„Nie sądzę, żeby to była taka spokojna i skupiona chwila” – zauważyła Karina. „Misza ma wrażenie, że skupia na sobie całą twoją uwagę. Karino, czy mogę zadać ci osobiste pytanie?” „Oczywiście, proszę pana”.
„Jak to się stało, że straciłaś prawo do opieki nad córką? Przecież wiesz, jak opiekować się dziećmi lepiej niż ktokolwiek, kto tu kiedykolwiek pracował”. Karina na chwilę zamknęła oczy. Ból wciąż był silny, nawet dwa lata później.
Kiedy ojciec Soni zaginął, nie miałam stałej pracy. Byłam w piątym miesiącu ciąży i nikt nie chciał mnie zatrudnić. Po jej narodzinach imałam się dorywczych prac, sprzątałam, opiekowałam się dziećmi – wszystko, żeby przeżyć. Mieszkałyśmy w wynajętym pokoju na obrzeżach.
Pomieszczenie było małe, udogodnienia praktycznie żadne, ale wszystko było czyste. Sonia była zadbana, nakarmiona i kochana. Ale to nie wystarczyło komisji opiekuńczej. Co dokładnie się stało? Sąsiadka złożyła skargę, twierdząc, że zostawiam Sonię samą do pracy.
To nieprawda. Zawsze zabierałam ją ze sobą albo zostawiałam u cioci Marty, sąsiadki, która opiekowała się kilkorgiem dzieci. Ale kiedy pracownicy socjalni przyszli obejrzeć nasz dom, zobaczyli nasze skromne warunki i uznali, że nie mam środków na wychowanie dziecka. Nie wzięli pod uwagę miłości i opieki, jaką jej pan okazywał.
Miłość nie płaci za mieszkanie, panie Roman. Miłość nie zapewnia prywatnej szkoły, ubezpieczenia zdrowotnego ani możliwości rozwoju. Przynajmniej tak mi powiedziano. Roman poczuł gulę w gardle.
Oto kobieta, która ewidentnie kochała dzieci i umiała się nimi opiekować, a jednak straciła własną córkę tylko dlatego, że nie miała wystarczająco dużo pieniędzy, podczas gdy on wydawał fortunę na nianie, które nie potrafiły nawet wywołać uśmiechu na twarzy jego syna. I pogodził się pan z tą decyzją? Muszę się z nią pogodzić, proszę pana. Sonia mieszka w dobrej rodzinie w Odessie.
Zdjęcia wysyłają przez pracownika socjalnego. Dorasta, uczy się, jest szczęśliwa. Tego właśnie dla niej pragnąłem, nawet gdyby nie było mnie. Ale ty wciąż jesteś jej matką.
Biologicznie tak; prawnie nie. A może tak jest jeszcze lepiej. Mogą dać jej wszystko, czego ja nigdy nie mógłbym mieć, poza miłością prawdziwej matki. Karina uśmiechnęła się smutno.
Daję jej miłość nawet z daleka, proszę pana. Każdej nocy przed snem myślę o niej, przesyłam jej dobre myśli, dziękuję jej za zdrowie. To wszystko, co mogę zrobić. Misza, skończywszy jeść, wyciągnął brudną dłoń w stronę twarzy Kariny, jakby chciał ją pocieszyć.
Uśmiechnęła się i ostrożnie wytarła mu palce serwetką. „I dlatego tak bardzo poświęcasz się opiece nad Miszą?” zapytał cicho Roman. „Nie tylko to, proszę pana. Misza to wyjątkowe dziecko, czułe, zasługuje na całą miłość świata”.
Ale tak, troska o niego trochę łagodzi moje tęsknoty za Sonią. Alla.” Roman zwrócił się do gospodyni, która przez cały czas milczała. „Znasz tę historię?” „Nie, proszę pana.”
Nigdy nie rozmawialiśmy o sprawach osobistych.” „Dlaczego?” „Bo nie uważałem tego za konieczne. Sprawy osobiste pracowników nie wpływają na pracę.”
„Nie wpływają?” Roman spojrzał na nią z niedowierzaniem. „Alla, znajomość ludzi, którzy pracują w naszym domu, zrozumienie ich motywacji, ich jakości – to jest ważne. Jak można zarządzać ludźmi, których się nie zna?” „Proszę pana, zawsze stawiałem na efektywność i organizację.”
„I do czego to nas doprowadziło?” „Do domu, w którym mój syn jest ignorowany, w którym osoba z doświadczeniem i zaangażowaniem jest niedoceniana, w którym problemy są ukrywane zamiast rozwiązywane.” Pani Alla zdała sobie sprawę, że jej filozofia zarządzania została całkowicie zakwestionowana i nie miała żadnych przekonujących argumentów na swoją obronę.” „Pan Romanie – przerwała mu delikatnie Karina – może powinniśmy skupić się na tym, co będzie najlepsze dla Miszy w przyszłości, zamiast kłócić się o przeszłość? – Masz rację.
– A co twoim zdaniem jest najlepsze dla Miszy? – Panie, to nie moja sprawa. Jestem tylko pracownikiem. – Karino, przestań. Najwyraźniej zależy ci na Miszy i rozumiesz, czego on potrzebuje.
– Chcę poznać twoją opinię. – Wzięła głęboki oddech, rozważając swoje słowa. – Misza potrzebuje stabilizacji, proszę pana. Potrzebuje ludzi, którzy naprawdę się o niego troszczą.
Nie takich, którzy tylko wykonują zadania. Musi czuć się bezpiecznie, kochany, ważny. I potrzebuje bliskości ojca, a nie tylko żywiciela rodziny. – A w praktyce? – W praktyce może lepiej byłoby dla niego mieć mniej opiekunów, ale żeby ci ludzie byli z nim stale, żeby stworzyć prawdziwą więź.
Zamiast niań, które zostają na krótko, jedna stała osoba, która go poznaje i naprawdę się o niego troszczy. „Czy zgodziłbyś się być tą osobą?” Pytanie całkowicie zaskoczyło Karinę. Spojrzała na Romana, potem na panią Allę, a potem znowu na niego…


Yo Make również polubił
4 składniki odżywcze zapobiegające śmiertelnym zawałom serca, o których nikt nie mówi
Na Boże Narodzenie moja siostra dała mojej córce zestaw do badania DNA, żeby zniszczyć moje małżeństwo — ale karma zniszczyła jej małżeństwo, kiedy…
Moczyłem stopy w occie jabłkowym. 15 minut później zobaczyłem to
Poranne ciasteczka babcinej tradycji: Sekretny przepis odnaleziony po latach