Po drugiej stronie krat Kowalczuk śmiejąc się opowiadał dowcip, który opowiedział przy obiedzie, ale w celi numer dwanaście Iwan był całkowicie rozbudzony. Wpatrywał się w popękany sufit szeroko otwartymi oczami. Jego ręce drżały, nie ze słabości, ale z pamięci. Młody więzień, zaciekawiony, szepnął:
„Słuchaj, staruszku, co zrobiłeś, żeby się tu znaleźć?” Iwan powoli się odwrócił. Jego wzrok przeszył go niczym nóż. „Powiedzmy, że trochę mi zajęło, zanim przestałem”. Potem nikt już się do niego nie odezwał, a następnego dnia jadalnia wydawała się inna.
Choć nie powiedział ani słowa, Iwan Łysenko już zmieniał atmosferę kolonii. Nikt jeszcze tego nie wiedział, ale ten bezbronny starzec, dręczony przez tyrana, był człowiekiem, który nie musiał podnosić głosu, by zabić. Kolejne dni mijały powoli, ciężko, jakby powietrze w kolonii zgęstniało od tamtego incydentu. Iwan pozostał taki sam: skromny, cichy, niewidzialny.
Ranki spędzał w pralni, dnie na podwórku, a noce w milczeniu. Nic go nie ruszało i być może właśnie to zaczęło najbardziej irytować Borisa Kowalczuka. Dla takich jak on strach był pożywieniem, a jego brak prowokacją.
„Ten starzec myśli, że może mnie ignorować” – warknął Kowalczuk pewnego wieczoru, ostrząc kawałek metalu na podłodze dziedzińca. Pozostali więźniowie śmiali się nerwowo. Wiedzieli, co się szykuje. Kiedy Kowalczuk już kogoś wybrał, nie przestawał, dopóki nie zobaczył krwi.
Tymczasem Iwan zdawał się być obojętny na wszystko. W przerwach obserwował ruchy strażników, dźwięk kluczy, harmonogram zmian. Nikt nie zauważył, ile obserwował, ile zapamiętywał. Pewnego popołudnia, podczas przerwy, Kowalczuk podszedł do niego z dwoma wspólnikami.
Słońce mocno prażyło dziedziniec, a cisza zapadła, gdy tylko go otoczyli. „Słuchaj uważnie, dziadku” – zaczął olbrzym z okrutnym uśmiechem. „Dałem ci kilka dni na przyzwyczajenie się. Teraz poznasz zasady”. Iwan powoli podniósł wzrok, bez strachu, bez reakcji.
„A jakie to miałyby być zasady?” – zapytał ochrypłym, zmęczonym, ale stanowczym głosem. Kowalczuk roześmiał się, przysuwając twarz do swojej. „Mówisz, kiedy ci pozwolę. Chodzisz, kiedy ci każę”.
„A jeśli będziesz oddychać głośniej ode mnie, wypadną ci zęby”. Cały dziedziniec patrzył. Iwan westchnął, wyprostował plecy i mruknął: „Za dużo gadasz”.
Szept przebiegł przez więźniów. Kowalczuk zamrugał, na chwilę zdezorientowany. Potem mocno popchnął Iwana. Starzec zachwiał się, ale nie upadł.
Odzyskał równowagę ze zwinnością, której nikt się nie spodziewał. Przez sekundę jego ciało balansowało dziwnie, precyzyjnie, kontrolowanie. To było ulotne, ale jeden z więźniów to zauważył. „Hej, widziałeś to?” wyszeptał.
Starzec poruszał się jak żołnierz. Kowalczuk zrobił krok naprzód. „Chcę zobaczyć, jak daleko zajdzie twoja odwaga, Starzec”. Iwan powoli opuścił głowę.
„Dowiesz się” – powiedział cicho, niegroźnie, jak ktoś składający obietnicę. Tej samej nocy po korytarzach rozeszły się plotki, między celami słychać było szepty. Niektórzy mówili, że Starzec zabił człowieka gołymi rękami, zanim dotarł do kolonii.
Inni przysięgali, że był byłym wojskowym, ale nikt nie znał prawdy, a im mniej wiedzieli, tym bardziej się bali. Kowalczuk nie wierzył w plotki. Musiał zobaczyć strach w jego oczach, żeby znów poczuć kontrolę. Więc czekał, czekał na idealny moment.
Trzy dni później, podczas nocnej zmiany warty, poszedł za Iwanem do działu konserwacji. Staruszek pracował sam, wymieniając żarówki i sprawdzając przewody. Światło migotało, a echo kapiącej wody mieszało się z szumem transformatorów. Kowalczuk wszedł bezszelestnie, z żelaznym łańcuchem owiniętym wokół pięści.
„Znalazłem cię, dziadku. Czas przestać udawać ducha”. Iwan nie odwrócił się, tylko odpowiedział spokojnie, niemal ze znużeniem. „Mówiłem ci, żebyś nie nalegał”.
„A co ty zrobisz?” – zadrwił łobuz, robiąc kolejny krok. „Będziesz na mnie patrzeć, aż umrę?” Iwan przestał ruszać lampą i położył ręce na stole.
Kiedy znów się odezwał, jego głos nie był już głosem słabego starca, lecz czymś o wiele zimniejszym, pustym, niczym echo minionych czasów. „Nie, potrzebuję tylko jednego ruchu”. Boris nie zrozumiał i nie miał czasu. Suchy, szybki cios i łańcuch wyślizgnął mu się z rąk…


Yo Make również polubił
Farmaceuta ostrzega wszystkich, którzy przyjmują witaminę D
Czy Twoja wątroba wysyła sygnał SOS? 8 subtelnych objawów, których nie możesz zignorować
Wypiłam jedną szklankę i nie chorowałam od 15 lat! Wyraźny wzrok, jasny umysł – dzięki goździkom!
Badania pokazują, że 7,3 miesiąca bez alkoholu pomaga mózgowi naprawić szkody spowodowane nadmiernym piciem