Światła samochodu przecinającego padający śnieg, oświetlającego zabite dechami okna i trawnik zarosły martwymi krzewami.
Brak postępowania. Brak świateł. Tylko przytłaczająca cisza miejsca oddanego dziczy.
Luke wysiadł, zimno od razu przeniknęło jego kurtkę. Buty skrzypiały w głębokim śniegu.
Latarka w dłoni, pozostawiona wokół domu. Zapukał, dźwięk odbijający się płasko od solidnego drewna. Brak odpowiedzi.
Krok w tył, promień świateł omiatał fundamenty. usłyszałem.
Łomot.
Był miękki, pusty. Doszedłem do jego stóp.
Obszedł tył budynku, odsuwając martwy, zaśnieżony autobus. Tam był.
Półzapadnięte drzwi do piwnicy, metalowe pokryty rdzą. Jeden z łańcuchów był całkowicie przerdzewiony.
Drugi trzymał, ale luźno, kłódka zwisała.
Łukasz przykucnął, przyciskając ucho do lodowatego metalu.
Łomot… łomot… łomot.
Cichy, rozpaczliwy stukot. Potem cisza.
Nie wahał się. W kilka sekund był z powrotem przy bagażniku, chwytając ręce do łańcuchów.
Łańcuch pękł z ostrym trzaskiem i upadł na ziemię.
Drzwi jęknęły na sztywnych klapach, odsłaniając strome, drewniane schody znikające w absolutnej ciemności.
Wyjął broń służbową, trzymając latarkę nad nią, schodząc w dół.
Powietrze się zmieni. Byłoby ciężko, nieruchome, przesiąknięte zapachem pleśni, stęchłego moczu i czegoś jeszcze. Czegoś metalicznego i ludzkiego.
„Policja!” krzyknął, głos połykała wilgoć. „Jesteś kimś?”
Promień latarki przesiał konsekwencje, uderzając na pajęczyny, potłuczone szkło i zgniłą izolację. Piwnica była grobowcem porzuconych śmieci.
Potem, w dalekim rogu, za stertą pokruszoną płyty kartonowo-gipsowej i złamanego krzesła, jego światło je wystąpienia.
Kształt. Mały, skulony, przytulony do ściany.
Serce Luke’a waliło w klatce schodowej. Schował broń i powoli podszedł, gdyby się ku przestraszonemu zwierzęciu.
To był chłopiec. Nie mógłbym mieć więcej niż dziewięć lat.
Kolana miała przyciągnięte klatki piersiowej, działania z przodu srebrną taśmą klejącą.
Miał sobie tylko podarte T-shirt i delikatne majtki. Skóra biała, przezroczysta, z ciemnymi siniakami.
Stopy bose, usta popękane i sine.
Strzęp sznura zwisał luźno z uruchamianiem rur, jakby ktoś mógł przejść do pośpiechu.
Chłopiec nie podnosił wzroku. Nie drgnął. Po prostu wpatrywał się w betonową wtyczkę.
„Hej” – powiedział Łukasz, głos łamiący się. Ukląkł, jego konsekwencje dotknięte przez podłogę. „Hej, kolego. Słyszysz mnie?”
Brak odpowiedzi.
Luke zdjął swoją grubą policyjną kurtkę i owinął ją chude, drżące ciało słoneczne.
Palce niezdarnie sięgały po scyzoryk, ostrożnie przecinając ocenę.
Ręce chłopca opadły bezwładnie kobiece ciało.
„W porządku”, wyszeptał Luke, głos zachrypnięty. „Jesteś teraz bezpieczny. Mam cię.”


Yo Make również polubił
Beknten Zbkn Shalab g Kurszkum, Sarm Shadr E Erzium
Usuń ślady wody z drewnianych mebli w zaledwie 3 minuty — sztuczka mojej siostry, która nie wymaga wysiłku
Bez gadania. Kwiat, który wybierzesz, ujawni twoją prawdziwą cechę charakteru.
Miód, cytryna, cebula, czosnek i imbir — jedna łyżeczka dziennie, aby poczuć się fantastycznie!