Sprzątaczka wykąpała dziecko w zlewie… Reakcja ojca-milionera zszokowała wszystkich – Page 5 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Sprzątaczka wykąpała dziecko w zlewie… Reakcja ojca-milionera zszokowała wszystkich

„Są ciągle oceniane, wszystko, co robią, jest krytykowane lub poprawiane. To tworzy napiętą atmosferę, którą dzieci odczuwają”. Roman zwrócił się do gospodyni, Alli. „Proszę pana, moim obowiązkiem jest dbać o utrzymanie standardów w domu.

Jeśli widzę, że coś jest robione nieprawidłowo, mam obowiązek interweniować. A co konkretnie pani zdaniem jest robione nieprawidłowo? No cóż, drobiazgi, takie jak metody karmienia, zmiana pieluch, rytuały przed snem. Każda niania ma swoje metody i muszę dbać o ich spójność”.

Karina lekko pokręciła głową, ale milczała. Wiedziała, że ​​Alla nie tylko jest wymagająca. Była nadmiernie kontrolująca i krytyczna, uniemożliwiając nianiom wypracowanie własnych metod i nabranie pewności siebie w swojej pracy. „Karina, kiedy opiekujesz się Miszą, a zakładam, że to się już zdarzyło, jak on reaguje?” „Proszę pana, opiekuję się nim tylko w nagłych wypadkach, jak dzisiaj”.

Ale on się uspokaja. Lubi słuchać bajek i spokojnej muzyki. To miłe i inteligentne dziecko. Potrzebuje tylko poczucia bezpieczeństwa i miłości.

A nianie tego nie robią? Panie Roman, myślę, że wiele z nich traktuje swoją pracę czysto zawodowo. Wykonują zadania, karmią, przewijają, kładą spać, ale nie tworzą więzi emocjonalnej. A Misza to wyczuwa.

Skąd pan wie, że on to wyczuwa? Ponieważ małe dzieci są bardzo wrażliwe na emocje dorosłych. Jeśli ktoś po prostu wykonuje zadanie bez autentycznej troski, rozumieją. Stają się niepewne, marudne, kapryśne.

Roman zrobił pauzę. On sam pasował do tego opisu. Czy to możliwe, że jego własny syn nie czuje się kochany i bezpieczny nawet przy nim? Ałła przerwała panu Romanowi napiętym głosem.

„Myślę, że przywiązujemy zbyt dużą wagę do amatorskich teorii tej dziewczyny. Opieka nad dziećmi to nauka. Na wszystko są właściwe, profesjonalne metody. A jednak żadna z tych profesjonalistek nie potrafiła uspokoić Miszy i uszczęśliwić go tak, jak Karina zrobiła to dzisiaj”.

Roman odpowiedział sucho: To był po prostu zbieg okoliczności. Dziecko było zmęczone. „Alla, masz dzieci?” Pytanie zaskoczyło gospodynię.

„Nie, proszę pana. Nigdy nie byłam mężatką”. „A ty, Karino?” „Miałam Sonię, proszę pana.

I nawet po utracie opieki nad nią nadal jestem matką. Instynkt macierzyński nigdy nie zanika. Różnica była oczywista”. Alla, pomimo swojej sprawności i zorganizowania, nigdy nie doświadczyła więzi macierzyńskiej.

Karina jednak była matką i nosiła w sobie cały instynkt i wrażliwość, które się w niej rozwijają. „Proszę pana” – powiedziała cicho Karina. „Czy mogę zadać pytanie?” „Oczywiście”.

„Kiedy ostatnio spędziłeś czas sam na sam z Miszą?” „Żadnych niań, żadnych innych osób, tylko wy dwoje”. Pytanie uderzyło Romana jak policzek. Próbował sobie przypomnieć, ale nie potrafił wymienić ani jednego momentu w ostatnich miesiącach, kiedy był sam z synem dłużej niż kilka minut.

„Dużo pracuję, mam obowiązki”. „Rozumiem, proszę pana, nie oceniam. Po prostu myślę, że Misza też tęskni za ojcem”. „Co pani ma na myśli?” „Dzieci muszą czuć się ważne dla swoich rodziców…

Nawet maluchy takie jak Misza potrafią rozpoznać, kiedy są priorytetem, a kiedy tylko kolejnym obowiązkiem, który można delegować”. Zapadła ciężka cisza. Roman wiedziała, że ​​ma rację, ale przyznanie się do tego oznaczało konieczność zmierzenia się z rzeczywistością bycia nieobecnym ojcem, próbującym to zrekompensować pracownikami i pieniędzmi. „Panie Romanie” – powiedziała pani Alla, próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją – „myślę, że wystarczająco o tym rozmawialiśmy”.

Teraz ważne jest, aby rozwiązać problem z nową nianią i wyjaśnić granice zawodowe każdego pracownika. Granice zawodowe, Alla. Roman zwrócił się do niej. „Czy twierdzisz, że opieka nad cierpiącym dzieckiem wykracza poza czyjeś obowiązki zawodowe? Przecież każdy pracownik ma swoje własne, specyficzne obowiązki.

Kiedy się mieszają, porządek w domu zostaje zaburzony. A zatem porządek w domu jest ważniejszy niż dobro mojego syna. Nie o to mi chodziło, proszę pana”. „Więc co dokładnie miałeś na myśli?” Alla zdała sobie sprawę, że sama zakopuje się w jeszcze głębszym dołku.

Jej próba utrzymania kontroli i autorytetu w rzeczywistości jedynie ujawniła jej brak wrażliwości i błędne priorytety. „Mówię, że potrzebujemy jasnych zasad, aby uniknąć sytuacji takiej jak dzisiaj” – odpowiedziała, starając się brzmieć rozsądnie. „Dzisiejsza sytuacja polegała na tym, że ktoś okazał mojemu synowi więcej troski i umiejętności niż jakikolwiek profesjonalista, którego kiedykolwiek zatrudniłem” – powiedział Roman głosem przepełnionym zimną złością. „Jeśli to dla ciebie problem, Alla, to być może będziemy musieli przemyśleć pewne kwestie”.

Ukryta groźba w jego słowach sprawiła, że ​​gospodyni zbladła. Przez dziesięć lat pracy nigdy nie była tak kwestionowana i nigdy nie czuła się zagrożona. „Panie Romanie, przepraszam, jeśli źle się wyraziłam. Oczywiście, dobro Mishy jest priorytetem”.

Chciałam tylko zapisać

Utrzymuj porządek. Porządek, który utrzymujesz, obejmuje zostawianie dziecka samego i brudnego przez wiele godzin. To było jednorazowe nieporozumienie. To było zaniedbanie, Alla.

A gdyby Kariny tu nie było, Misza cierpiałby jeszcze bardziej. Karina poruszyła się niespokojnie na krześle. Nie chciała wdawać się w kłótnię, która mogłaby kosztować gospodynię utratę pracy, ale nie mogła też zaprzeczyć faktom. „Panie Romanie” – powiedziała cicho – „może uda nam się to rozwiązać bardziej polubownie”.

Pani Alla zawsze była oddaną pracownicą, a dziś był po prostu niezwykły dzień. Roman spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nawet po tym, jak traktowano ją z pogardą i uprzedzeniami, Karina próbowała bronić koleżanki. „Karina, nie musisz nikogo bronić.

Chcę tylko zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w tym domu, kiedy mnie nie ma. Panie, chodzi o to, że wszyscy staramy się jak możemy. Czasami popełniamy błędy, czasami postępujemy słusznie. Najważniejsze to uczyć się na błędach”.

Prosta mądrość i dojrzałość Kariny stanowiły jaskrawy kontrast z defensywą i zranioną dumą Alli. Roman zaczynał zdawać sobie sprawę, że źle oceniał swoich pracowników, wierząc, że formalne wykształcenie i staż pracy to jedyne wyznaczniki kompetencji i charakteru. Cichy krzyk Miszy dobiegł z góry, przerywając napiętą rozmowę. Wszyscy spojrzeli w sufit, a Karina automatycznie wstała.

„Mogę sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku?” Roman skinął głową i szybko wszedł po schodach. Po kilku sekundach płacz ucichł, zastąpiony radosnym bełkotem. „Jak ona to robi?” – mruknął Roman, bardziej do siebie niż do Alli.

„Proszę pana, niech pan nie daje się zwieść tanim sztuczkom” – powiedziała Ałła, desperacko próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją. Każdy potrafi uspokoić dziecko na kilka minut. Każdy? To dlaczego profesjonalne nianie nie potrafią? Bo stosują metody naukowe; po prostu robią to, czego dziecko chce.

I myślisz, że zostawianie dziecka, by krzyczało z rozpaczy, jest częścią tych metod naukowych? Ałła nie odpowiedziała. Było oczywiste, że każdy jej argument tylko pogarszał sytuację. Karina zeszła po schodach, trzymając w ramionach uśmiechniętego, radośnie gaworzącego Miszę.

Dziecko spojrzało na ojca i wyciągnął ręce, zaskakując wszystkich. „Tato” – powiedział wyraźnie Misza, zwracając się do ojca po raz pierwszy. Roman poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. To był pierwszy raz, kiedy jego syn powiedział „tato” i prawie przegapił to, kłócąc się o protokoły i hierarchie.

„Witaj, synku” – powiedział, podnosząc Miszę. Dziecko wtuliło się w pierś ojca, wciąż trzymając palec Kariny, jakby próbowało utrzymać z nimi kontakt. Misza zdawał się próbować połączyć dwoje ludzi, którzy w tym momencie reprezentowali dla niego bezpieczeństwo i miłość. „Jest głodny” – zauważyła Karina.

„Jego obiad jest już o czasie. Znasz jego rozkład posiłków?” „Proszę pana, kiedy sprzątam, zawsze słyszę, kiedy je albo kiedy płacze z głodu. Uczyłam się jego rytmu przez trzy lata.

A gdzie jego jedzenie?” Pani Ałła poruszyła się niespokojnie. „Proszę pana, wczoraj skończyło się puree, a ja jeszcze nie byłam w sklepie. Jak to możliwe, że się skończyło?” „Misza musi jeść.

Miałam kupić dziś rano, ale przez to całe zamieszanie…” „Jakie zamieszanie, Ałło? Mówiłaś, że dowiedziałaś się o sytuacji Swietłany dopiero o dziewiątej rano i poszłaś na zakupy. Nie miałaś czasu kupić jedzenia dla dziecka?” Gospodyni zdała sobie sprawę, że jej sprzeczne teorie się piętrzą, co czyni jej pozycję coraz bardziej niepewną.

„Być może źle dziś gospodarowałam czasem. Przepraszam”. Karina cicho odchrząknęła. „Panie Roman, przyniosłam dziś domowe puree.

Robię je dla dzieci sąsiadów i zawsze biorę dodatkowy słoik na wypadek, gdyby Misza potrzebował. Przyniosłaś mu jedzenie? To tylko puree warzywne z kurczakiem. Nic specjalnego, ale pożywne i domowej roboty”.

Roman spojrzał na nią z trudnym do opisania wyrazem twarzy. Karina nie tylko zajęła się pilną potrzebą wykąpania dziecka i uspokojenia go, ale też pomyślała o przyniesieniu jedzenia na wypadek, gdyby potrzebował. Tymczasem oficjalna gospodyni przyznała, że ​​dziecku skończyło się jedzenie. „Gdzie jest puree?” „W mojej torbie, proszę pana”.

„W termosie, jeszcze ciepłe”. „Alla, wiedziałaś, że Karina to robi?” Gospodyni pokręciła głową, wyraźnie zawstydzona. „Nie, proszę pana.

Nigdy mi nie powiedziała”. „Bo nigdy pan nie pytał” – powiedziała cicho Karina. „Chciałam się tylko upewnić, że Misza nie będzie głodny, gdyby coś się stało.

Na przykład dzisiaj”. Roman czuł mieszaninę wdzięczności i wstydu. Wdzięczność za to, że ma u boku syna tak troskliwą kobietę, i wstyd, że sprzątaczka musiała przejąć obowiązki, które powinny być wykonywane przez innych pracowników lub przez niego samego. „Karina, proszę podgrzać puree ziemniaczane”.

„Chcę zobaczyć, jak Misza je”. Skinęła głową i podeszła do kuchenki, wyjmując mały termos ze swojej prostej torebki. Podczas gdy jedzenie się podgrzewało, cicho nuciła, a Misza radośnie ślinił się, siedząc w ramionach ojca, wyraźnie rozpoznając znajomą rutynę. „Już kiedyś jadł to puree ziemniaczane”.

Zapytał Roman. „Kilka razy, proszę pana, kiedy nianie wychodziły wcześniej albo kiedy był nadmiernie podekscytowany i głodny. I nigdy nie przyszło panu do głowy, żeby mi powiedzieć. Nie chciałam, żeby wyglądało, że przeszkadzam lub krytykuję nianie”.

Robiła to tylko wtedy, gdy było to konieczne. Roman obserwował, jak Karina sprawdza temperaturę puree na grzbiecie dłoni, przygotowuje małą łyżeczkę, wszystko precyzyjnymi i ostrożnymi ruchami. Było oczywiste, że robiła to wiele razy. „Ile razy karmiła pani mojego syna, Karino?” Zawahała się, wyraźnie nieswojo z tym pytaniem.

„Proszę pana, nie chcę nikomu sprawiać problemów”. „Ile razy?” „Może 10 lub 15 razy w ciągu ostatnich kilku miesięcy, zawsze w nagłych wypadkach”. „Jakich nagłych wypadkach? Kiedy nianie się spóźniały lub wychodziły wcześniej bez ostrzeżenia?” Albo kiedy Misza był przesadnie podekscytowany i nie chciał z nimi jeść?” Roman poczuł, jak znów ogarnia go złość, tym razem skierowana na niego samego.

Jak mógł dopuścić do tego, żeby sytuacja zaszła tak daleko? Jak mógł nie zauważyć, że jego dziecko jest skutecznie ignorowane przez osoby, które zatrudnił do opieki nad nim? I czy pani Ałła o tym wiedziała? Karina spojrzała na gospodynię, której twarz bledła. Czasami wiedziała, czasami nie.

Ałło, proszę pana, zdarzały się sytuacje, kiedy pozwalałam jej pomagać, gdy sytuacja była trudna – przyznała niechętnie gospodyni. „Więc wiedziała pani, że nianie nie wywiązywały się ze swoich obowiązków?” „Nie chodzi o to, że nie wywiązywały się ze swoich obowiązków, proszę pana. Po prostu niektóre sytuacje były trudne…”

„Jakie sytuacje?” Ałła spojrzała na Karinę, która była skupiona na owsiance i wyraźnie nie chciała wciągać się w rozmowę. „Proszę pana, niektóre nianie stosowały bardziej drastyczne metody. Ściśle przestrzegali harmonogramu, a jeśli Misza nie chciał jeść o wyznaczonej porze, po prostu czekali do następnego posiłku.

I myślałeś, że to właściwe? „Myślałam, że to dyscyplina”. „Dyscyplina oznacza zostawianie dziecka głodnego?” „Nie, proszę pana, ale…” Alla zawahała się. Osiemnastomiesięczne dziecko nie rozumie dyscypliny; rozumie głód, pragnienie, sen, dyskomfort i potrzebuje dorosłych, którzy zareagują na te potrzeby.

Karina podeszła z ciepłą owsianką. „To jest w sam raz, proszę pana. Czy mogę nakarmić Miszę?” „Nie, sama nakarmię syna”.

To zdanie zaskoczyło wszystkich, łącznie z samym Romanem. Kiedy ostatnio nakarmił Miszę, wykąpał go lub położył spać? „Proszę pana, jest pan pewien?” zapytała cicho Karina. „Czasami na początku może być trochę trudno.

Muszę się uczyć”. „Naucz mnie”. Prostota tej prośby głęboko poruszyła Karinę. Przed nią stał potężny i odnoszący sukcesy mężczyzna, który pokornie prosił ją, by nauczyła go, jak opiekować się własnym synem.

„Oczywiście, proszę pana. Usiądźmy przy stole; będzie wygodniej”. Usiedli, Roman trzymał Miszę na rękach, Karina obok niego z owsianką i łyżką. Najpierw musi się wygodnie ułożyć.

Misza lubi najpierw zobaczyć i powąchać swoje jedzenie. Niech go dotknie, jeśli chce. Roman przysunął łyżkę z owsianką do twarzy syna, żeby ten powąchał. Maluch natychmiast otworzył buzię z zapałem.

„Teraz powoli. Jeśli zamknie usta, nie zmuszaj go. Poczekaj, aż znowu je otworzy.” Jak się tego wszystkiego nauczyłeś? „Z Sonią, proszę pana”.

A potem obserwowała dzieci z sąsiedztwa. Każde dziecko jest inne, ale wszystkie muszą czuć się bezpiecznie podczas jedzenia. Misza jadł z apetytem, ​​mamrocząc radośnie między łyżkami. Roman obserwował każdą reakcję syna, każdy wyraz twarzy, każdy dźwięk.

Czuł się, jakby odkrywał zupełnie nową osobę. „To radosne dziecko” – zauważył zaskoczony Roman. „Bardzo radosne, proszę pana”. „Misza jest czuły, dociekliwy i mądry.

Po prostu potrzebuje czuć się kochany i bezpieczny”. „A wcześniej się tak nie czuł?” Karina starannie dobierała słowa. „Proszę pana, myślę, że Misza czuł się bardziej ciężarem niż radością dla otaczających go osób.

Dzieci wyczuwają, kiedy dorośli po prostu wypełniają swoje obowiązki. A co ze mną? Jak on się ze mną czuje?” Pytanie było podszyte wrażliwością i Karina zdała sobie sprawę, że Roman naprawdę martwił się odpowiedzią. „Panie Romanie, Misza uwielbia swojego ojca.

Za każdym razem, gdy wracasz do domu, choćby na chwilę, jego twarz się rozjaśnia, a on stoi przy oknie w swoim pokoju, czekając na odgłos samochodu. Problem w tym, że czas, który spędzacie razem, jest zawsze zbyt pośpieszny, zbyt napięty. „Napięty?” „Tak.

Zawsze wydajesz się zaabsorbowany, spieszysz się. Misza to wyczuwa. Chciałby się bawić, rozmawiać, ale twoje myśli są zawsze gdzie indziej. Roman zamarł z łyżką w dłoni, rozważając słowa Kariny.

To była prawda. Nawet w tych rzadkich chwilach spędzonych z synem, jego myśli zaprzątały interesy, problemy firmowe, zbliżające się spotkania. Nie wiedziałem, że on to rozumie. Dzieci wszystko rozumieją, proszę pana.

Są jak emocjonalne gąbki, chłonące wszystko, co czują dorośli. W tym momencie Misza wziął dłoń ojca i pocałował ją, smarując owsianką. Zamiast się złościć, Roman uśmiechnął się szczerze, wzruszony tym spontanicznym gestem czułości. „Nigdy wcześniej tego nie robił” – mruknął.

„Bo nigdy tak nie było”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

PIZZA W CASSEROLI – Jak pysznie!

Przygotowanie: Najpierw rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Przejdźmy teraz do smażenia zmiażdżonego ząbka czosnku na patelni z odrobiną koncentratu pomidorowego ...

Mój mąż chciał zrobić test DNA i był przekonany, że nasz syn nie jest jego. Kiedy wyniki były gotowe, zadzwonił lekarz i powiedział coś strasznego.

— Dlaczego, panie doktorze? Co się stało? — Moja klatka piersiowa gwałtownie waliła. A potem padły słowa, które zburzyły mój ...

MIĘKKIE CIASTO BRZOSKWINIOWE 🍑

PROCEDURA: Połącz jajka z cukrem, skórką z cytryny i miksuj, aż uzyskasz puszystą masę. Następnie dodać mleko, olej z nasion ...

Każdy, kto chce uniknąć udaru, powinien natychmiast zacząć jeść te 15 produktów

Oto, co odkryli: Wiele osób ma niski poziom magnezu w surowicy (krwi) (2,5-15% badanych w uwzględnionych badaniach). Zwiększenie dziennego spożycia ...

Leave a Comment