Tajna wiadomość: Dlaczego córka poprosiła mamę o opuszczenie rodzinnego obiadu – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Tajna wiadomość: Dlaczego córka poprosiła mamę o opuszczenie rodzinnego obiadu

Panika groziła, że ​​mnie ogarnie, ale zmusiłem mózg do pracy. Skoro zamknął drzwi, to znaczyło, że coś podejrzewa. Może zorientował się, że ktoś jest w biurze.

A może zdradziły nas nasze twarze. „Okno” – rozkazałem – „to jedyna droga”. Gwałtownie odsunąłem zasłonę.

Upadek nastąpił z wysokości około pięciu metrów, nie był śmiertelny, ale kości mogły zostać złamane. „Mamo, jest wysoko” – wyszeptała Lera, blednąc. „Wiem, kochanie, ale nie mam wyboru”.

Rozejrzałam się gorączkowo. Mój wzrok padł na koc. „Zróbmy linę”.

Szybko zerwała go z łóżka, przywiązała do prześcieradła w supeł, a jeden koniec przywiązała do nogi ciężkiego łóżka. Nie dosięgnie podłogi, ale spadnie niżej. „Mamo” – szepnęła Lera, wskazując na drzwi.

„Wraca”. Miała rację, ciężkie kroki zbliżały się. „Szybko” – rozkazałem, wyrzucając prowizoryczną linę przez okno.

“Ty pierwszy.” “Zejdź tak nisko, jak potrafisz i skocz na trawę.” “Lądując, ugnij nogi.”

Lera zawahała się tylko przez sekundę, po czym wspięła się na parapet. Kroki zatrzymały się przy drzwiach. „Chodź!”

„Ponagliłem ją, pomagając jej złapać materiał. Zwinnie zsunęła się w dół, aż zawisła kilka metrów nad ziemią. „Skacz!” – wyszeptałem. Już zaczęli otwierać drzwi od zewnątrz.

Lera puściła, upadła, potoczyła się po trawie i machnęła ręką. Nie było już czasu; zamek zaskoczył. Bez namysłu chwyciłem materiał i zsunąłem się w dół.

Dłonie paliły mnie od tarcia, a z góry dobiegł wściekły ryk: „Kira!” W tym głosie było tyle zwierzęcej złośliwości, że instynktownie przedwcześnie rozluźniłem palce.

Niezgrabnie wylądowałam, ostry ból przeszył mi lewą kostkę, ale adrenalina go zagłuszyła. „Uciekaj!” krzyknęłam do Lery, która zamarła, patrząc w górę.

Spojrzałem w górę: Andriej wychylał się przez okno, z twarzą wykrzywioną nienawiścią. Przez chwilę myślałem, że skoczy za mną, ale zniknął w głębi pokoju. „Ucieknie tylnymi drzwiami” – uświadomiłem sobie, chwytając Lerę za rękę.

„Musimy już stąd wyjść”. Pobiegliśmy przez podwórko. Mocno utykałem, ale biegłem, aż dotarliśmy do niskiego płotu oddzielającego naszą posesję od sąsiedniej ulicy.

Lera wdrapała się pierwsza, a ja poszedłem za nią, zeskakując ciężko, zaciskając zęby z bólu. „Dokąd teraz?” – wyszeptała. Rozejrzałem się.

Osiedle domków jest ogrodzone i słabo chronione, ale Andriej mógł zadzwonić na punkt kontrolny i powiedzieć, że jego żona oszalała i porwała ich dziecko. „Tam” – powiedziałem, wskazując na drzewa w Parku Zwycięstwa, który graniczył z osiedlem.

„Przebijemy się przez pas lasu i dotrzemy do bocznej furtki”. Pobiegliśmy, słysząc za sobą trzaskające drzwi i odległe krzyki. Andriej narobił zamieszania, zamieniając naszą ucieczkę w widowisko dla gości.

Wyobraziłem sobie, jak mówi: „Moja żona jest chora, ma atak. Pomóżcie mi ją znaleźć”. Ta myśl dodała mi sił.

Nie pozwolę mu zrobić ze mnie wariata. Weszliśmy głębiej w park, gdzie zazwyczaj chodzili na spacery właściciele psów. Teraz był pusty – nasze zbawienie.

Szliśmy wąską ścieżką, starając się nie hałasować. „Zdjęcia” – zapytałem, zwracając się do Lery. „Czy one jeszcze tam są?” Skinęła głową i wyciągnęła smartfon.

Na ekranie widniały zdjęcia małej, nieoznakowanej bursztynowej fiolki zakopanej w papierach. Wyglądała niegroźnie, ale wiedziałam, że to śmierć. „I to” – dodała Lera, przewijając galerię.

Na kolejnym zdjęciu widać kartkę z notatnika zapisaną jego pismem. Plan minuta po minucie. 10:30 – goście.

11:45 – Herbata, efekty po 15-20 minutach. Udawaj panikę. 12:10 – Wezwij karetkę.

Za późno. Prawie zwymiotowałem prosto na ścieżkę. To był bezwzględny plan biznesowy, mający mnie zabić.

„O mój Boże” – wyszeptałam. „On naprawdę miał zamiar to dzisiaj zrobić”. Gdzieś za mną rozległy się głosy – pościg dotarł do parku. „Szybciej” – powiedziałam, ściskając dłoń Lery.

„Brama serwisowa powinna być niedaleko”. Skręciliśmy ze ścieżki, przedzierając się przez krzaki. Każdy krok sprawiał mi ból w nodze, ale strach był silniejszy.

W końcu pojawiła się zardzewiała metalowa brama. „Zamknięta” – stwierdziłem, szarpiąc za klamkę. „Bezużyteczna”.

Lera rozejrzała się, a potem jej oczy rozbłysły. „Mamo, przepustka”. „Twój magnetyczny klucz do bramy kompleksu, spróbuj”.

Gorączkowo przeszukałam torbę, wyciągnęłam brelok i przyłożyłam go do czytnika, modląc się do wszystkich bogów. Rozległ się dźwięk brzęczyka i zamek zatrzasnął się. Wyszliśmy na cichą uliczkę przed ekskluzywnym osiedlem.

Typowy sektor prywatny, nikogo w pobliżu. „Dokąd teraz?” – zapytała Lera.

Szybko rozważyłem możliwości. Przyjaciele albo rodzina to nie był dobry pomysł – Andriej i tak najpierw by nas tam szukał. Potrzebowaliśmy miejsca publicznego.

„Chodźmy do centrum handlowego” – postanowiłem. „Tam się nad tym zastanowimy i zadzwonimy na policję”. Wyszliśmy na autostradę i złapaliśmy taksówkę przez aplikację. Kierowca zerknął ukradkiem na dwie rozczochrane kobiety w brudnych ubraniach, ale nie zadał żadnych pytań, kiedy podałem mu adres najbliższego centrum handlowego.

W taksówce Lera oparła głowę na moim ramieniu, drżąc. „Wszystko w porządku, kochanie?” zapytałem, głaszcząc ją po splątanych włosach. „Boję się” – przyznała.

„A co, jeśli nas znajdzie?” „Nie znajdzie” – odpowiedziałem z większą pewnością siebie, niż się czułem. „Pójdziemy do władz. Z twoimi zdjęciami nas ochronią”.

Zrobiłem sobie przerwę w galerii handlowej. Na drugim piętrze była kawiarnia, na tyle zatłoczona, że ​​można było się w niej zgubić. Zamówiliśmy gorącą czekoladę i zwinęliśmy się w odległym kącie.

„Musimy zadzwonić na policję” – powiedziałem, wyjmując telefon. Na ekranie widniały dziesiątki nieodebranych połączeń od Andrieja. Drżącymi palcami otworzyłem ostatnią wiadomość.

„Kira, wracaj do domu”. Jestem wściekła. „Jeśli to przez naszą kłótnię, to jakoś to załatwimy”.

“Nie rób nic głupiego.” “Kocham cię.” To kłamstwo sprawiło, że zadrżałam.

Już wymyślał alibi, stwarzał pozory kłótni, wprawiał mnie w histerię. „Co się dzieje?” zapytała Lera. „On sam sobie wymyśla alibi” – odpowiedziałem.

— Powie, że mam załamanie nerwowe. Przyszła nowa wiadomość. — Zadzwoniłem na policję.

– Szukają cię. – Wszyscy się martwią. – Kira, pomyśl o Lerze.

Dreszcz przeszył mnie po plecach. Doprowadził policję przed oblicze sprawiedliwości, nie jako przestępca, ale jako „zaniepokojony mąż”. „Robi się to skomplikowane” – mruknęłam. „Jeśli szukają nas na podstawie jego donosu, mogą nas zatrzymać i odesłać z powrotem do niego”.

Lera zbladła jeszcze bardziej. „Co powinniśmy zrobić?” Wziąłem głęboki oddech. „Potrzebowaliśmy sojusznika”.

Kogoś, kto zaufa nam, a nie jego pieniądzom. „Zadzwonię do Margarity” – postanowiłem. „Studiowaliśmy razem na prawie, teraz jest prawniczką od spraw karnych”.

Wykręciłam numer, modląc się, żeby odebrała w dzień wolny. „Margarita, tu Kira” – wyrzuciłam z siebie, słysząc znajomy głos.

„Pilnie potrzebuję twojej pomocy”. „To kwestia życia i śmierci”. Przez dwadzieścia minut, niepewnie, opowiadałem wszystko: notatkę, podsłuchaną rozmowę, zdjęcie butelki, naszą ucieczkę.

Margarita słuchała bez przerywania, tylko od czasu do czasu pytając o szczegóły. „Gdzie jesteś?” – zapytała w końcu rzeczowym tonem. „W centrum handlowym, w kawiarni”.

„Zostań tam” – rozkazała. „Już idę. Będę za pół godziny”.

„Nie rozmawiaj z nikim, zwłaszcza z patrolu, dopóki nie przyjadę”. „Zrozumiałem”. „Tak” – odetchnąłem z ulgą.

„Dziękujemy”. Siedzieliśmy w milczeniu, wzdrygając się na widok każdego przechodzącego mężczyzny.

„Skąd wiedziałaś?” zapytałam, ściskając dłoń Lery. „Skąd wiedziałaś, że coś jest nie tak, jeszcze przed tą rozmową?” Spuściła wzrok. „Od dawna coś czułam, mamo”.

Drobiazgi. To, jak na ciebie patrzył, kiedy nie patrzyłaś – chłodno, oceniająco. Jak bardzo się wściekał, kiedy mówiłaś o czynszu. Przełknęła ślinę.

Kiedyś słyszałem, jak powiedział przez telefon, że „projekt się ciągnie”. Myślałem, że chodzi o pracę, ale wczoraj wszystko się połączyło. „Czemu nic nie powiedziałeś? Bałem się, że popełnię błąd”.

Wyglądałeś na tak szczęśliwego. Po śmierci taty nie chciałem psuć ci szczęścia swoimi podejrzeniami.

Aż do wczoraj. Łzy spływały mi po policzkach. Moja córeczka zauważyła zagrożenie przede mną.

Uratowała mnie, kiedy powinnam była ją chronić. „Wybacz mi” – wyszeptałam. „Wybacz mi, że jestem ślepa”. „To nie twoja wina” – odpowiedziała z niedziecinną mądrością.

„Oszukał wszystkich. To profesjonalista”. Telefon znów się obudził.

Nowa wiadomość od mojego męża. „Policja znalazła krew w pokoju Lery. Kira, co ty zrobiłaś? Powiedz, że żyjesz”.

Pokazałem ekran córce. „Krew?” Ale nie miałem krwi.

„On podrzuca dowody” – uświadomiłam sobie, a moje serce zamarło. „Chce, żeby myśleli, że cię skrzywdziłam. Albo, co gorsza, zabiłam”.

Andriej nie chciał tylko zrobić ze mnie wariatki, chciał zrzucić winę na mnie. „Chodźmy” – Lera poderwała się z miejsca. „A co, jeśli policja tu będzie?” „Nie” – odparłam stanowczo. „Margarita kazała mi czekać”.

„Jeśli uciekniemy, potwierdzimy jego wersję”. Wtedy zauważyłem dwóch policjantów przy wejściu. Rozglądali się po pomieszczeniu wzrokiem.

„Mamo…” wyszeptała Lera. „Uspokój się” – powiedziałam, choć serce chciało mi wyskoczyć z piersi. „Nic nie zrobiliśmy”.

„Mamy dowody”. „Porozmawiamy z nimi, ale ostrożnie”. Patrolowcy zauważyli nas i podeszli do stołu.

Wyraźnie wiedzieli, kogo szukają. „Obywatel Kira Kowalenko?” – zapytał jeden z nich.

„Tak, to ja”. „Twój mąż zgłosił zaginięcie” – powiedział sucho. „Zgłosił, że opuściłaś dom w stanie nietrzeźwości i możesz stanowić zagrożenie dla dziecka”.

— Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Lera zrobiła krok naprzód. — To kłamstwo. — Mój ojczym próbuje nas zabić.

„Mamy dowody”. Policjanci wymienili spojrzenia. Starszy, z siwymi włosami na skroniach, zmarszczył brwi.

„To poważne stwierdzenie, młoda damo”. „Mamy zdjęcie” – powiedziałem cicho, ale stanowczo. „Moja córka znalazła truciznę w jego biurku i plan, żeby mnie zabić…”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Nigdy nie powiedziałem synowi, że zarabiam 40 000 dolarów miesięcznie. Myślał, że jestem zwykłym pracownikiem biurowym — aż do pewnej nocy, kiedy wszedłem na kolację i to wszystko zmieniło.

„To wspaniale” – kontynuowała. „Wiesz, Alara, zawsze bardzo ostrożnie gospodarowaliśmy pieniędzmi. Ciężko pracowaliśmy, mądrze inwestowaliśmy. Teraz mamy nieruchomości w trzech ...

Prosty szampon, który sprawi, że Twoje włosy będą rosły jak szalone, a wszyscy będą zazdrościć Ci ich blasku i objętości…

Oprócz stosowania szamponu, warto rozważyć picie herbaty z pokrzywy. Wiadomo, że poprawia ona krążenie krwi i reguluje gospodarkę hormonalną – ...

Klasyczne Ciasto Marchewkowe z Kremem Twarożkowym!

W dużej misce ubij jajka z cukrem, aż masa stanie się jasna i puszysta. Dodaj jogurt i olej, dokładnie wymieszaj ...

Nie tylko ocet i soda oczyszczona, ale z cytryną krany są jak nowe

W przypadku bardzo uporczywych plam można połączyć cytrynę z innym składnikiem o właściwościach osadzania kamienia: solą. W takim przypadku radzimy ...

Leave a Comment