„Jakie plany?” przerwała Walentyna Pietrowna. „Położyć się na kanapie? W twoim wieku pracowałam od rana do nocy i nic się nie działo! A ziemniaki w sklepie – wiesz, ile kosztują? I ile w nich chemikaliów! Nie, lepiej uprawiać je samemu, ekologicznie.
Marina przygryzła wargę. Ta rozmowa powtarzała się rok po roku. Teściowa uparcie kontynuowała sadzenie ogrodu, mimo że zbiory trwały tylko kilka miesięcy, a resztę czasu kupowała warzywa w tym samym sklepie. Ale nie dało się jej tego wytłumaczyć.
– Walentyno Pietrowna, porozmawiajmy o tym z Aleksiejem, jak się obudzi…
„O czym tu dyskutować?” – głos teściowej stał się ostrzejszy. „Syn powinien pomagać matce! To święty obowiązek! A jako żona powinnaś go wspierać, a nie psuć!”
Ostatnie słowo zabolało. Marina poczuła, jak w jej piersi wzbiera gniew.
„Nie próbuję nikogo skorumpować. Chcemy po prostu odpocząć…”
„Spoczywaj!” – prychnęła Walentyna Pietrowna. „Za moich czasów ludzie rozumieli, co to znaczy ciężka praca i szacunek dla starszych. A wy myślicie tylko o sobie!”
W tym momencie z sypialni wyszedł zaspany Aleksiej, ubrany w spodnie dresowe i rozciągnięty T-shirt. Widząc żonę rozmawiającą przez telefon i jej napiętą twarz, pokręcił głową ze zrozumieniem.
„Mamo?” zapytał cicho.
Marina skinęła głową i podała mu telefon.
„Mamo, dzień dobry” – Aleksiej wziął telefon i włączył tryb głośnomówiący.
„Lesza, synu! Myślałam, że już się szykujesz! Na daczy jest tyle do zrobienia, że sama sobie z tym nie poradzę!”
Aleksiej potarł grzbiet nosa. Marina wiedziała, że jest to oznaka narastającej irytacji.
„Mamo, rozmawialiśmy o tym wiele razy. Nie pomożemy w ogrodnictwie. Mamy własne życie, własne plany…”
„Jakie plany?” – głos Walentyny Pietrowna brzmiał teraz obrażony. „Co może być ważniejszego niż pomoc własnej matce?”
„Mamo, posłuchaj…” Aleksiej usiadł przy kuchennym stole i ze zmęczeniem oparł głowę na dłoniach. „Pracujemy dwanaście godzin dziennie. Od miesiąca pracuję nawet w weekendy. Marina też jest wyczerpana. Musimy po prostu zostać w domu, trochę się wyspać i odpocząć…”
„Prześpij się!” – krzyknęła oburzona teściowa. „Kto mi pomoże? Mam już siedemdziesiąt dwa lata, a wciąż sama dźwigam worki z ziemią!”
„Mamo, dlaczego dźwigasz torby?” Głos Aleksieja stał się zmęczony. „Po co ci ten ogród? Możesz kupić w sklepie wszystkie warzywa, jakie chcesz!”
„W sklepie!” prychnęła pogardliwie Walentyna Pietrowna. „Tam jest tylko chemia! A nasze to nasze! Ekologicznie czyste! A poza tym ziemia to życie! Ludzie powinni mieć kontakt z ziemią, a nie tylko siedzieć przed komputerami!”
Marina usiadła obok męża i wzięła go za rękę. Widziała, jak walczy z samym sobą, próbując zachować cierpliwość.
„Mamo” – powiedział Aleksiej najspokojniej, jak potrafił – „szanujemy twoją pasję do daczy. Ale to twoja pasja. Nigdy nie prosiliśmy cię o założenie ogrodu; mówiliśmy ci, że nie będziemy ci pomagać. Proszę, zatrudnij pomoc albo poproś któregoś z sąsiadów…”
„Pomocnicy!” wrzasnęła Walentyna Pietrowna. „Obcy! A mój własny syn nie chce pomóc! Co to, do cholery, jest! Harowałam dla was całe życie, a teraz nie możecie poświęcić nawet jednego dnia swojej matce!”
„Mamo, nie pracowałaś dla nas ciężko!” – głos Aleksieja stał się ostrzejszy. „Jesteśmy dorośli, niezależni. Mamy własną rodzinę, własne życie…”
„Twoja rodzina!” przerwała mu matka. „A kim ja jestem, obcym? Urodziłam cię, wychowałam, wykształciłam! A teraz jakaś dziewczyna stała się ważniejsza od twojej matki!”
Marina poczuła, jak jej twarz się rumieni. „Jakaś dziewczyna” – byli małżeństwem od pięciu lat, ale teściowa wciąż uważała ją za chwilowe zakłócenie życia syna.
„Mamo, nie waż się tak mówić o Marinie!” warknął Aleksiej.
„Co powiedziałam?” Walentyna Pietrowna udała zdziwienie. „Po prostu stwierdzam fakt. Zawsze pomagałeś, ale teraz twoja żona ci tego zabrania!”
„Moja żona niczego nam nie zabrania!” Aleksiej wstał i zaczął chodzić po kuchni. „To nasza wspólna decyzja! Nie chcemy spędzać weekendów na ogrodnictwie!”
„Wydaj!” – szlochała teściowa. „Tak mówisz o pomaganiu matce! Marnujesz czas! A dla kogo ja się staram? Dla ciebie! Żebyś miał normalne jedzenie, a nie kupną truciznę!”
Marina zobaczyła, jak mięsień w szczęce męża drgnął. Wiedziała, że zaraz pęknie. Walentyna Pietrowna wiedziała, jak uciskać wrażliwe miejsca z chirurgiczną precyzją.
„Walentyno Pietrowna” – powiedziała cicho Marina – „może powinniśmy pójść na kompromis? Możemy pomóc ci znaleźć asystentów, a nawet im zapłacić…”
„Nie potrzebuję twoich pieniędzy!” – warknęła teściowa. „Potrzebuję wsparcia rodziny! Chcę, żeby mój syn pamiętał, kto go wychował!”
„On nie zapomina!” Marina nie mogła się powstrzymać. „Pomagamy ci z zakupami, z lekarzami, z remontami mieszkań! Ale ogród – to twój wybór, nie nasz!”
„Mój wybór!” Głos Walentyny Pietrowna drżał z oburzenia. „Ale całe życie poświęciłam rodzinie! Całe życie! A teraz mówią mi, że to mój wybór! Niewdzięczni!”
Aleksiej zatrzymał się na środku kuchni i wziął głęboki oddech.
„Mamo, wystarczy” – powiedział ze zmęczeniem. „Dość tego emocjonalnego szantażu. Nie przyjedziemy dziś na daczę. I jutro też nie. Mamy prawo odpocząć”.
„Prawo do odpoczynku!” – zaśmiała się gorzko teściowa. – „A czyż matka nie ma prawa utrzymywać swoich dzieci? Matka ma tylko obowiązki!”


Yo Make również polubił
W czasie mojej ciąży mój koń przykładał swoje wielkie ucho do mojego brzucha i cicho rżał, ale pewnego dnia uderzył mnie mocno pyskiem w brzuch i wtedy dowiedziałam się czegoś strasznego
Oto prawda, która kryje się za blizną na moim lewym ramieniu
Jak pozbyć się nieprzyjemnych zapachów w toalecie
Jeden z moich sąsiadów postanowił dać swojej starej lodówce nowe życie zamiast ją wyrzucać: oto efekt jego transformacji