sklepy i wybrała prostą, ciemnoniebieską sukienkę z długimi rękawami i spódnicą do kolan. Nic krzykliwego, ale eleganckiego.

Przymierzyła go i spojrzała na siebie w lustrze. Jej odbicie odwzajemniło uśmiech. Po raz pierwszy od dawna Dasza poczuła, że ​​podoba jej się to, co widzi.

Nie wyczerpana kobieta, obciążona rodziną i kredytem hipotecznym, ale po prostu ona. Wolna, spokojna, z jasnym spojrzeniem. „Wezmę to” – powiedziała do sprzedawczyni.

Sukienka była spakowana, Dasza zapłaciła i wyszła ze sklepu z torbą w ręku. Na zewnątrz zrobiło się chłodno, wiatr rozwiewał jej włosy, ale była w dobrym humorze. Przed nią czekało święto, nowe życie, nowe możliwości.

Przeszłość była już za nią. Razem z Kiryłem, jego matką i tym mieszkaniem na ulicy Czołowskiego, na które tyle lat spłacała kredyt hipoteczny. Teraz mieszkali tam inni ludzie.

Anton, Swietłana i ich synek. Dasza kilkakrotnie przyłapała się na tym, że zastanawia się, jak się mają, czy się zadomowili i czy im się podoba. Swietłana kilka razy napisała do niej na Messengerze, dziękując za mieszkanie i dzieląc się zdjęciami remontu pokoju dziecięcego i montażu nowych mebli.

„Jesteśmy tacy szczęśliwi” – ​​napisała Swietłana. „Bardzo dziękujemy za sprzedaż nam tego mieszkania. To spełnienie naszych marzeń”.

Odpowiedź Daszy była krótka, ale serdeczna. Cieszyła się, że mieszkanie trafiło w ręce dobrych ludzi, nie przypadkowych spekulantów czy chciwych inwestorów, ale normalnej rodziny, która będzie tam mieszkać i wychowywać dziecko. Czasami zastanawiała się też, co by się stało, gdyby Łada Michajłowna dowiedziała się o sprzedaży.

Jak by zareagowała? Prawdopodobnie wpadłaby w furię, oskarżyła go o wszelkie nieprawidłowości i próbowałaby zakwestionować umowę, mimo że prawnie było to niemożliwe. Wszystko było w porządku, wszystkie dokumenty były podpisane. Ale Łada Michajłowna jeszcze nic nie wiedziała, a Dasza nie miała zamiaru jej o tym mówić.

Niech sama się kiedyś przekona. Dzień przed urodzinami Dasza zadzwoniła do kierownika kawiarni, żeby doprecyzować szczegóły. Stolik był gotowy, menu uzgodnione, a tort miał zostać dostarczony o dziewiątej.

Wszystko szło zgodnie z planem. Tego wieczoru siedziała w domu, popijając herbatę i rozmyślając o tym, jak dziwne potrafi być życie. Zaledwie sześć miesięcy temu była mężatką, mieszkała w mieszkaniu na Chokolovsky, marzyła o dzieciach, a teraz była rozwiedziona, mieszkała w wynajętym mieszkaniu i dopiero zaczynała rozumieć, kim naprawdę jest i czego pragnie.

Może rozwód nie był końcem, a początkiem? Nie porażką, a wyzwoleniem? Może czekało ją coś dobrego? Dasza nie była pewna, ale po raz pierwszy od dawna poczuła nadzieję. Jej telefon zawibrował – wiadomość od Katii. „Jutro będzie fajnie, szykuj się! Wszystko załatwiłam, będzie niespodzianka!”. Dasza uśmiechnęła się i odpowiedziała z uśmiechem.

„Jutro. Jej trzydzieste urodziny. Nowy rozdział w jej życiu”.

I choć przed nią rysowała się niepewność, Dasza już się nie bała. Rankiem dziewiętnastego Dasza obudziła się w blasku słońca wpadającego przez okno. Wstała, zrobiła kilka ćwiczeń, wzięła prysznic, ubrała się w dżinsy i lekki sweter, związała włosy w kucyk; dzień zapowiadał się długi.

Musieli dotrzeć do kawiarni o szóstej wieczorem, żeby wszystko sprawdzić i powitać pierwszych gości. Dasza zjadła śniadanie, posprzątała mieszkanie, a następnie wyjęła nową sukienkę i powiesiła ją na wieszaku, żeby ją wyprostować. Około piątej zaczęła się szykować.

Nałożyłam lekki makijaż, uczesałam włosy i włożyłam sukienkę. Spojrzałam na siebie w lustrze; wyglądałam całkiem schludnie, nie krzykliwie, ale też nie tandetnie, skromnie i ze smakiem. O wpół do szóstej zamówiłam taksówkę.

Kierowca przyjechał punktualnie i bezpiecznie przewiózł nas przez korki. Kawiarnia Mindal znajdowała się w cichej bocznej uliczce, w małym budynku z drewnianym szyldem i przytulnymi oknami. Wewnątrz unosił się zapach cynamonu i świeżo wypieczonych wypieków.

Administratorka, kobieta około 25-letnia, powitała Daszę z uśmiechem. „Dobry wieczór! Czy to ty, Daria? Czekaliśmy na ciebie. Stolik jest gotowy, zaraz ci go pokażę”.

Zaprowadziła Daszę do tylnego pokoju, gdzie nakryto długi stół na 20 osób. Na stole znajdował się biały obrus, sztućce i szklanki. Środek stołu zdobiły małe bukiety polnych kwiatów.

Wszystko wyglądało ładnie i schludnie. „Dziękuję” – powiedziała Dasza – „bardzo ładnie”. „Proszę bardzo”.

Jeśli czegoś potrzebujesz, pytaj. Kelnerzy będą w pobliżu. Goście zaczęli przybywać o siódmej.

Najpierw przyszła Katia z mężem, potem koledzy z pracy, potem dalsza rodzina i znajomi z uniwersytetu. Ludzie usiedli, hałasowali, śmiali się. Dasza stała przy wejściu, witając wszystkich, ściskając i przyjmując gratulacje.

Dokładnie o godzinie siódmej pojawiła się Łada Michajłowna. Miała na sobie elegancki bordowy kostium ze spodniami, starannie ułożone, krótkie włosy i usta wygładzone jasną szminką. Wyglądała, jak zawsze, pewnie i nieco wyniośle.

„Daszeńko, gratulacje!” Łada Michajłowna wręczyła jej bukiet róż i pudełko czekoladek. „Życzę ci szczęścia, zdrowia i pomyślności”. „Dziękuję” – odpowiedziała sucho Dasza, przyjmując kwiaty.

„Mogę usiąść tam, na końcu?” Łada Michajłowna wskazała na puste miejsce. „Żeby nikomu nie przeszkadzać”. „Oczywiście, siadaj gdzie chcesz” – zgodziła się Dasza.

Łada Michajłowna podeszła do stołu, usiadła i omiotła gości badawczym spojrzeniem. Dasza patrzyła, jak odchodzi, i poczuła lekki niepokój. Po co przyszła? Tylko po to, żeby im pogratulować? Mało prawdopodobne.

Łada Michajłowna zawsze miała plan. Zawsze. Ale teraz nie czas o tym myśleć.

Dasza wróciła do gości, wzniosła kieliszek szampana i wygłosiła krótką mowę wdzięczności. Wszyscy klaskali i pili na cześć solenizantki. Zaczęto podawać przystawki.

Wieczór przebiegł jak zwykle. Rozmowy, żarty, toasty. Katia zorganizowała kilka konkursów.

Odgadnij piosenkę po melodii i ułóż pozdrowienia z podanych słów. Publiczność się rozweseliła. Atmosfera stała się ciepła i swobodna.

Dasza siedziała na czele stołu, słuchając opowieści przyjaciółek i śmiejąc się z żartów kolegów. Łada Michajłowna milczała, kiwając od czasu do czasu głową i coś jedząc. Ale Dasza czuła na sobie jej wzrok.

Ciężko, szukając. Około ósmej kelnerzy wnieśli tort. Duży, trzypiętrowy, udekorowany truskawkami i bitą śmietaną.

Zapłonęło na nim trzydzieści świec. Goście zaśpiewali „Sto lat”, Dasza pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki. Wszyscy bili brawo.

W tym momencie Łada Michajłowna pochyliła się w stronę syna. Dasza dopiero teraz zauważyła, że ​​Kirył też tam jest, siedząc obok matki.

Milczał, z nieobecnym spojrzeniem. Kiedy w końcu dotarł, Dasza go nie zaprosiła. Łada Michajłowna szybko szepnęła Kiryłowi coś do ucha…

Dasza właśnie odchodziła od stolika, niosąc pusty kieliszek do baru, żeby zamówić więcej szampana. Mijając ich miejsce, usłyszała fragment zdania: „Skoro wszyscy są, idźcie wymienić zamki w jej mieszkaniu”. Dasza na sekundę zamarła.

Serce zabiło jej mocniej. Odwróciła się. Kirill skinął głową do matki, mruknął coś pod nosem i szybko wstał od stołu.

Wyciągnął telefon, przyłożył go do ucha i udał zaniepokojenie. „Przepraszam, pilny telefon”. Rzucił go w powietrze i skierował się do wyjścia.

Dasza stała przy barze, ściskając pusty kieliszek. Dziesiątki myśli krążyły jej po głowie. A więc dlatego Łada Michajłowna zaprosiła ją na imprezę.

Dlatego zabrała ze sobą syna. Mieli wymienić zamki w mieszkaniu, kiedy ona była tutaj, w kawiarni, otoczona gośćmi. Tylko jednej rzeczy nie wiedzieli.

Mieszkanie już nie należało do niej. Zostało sprzedane. Dasza powoli odetchnęła, otrząsnęła się, wróciła do stołu, usiadła i uniosła kieliszek szampana.

Przyjaciółka opowiadała jej historię z wakacji; wszyscy słuchali i śmiali się. Dasza uśmiechała się, kiwała głową i udawała, że ​​słucha. Ale w głębi duszy czuła dreszcz cichego triumfu.

Teraz pójdą do Czokołowskiego, wezwą ślusarza, spróbują wymienić zamki, a tam czeka na nich niespodzianka. Łada Michajłowna siedziała na swoim miejscu, popijając wino i od czasu do czasu zerkając na zegarek. Dasza obserwowała ją kątem oka.

Teściowa wyglądała na spiętą, ale zadowoloną. Najwyraźniej wierzyła, że ​​plan idzie zgodnie z planem. Minęło pół godziny.

Minęło kolejne 20 minut. Goście bawili się dalej, Katia zaczęła karaoke, a ktoś zaczął śpiewać. Dasza śpiewała i klaskała, ale w głębi duszy odliczała minuty.

Dokładnie godzinę później drzwi kawiarni się otworzyły i wszedł Kirill. Jego twarz była blada, niemal szara. Ręce mu się trzęsły.

Szybko przeszedł przez pokój, podszedł do matki i nachylił się do jej ucha. Dasza zobaczyła, jak poruszają się jego usta, jak pospiesznie coś szepcze, i zobaczyła, jak twarz Łady Michajłowny powoli zmienia się z zadowolenia w konsternację, a potem w przerażenie. Łada Michajłowna chwyciła syna za łokieć, gwałtownie wstała i pociągnęła go w stronę wyjścia.

Kirył poszedł za nią, potykając się i mamrocząc coś pod nosem. Zniknęli w korytarzu. Dasza dopiła szampana i odstawiła kieliszek na stół.

Ogarnęło ją dziwne uczucie – nie złość, nie zemsta, tylko spokojna satysfakcja, poczucie sprawiedliwości. Chcieli jej odebrać to, na co ciężko pracowała przez siedem lat, ale jedyne, co otrzymali, to pustka. Kilka minut później Łada Michajłowna wróciła do sali.

Jej twarz była wykrzywiona, usta zaciśnięte. Podeszła do swojego miejsca, chwyciła torbę i narzuciła płaszcz. Dasza patrzyła, jak odchodzi.

Ich oczy spotkały się na sekundę. Dasza uśmiechnęła się tym samym uśmiechem, którym zwykle obdarowywała ją, gdy przyjmowała komplementy – delikatnie, uprzejmie i całkowicie beznamiętnie. Łada Michajłowna rozumiała wszystko bez słów.

Zamarła, blednąc jeszcze bardziej. Potem odwróciła się i wyszła bez pożegnania. Impreza trwała do jedenastej.

Goście wyszli zadowoleni, przytulając Daszę na pożegnanie i życząc jej szczęścia. Katia została, żeby pomóc w sprzątaniu. „Słuchaj, co się stało z twoją byłą teściową?” zapytała, składając serwetki.

„Wyglądała na bladą”. „Nie wiem” – Dasza wzruszyła ramionami. „Pewnie źle się czuła”.

„No cóż” – Katia machnęła ręką. „Najważniejsze, że wszystko poszło ci świetnie. Podobało ci się?” „Bardzo” – odpowiedziała szczerze Dasza.

„Dziękuję za wszystko”. Przytulili się i Katia odeszła. Dasza zamówiła taksówkę i pojechała do domu.

W samochodzie wyjąłem telefon, zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń od Kiryła i otworzyłem wiadomość. Pierwsza: „Dasza, co robisz?”. Druga:

„Sprzedałeś mieszkanie? Jak mogłeś?” Trzecie. „To podłe! Celowo to ustawiłeś!” Dasza zachichotała i zablokowała numer. Nie było sensu odpowiadać; wszystko już zostało powiedziane.

W domu przebrała się, umyła i położyła spać. Na zewnątrz nocą miasto huczało, a w oddali szumiały samochody. Dasza zamknęła oczy i po raz pierwszy od miesięcy zasnęła spokojnie, bez lęku i strachu.

Zrobiła to, co musiała. Chroniła się. A teraz mogła iść dalej ze swoim życiem.

Poranek po rocznicy zaczął się od ciszy w słuchawce. Dasza obudziła się późno, około dziesiątej, wypoczęta i zaskakująco czujna.

Na zewnątrz świeciło słońce, w pokoju było ciepło. Przeciągnęła się, wstała i poszła do kuchni zagotować wodę. Telefon leżał na stole, ekran był ciemny.

Dasza otworzyła go i spojrzała. Kilka pozdrowień od wczorajszych gości, kilka zdjęć z imprezy od Katii i kolejna wiadomość, która przyszła wczoraj wieczorem z nieznanego numeru. Pożałujesz tego.

Znajdziemy sposób, żeby odzyskać mieszkanie. To nasza rodzinna własność. Dasza pokręciła głową i usunęła wiadomość.

Groźby Łady Michajłowny nie zrobiły na niej wrażenia. Jaki majątek rodzinny? Mieszkanie było zarejestrowane na Kiryła. Następnie, postanowieniem sądu, zostało przeniesione na nią.

Legalnie, czysto, bez zbędnych pytań. A fakt, że sprzedała swoją nieruchomość, to jej prywatna sprawa. Nie ma co narzekać.

Nalała sobie herbaty, usiadła przy oknie i wyjrzała na ulicę. Ludzie spieszyli się, zajmując się swoimi sprawami. Niektórzy wyprowadzali psy, inni wynosili torby ze sklepu.

Zwykłe życie, spokojne, wyważone. Jej nowe życie. Zadzwonił telefon.

Nieznany numer. Dasza zastanowiła się przez chwilę, po czym w końcu odebrała. Halo? Daria Siergiejewna? Rozległ się męski głos, lekko zaniepokojony.

Tu Anton. Kupiliśmy od ciebie mieszkanie, pamiętasz? Tak, oczywiście, że pamiętam. Cześć.

Coś się stało? No cóż… Jak by to ująć… Anton się zawahał. Wczoraj wieczorem przyszedł do nas jakiś facet ze ślusarzem. Próbowali wymienić zamki.

Mówią, że mieszkanie jest ich, że mieszkamy tu nielegalnie. Dasza zachichotała. „I co zrobiłeś? Na początku byłam kompletnie oszołomiona, przepraszam”.

Myślałem, że to jacyś oszuści. Poprosiłem o dokumenty, ale zaczęli się wahać. Zadzwoniłem na dyżur, do kolegów…

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

SEROWE ROLADKI Z KURCZAKIEM I SZYNKĄ

Przygotowanie filetów : Rozbij filety z kurczaka na cienkie kotlety. Posól i popieprz z obu stron, aby nadać im smak. Nadziewanie : ...

Ciężarna żona męża używa kija, by zadowolić kochanka – zemsta dyrektora generalnego żony Bracia zszokowali wszystkich…

Malcolm podszedł bliżej, jego wzrok był ostry. „Uderzyłeś kobietę w ciąży. Czy rozumiesz, co zrobiłeś?” Serena otworzyła usta, ale gniewne ...

Zuppa inglese: przepis na pyszny i efektowny deser.

4.2 Deser kawowy Zastąp alchermes mocną kawą lub likierem kawowym, aby uzyskać bardziej intensywny i aromatyczny deser. 4.3 Deser pistacjowy ...

Kurkuma: złoto natury i jej potężne właściwości prozdrowotne

4. Odżywia wątrobę i odtruwa organizm. Działa ochronnie na wątrobę, wspomaga regenerację komórek wątroby i chroni ją przed toksynami. Idealny ...

Leave a Comment