Przerwała mu. „Powiedziałeś żonie, że cię zdradza? Tej samej, która zarabia więcej od ciebie? Tej, która spędza całe soboty przy kuchence, próbując nas nakarmić?” Spojrzałem na teściową ze zdziwieniem. Nie spodziewałem się takiej reakcji.
Myślałam, że mnie wesprze, powie coś w stylu: „Żona powinna gotować”. „Tatiana, uspokój się” – wtrącił się Michaił Siemionowicz.
„Zjedzmy po cichu, to się jakoś dogadamy”. „Jaki?” Wskazała na kurczaka. „Specjalnie pominęłam to kupione świństwo na śniadanie, żeby móc zjeść barszcz, a co to za plastikowe sałatki?” Igor siedział tam, czerwony jak homar.
Przyglądałem się w milczeniu, nie wtrącając się, po prostu obserwując. „Synu”. Teściowa usiadła naprzeciwko Igora.
Jej głos stał się cichy, ale szorstki. „Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co zrobiłaś? Anya twoich rodziców spędzała tam każdą sobotę od siedmiu lat. Dwa, a czasem trzy tysiące naraz”.
Pomnóż przez 52 soboty w roku. To daje 76 000 rocznie. W ciągu 7 lat to prawie milion.
Nawet o tym nie pomyślałam. Ale moja teściowa miała rację.
Żeby nakarmić ludzi, którzy są mi praktycznie obcy. „A kto płaci za media?” – kontynuowała Tatiana Michajłowna. „A kto kupuje ci jedzenie? I paliwo do twojego samochodu?” „Skąd jesteś…” – zaczął Igor.
„Skąd mam wiedzieć?” zaśmiała się. „Nie jestem ślepa, synu. Widziałam, jak Anya dawała ci cynk za każdym razem, gdy byłeś na myjni samochodowej”.
Jak prosisz ją, żeby ci to i owo kupiła. Jak wraca z pracy z torbami ze sklepu, a ty leżysz na kanapie z piwem. Igor milczał.
Teść również milczał, ale spojrzał na syna z dezaprobatą. „I ty nadal śmiesz mówić, że cię objada?” Tatiana Michajłowna wstała. „Chodźmy, Misza”.
Nie mamy tu nic do roboty. – Mamo, poczekaj… Igor próbował wstać, ale ona powstrzymała go gestem. – Igor, uporządkuj swoje sprawy rodzinne.
A jak już się dowiesz, zadzwoń do mnie. Ale na razie jedziemy do domu. Nie mam apetytu.
Wyszli. Drzwi trzasnęły. Zostaliśmy sami.
Igor, Igor i kupiony kurczak na stole. Usiadł i wyjrzał przez okno. Wstałem i poszedłem do kuchni.
Nalała sobie wody z filtra. Piła ją powoli. „Zadowolony?” zapytał, nie odwracając się.
„A ty?” – zapytałem w odpowiedzi. Nie odpowiedział. Po wyjściu rodziców w mieszkaniu zapadła cisza.
Ciężki, nieprzyjemny, cisnął mi się w uszy. Igor wciąż siedział w kuchni, wpatrzony w jeden punkt. Minąłem go i wszedłem do pokoju, wziąłem laptopa i usiadłem na kanapie.
Otworzyłem arkusz kalkulacyjny. Ten z wydatkami. I zacząłem dodawać nowe wiersze.
Ponieważ moja teściowa tak pięknie ogłosiła kwotę sobotnich obiadów, postanowiłam odliczyć wszystko do ostatniego grosza. Sobotnie obiady dla jego rodziców.
Tatiana Michajłowna ma rację. Średnio 2500 w każdą sobotę. Czasami więcej, jeśli kupię coś specjalnego.
Pomnóż przez 52 tygodnie. To daje 65 000 rocznie. W ciągu ostatnich 7 lat było to 455 000.
Prawie milion. Dla ludzi, którzy ani razu nie powiedzieli “dziękuję”. Następny.
Urodziny mojej teściowej są w marcu. Co roku kupuję jej prezent. Nawiasem mówiąc, nie jest tani.
W tym roku był to zestaw dobrych kosmetyków. 4500. W zeszłym roku był to bon do salonu spa.
12 tysięcy. Igor zwykle mawiał: „Aniuta, ty wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, co dać kobiecie”.
I kupiłem. Od nas obojga, oczywiście. Urodziny mojego teścia są w sierpniu.
Tutaj jest prościej; lubi praktyczne rzeczy. Ale koszule są dobre, narzędzia drogie, a alkohol drogi. Średnia: 1067.
Noworoczne prezenty dla obojga rodziców Igora. Oraz dla jego siostry Mariny z mężem i dwójką dzieci.
To zupełnie inna historia. Marina zawsze dawała do zrozumienia, że dzieci potrzebują dobrych prezentów, a nie jakichś tam badziewi. W zeszłym roku kupiłem jej najstarszemu synowi konsolę do gier.
15 tysięcy. Lalka z domkiem dla najmłodszej córki. 1008.
Plus coś dla Mariny i jej męża. Kolejne 1004. Razem prawie 30 tysięcy dla nich samych.
Usiadłem i pisałem. Liczby rosły. Z każdym nowym wierszem w tabeli moje zdumienie rosło.
Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć? Jak mogłem wydać tyle pieniędzy i nie zauważyć? Daj spokój. Siostra Igora poprosiła mnie o pożyczkę w lipcu. 20 000.
Potrzebuję tego pilnie. Zwrócę za miesiąc. Nadal nie oddałem.
Nawet mu nie przypomniałam. Teściowa przyjechała na dwa tygodnie we wrześniu. Igor pracował, ja też.
Kto ją zabawiał? Ja. Kto ją zabrał na zakupy? Ja. Kto zapłacił za taksówkę tam i z powrotem? No właśnie. Kto kupił zakupy za trzy zamiast za dwie osoby? Ja też. Poza tym poprosiła mnie, żebym kupił jej wygodną poduszkę. Twoje są takie trochę drewniane.
Poduszka ortopedyczna. 4500. Szlafrok, bo zapomniałem swojego, 2300.
Kapcie, 800. Oparłem się na kanapie. Zamknąłem oczy.
Obliczyłem sumę. Przez ostatnie siedem lat wydawałem tylko na krewnych Igora… Otworzyłem oczy. Spojrzałem na liczbę na dole tabeli.
500 238 000. Nie licząc rachunków za media, zakupów spożywczych dla nas obojga, benzyny i innych drobiazgów. To tylko kwota, którą przeznaczono konkretnie na jego rodzinę.
Zapisałem plik. Wstałem. Poszedłem do kuchni.
Igor wciąż siedział w tym samym miejscu. Przed nim stał nietknięty kurczak ze sklepu. Sałatki w pojemnikach.
Wszystko już wystygło. „Zjesz?” zapytałem. „Nie chcę” – mruknął.
— Jak chcesz. Wyjąłem z lodówki ser, pomidora i bagietkę, którą kupiłem wczoraj. Zrobiłem sobie kanapkę.
Ułożyła je pięknie na talerzu. Zaparzyła zieloną herbatę. Usiadła przy stole naprzeciwko Igora.
„Wiesz” – powiedziałem, odgryzając kęs kanapki – „zrobiłem jakieś obliczenia”. „Co policzyłem?” Nawet nie podniósł wzroku. „Ile wydałem na twoich krewnych przez ostatnie siedem lat?” Teraz spojrzał na mnie.
Coś błysnęło w jego oczach. Ciekawość? Strach? „A ile?” zapytał cicho. „500 238 tysięcy”.
Popijałam herbatę. To wszystko dla nich. Jedzenie, prezenty, drobiazgi, takie jak poduszki i szlafroki dla mamy.
Milczał. Trawił informacje. „To nie licząc wydatków na nasze wspólne życie” – ciągnąłem. „Media, artykuły spożywcze, chemia gospodarcza, twoja benzyna”.
Jeśli to zsumować, to w ciągu ostatnich dwóch lat przybyło około miliona. Może trochę mniej. „Przesadzasz” – powiedział, ale jego głos brzmiał niepewnie.
„Chcesz zobaczyć arkusz kalkulacyjny?” Wyciągnąłem telefon. „Mam wszystko wypisane na paragonach. Datę, miejsce zakupu, kwotę”.
Mogę ci pokazać. Pokręcił głową. Wstał od stołu…


Yo Make również polubił
Jak zrobić domowe mleko z cytryną – proste, naturalne rozwiązanie
Wczesne objawy raka
Kremowa zupa grzybowa
Zachowaj ten przepis jak skarb – to prawdziwy dar natury.