— Ira?
— Słucham.
— Jak się masz?
— W porządku. Żyję.
— A Nastyka?
— Też żyje.
Przerwa.
— Może się spotkamy? Porozmawiamy?
— O czym?
— Cóż… trzeba to jakoś rozwiązać.
— Rozwiązuj. Nikt cię nie zatrzymuje.
Kolejna przerwa.
— Jesteś zła?
Ira pomyślała.
— Nie. Nie jestem zła. Po prostu zrozumiałam jedną rzecz.
— Co zrozumiałaś?
— Że mam dość bycia winną za wszystko.
Sasha westchnął i odłożył słuchawkę.
Piątego dnia wszystko zaczęło się jak zwykle. Ira szykowała się do szkoły, gdy zadzwonił telefon.
— Mamo! — głos Nastyki był przestraszony. — Coś jest nie tak!
— Co znaczy „nie tak”? — Ira odrzuciła torbę i podbiegła do córki.
Nastyka stała w przedpokoju. Twarz spuchnięta, oczy prawie niewidoczne, czerwone plamy na szyi.
— Mamo, nie mogę oddychać!
Ira chwyciła telefon.
— Karetka? Natychmiast! Córka się dusi, silna alergia!
Kiedy czekali na lekarzy, stan Nastyki się pogarszał. Usiedziała na podłodze, dysząc.
— Co jadłaś? Co piłaś?
— Nic specjalnego… tylko spróbowałam nowego kremu…
Karetka przyjechała szybko. Lekarz natychmiast zrobił zastrzyk.
— Zawozimy do szpitala. Stan poważny.
Ira usiadła obok córki w samochodzie. Ręce jej drżały.
— Mamo, a jeśli umrę?
— Nie mów głupot!
— A jeśli? Powiesz tacie, że go kochałam?
Serce Iry się zacieśniło.
— Sama mu powiesz.
W szpitalu Nastyka została zabrana na OIOM. Ira została na korytarzu. Dzwonić do Sashy czy nie? A jeśli coś się stanie?
Wybrała numer teściowej.
— Tamara Pawłowna, zawołaj Sashę. Nastyka została zabrana do szpitala.
— Co?! Co się stało?
— Silna alergia. Niech przyjedzie.
Sasha przyjechał w pół godziny, blady i zdezorientowany.
— Gdzie ona jest? Jak? Co mówią lekarze?
— Na OIOM-ie. Czekamy.
Usiedli na twardych krzesłach w ciszy.
— Z jakiego powodu? — zapytał Sasha.
— Jakiś nowy krem.
— Głupia… Zawsze najpierw sprawdzałaś.
Ira spojrzała na męża. Zestarzał się przez te dni. A może dopiero teraz zauważyła?
— Sasha, a gdybym nie zadzwoniła?
— Jak to, nie zadzwoniłaś?
— Przecież nie rozmawiamy. Odszedłeś.
Sasha przetarł twarz rękami.
— Ira, co to ma wspólnego? Nastyka…
— Ma. Rozstaliśmy się przez barszcz. A córka mogła umrzeć, a ty byś nie wiedział.
Zamilkł.
Lekarz wyszedł po godzinie.
— Rodzice Nastyki?
– My! – podskoczyli oboje.
— Wszystko w porządku. Niebezpieczeństwo minęło. Ale zostawimy ją pod obserwacją na noc.
— Możemy do niej?
— Oczywiście.
Nastyka leżała blada, ale oddychała równomiernie. Zobaczyła rodziców i zapłakała.
— Tato, przyszedłeś!
— Oczywiście, głuptasku.
Sasha usiadł obok, wziął córkę za rękę.
— Przestraszyłaś nas.
— Myślałam, że umrę. I że się nie pogodzimy.
Ira usiadła po drugiej stronie.
— Nie kłócimy się, córciu.
— Kłócicie! — Nastyka próbowała się podnieść. — Pięć dni milczycie! Myślicie, że mi łatwo?
— Nastyka, uspokój się — powiedział Sasha.
— Nie będę! Mam dość! Jesteście jak dzieci! Przez głupotę się rozdzieliliście!
Ira i Sasha spojrzeli na siebie.
— To nie głupota, — cicho powiedziała Ira. — Tata uważa, że jestem złą żoną.
— A mama uważa, że jestem tyranem, — dodał Sasha.
— I co z tego? — Nastyka skrzywiła się. — Kochacie się przecież!
— Skąd wiesz? — zdziwiła się Ira.
— Widzę! Kiedy mama zachorowała zimą, tata nie spał całą noc! A kiedy tata złamał rękę, mama była na dyżurze w szpitalu!
Ira przypomniała sobie. Rzeczywiście była na dyżurze. I Sasha naprawdę nie spał, gdy miała gorączkę.
— Nastyka, problem nie leży w miłości, — zaczął Sasha.
— To w czym wtedy?
— W tym, że zapomnieliśmy, jak rozmawiać, — powiedziała Ira. — Tylko się kłócimy.
Nastyka zamknęła oczy.
— Spróbujcie inaczej.
Nastyka zasnęła nad ranem. Ira i Sasha siedzieli obok niej całą noc.
— Chcesz kawy? — zapytał Sasha. — Kupię z automatu.
— Chcę.
Wrócił z dwoma kubkami.
— Pewnie niesmaczna, — powiedziała Ira, popijając.
— Nie, normalna. Nie narzeka przecież.
Milczeli.
— Ira, może ona ma rację? Nastyka?
— W czym rację?
— Że jesteśmy jak dzieci. Rozdzieliliśmy się przez głupotę.
Ira spojrzała na śpiącą córkę.
— Nie przez głupotę, Sasha. Tylko dlatego, że mnie nie szanujesz.
— Jak to nie szanuję?
— Ciągle krytykujesz. Źle gotuję, źle sprzątam, pracuję za grosze.
Sasha odłożył kubek na podłogę.
— Nie robię tego złośliwie…
— To jak? Trzydzieści lat i codziennie coś nie tak.
— Mama zawsze mówiła…
— Stop! — Ira odwróciła się do męża. — A twoja mama? Mieszkasz ze mną czy z nią?
Sasha przetarł kark ręką.
— No… chyba z tobą.
— „Chyba”? Sasha, spędziłeś pięć dni u mamusi. Podobało się?
— Szczerze?
— Szczerze.
— Strasznie. Opiekowała się mną jak małym dzieckiem. Co jeść, co ubrać, kiedy spać.
Ira uśmiechnęła się.
— A w domu cię pilnowałam?
— Nie. W domu ty… — Sasha się zatrzymał. — W domu byliśmy równi.


Yo Make również polubił
Grillowane ogony homara z masłem cytrynowo-ziołowym
Prośba o 7 dolarów, która zmieniła wszystko
Najlepsze ciasto cytrynowe w 5 minut! Proste i bardzo smaczne!
Zapobieganie udarowi: 10 sygnałów ostrzegawczych, których nie należy ignorować