Witamy w Betty’s Stories. Codziennie dzielę się tu nowymi historiami z życia i byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś zasubskrybował i polubił mój film. A teraz wróćmy do mojej historii. Jestem pewna, że pokochasz ją, jeśli wysłuchasz mnie do końca.
Ebony wzięła głęboki oddech.
„Po prostu jestem ciekaw, Dante. Te podróże służbowe, te nocne negocjacje, zaczęły się zdarzać zbyt często. Co tydzień, a czasem dwa, trzy razy w tygodniu.”
Zachichotał i pokręcił głową.
„Zarabiam pieniądze, Ebony. Dla nas, dla tego domu, dla twoich zakupów, czy zapomniałaś, jak to działa? Nie pracowałaś od ilu, siedmiu lat?”
To był cios poniżej pasa. Zawsze tak robił. Kiedy nie miał pretensji, przypominał jej, że jest kurą domową. Kurą domową, którą się stała na jego własne życzenie.
„Po co ci ta zakurzona praca księgowego? Ten stres” – powiedział jej wtedy. „Zachowaj nasz dom. Chcę wrócić do domu i zobaczyć moją piękną żonę, a nie zmęczonego księgowego”.
I uwierzyła mu. Zostawiła błyskotliwą karierę, stanowisko głównego audytora w dużej firmie, a teraz on jej to wypominał przy każdej okazji.
„Nie zapomniałam, jak to działa” – odpowiedziała spokojnie. „Nie zapomniałam też, jak wyglądają raporty finansowe. Widziałam wyciąg z naszego wspólnego konta. Jest tam mnóstwo wydatków w restauracjach, w których, jak twierdziłeś, cię nie było, i płatności za hotel w dni, w które rzekomo spałeś w biurze, żeby dokończyć projekt”.
Dante przestał się uśmiechać. Powoli podszedł do stołu i usiadł naprzeciwko niej. Jego oczy stały się zimne jak lód na chodniku na zewnątrz.
„Przeglądasz moje konta?”
„To nasze konta” – odparła Ebony. „A raczej były. Przez ostatnie sześć miesięcy twoja pensja wpływała na jakieś inne konto, o którym nic nie wiem, a ty po prostu przelewasz tu niewielką kwotę na wydatki. Chcę wiedzieć, co się dzieje, Dante”.
Mikrofalówka zapiszczała, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. W powietrzu unosiło się tak gęste napięcie, że można je było kroić nożem.
„Co się dzieje?” Zaśmiał się złośliwie, wydając z siebie krótki, szczekliwy dźwięk. „To, co się dzieje, to to, że haruję jak cholerny niewolnik, żeby utrzymać tę rodzinę, ten dom, ten styl życia, do którego tak przywykłeś, a ty siedzisz tu całymi dniami, nudząc się na śmierć, myśląc, że jesteś jakimś detektywem, wtykającym nos w nie swoje sprawy”.
„To moja sprawa”. Jej głos drżał, ale zmusiła się do stanowczego mówienia. „Jestem twoją żoną. Mam prawo wiedzieć, gdzie trafiają nasze pieniądze i gdzie spędzasz noce”.
„Masz prawo milczeć i być wdzięcznym” – warknął, uderzając dłonią w stół. Srebrne sztućce zadrżały. „Mam już dość twoich ciągłych podejrzeń. Mam dość twojej kwaśnej miny. Może gdybyś dbał o siebie, a nie o moje konta bankowe, chętnie wracałbym do domu wcześniej”.
Te słowa były jak policzek. Ebony poczuła napływające łzy, ale nie pozwoliła mu ich zobaczyć. Zacisnęła pięści pod stołem.
„Więc to tyle. To moja wina.”
„Kto inny?” Wstał, pochylając się nad nią. „Stałaś się nudną, wiecznie nieszczęśliwą kurą domową. Co możesz mi dać oprócz narzekania?”
Łzy w końcu popłynęły jej po policzkach. To było zbyt okrutne, zbyt niesprawiedliwe. On tego chciał. On ją taką stworzył.
„Dałam ci wszystko” – wyszeptała. „Oddałam za ciebie życie”.
„To zabierz to z powrotem” – krzyknął. „Nie podoba ci się tu? Wynoś się. Drzwi są tuż obok. Możesz od razu jechać do rodziców w Georgii, do tej małej chatki. Ciekawe, jak im wytłumaczysz, dlaczego mąż od ciebie uciekł”.
Złapał ją za ramię. Ebony krzyknęła z zaskoczenia i bólu. Jego palce wbiły się w jej ramię niczym imadło. Był silny, znacznie silniejszy od niej.
„Puść. Ranisz mnie, Dante. Puść.”
Ale on nie słuchał. Pociągnął ją od stołu przez kuchnię do przedpokoju. Była boso, ubrana tylko w cienką jedwabną koszulę nocną. Zimne płytki w korytarzu paliły ją w stopy. Próbowała się opierać, wyrwać, ale jego uścisk był żelazny.
„Co ty robisz? Zwariowałeś?” – krzyknęła, ale jej głos utonął w jego wściekłym oddechu.
Szarpnął drzwi wejściowe. Podmuch mroźnego powietrza uderzył ją w twarz. To była prawdziwa chicagowska zima, zamieć. Śnieg już pokrył wszystko białą warstwą.
„Chciałaś rozmawiać o pieniądzach?” warknął jej do ucha. „Nie ma żadnych pieniędzy. Chciałaś prawdy. Oto prawda. Mam cię dość”.
Z tymi słowami wyrzucił ją na werandę. Upadła na kolana na pokrytych śniegiem schodach. Chłód był natychmiastowy, przenikliwy. Cienki materiał jej koszuli nocnej natychmiast przemókł i zamienił się w lód.
Uniosła głowę, nie wierząc własnym oczom. W drzwiach stał Dante. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie złości.
„Wracaj do swoich. Mam nadzieję, że nie zamarzniesz na śmierć” – krzyknął i zatrzasnął drzwi.
Jeden zamek kliknął. Potem zasuwka.
Ebony została sama w koszuli nocnej w temperaturze poniżej zera. Ciszę przerywał jedynie wyjący wiatr. Zerwała się na równe nogi i zaczęła walić pięściami w drzwi.
„Dante, otwórz. Co robisz? Otwórz te drzwi natychmiast.”
Ale nie było odpowiedzi. Światło w holu zgasło. Nawet nie patrzył. Po prostu zostawił ją na pewną śmierć.
Panika zaczęła ustępować miejsca przerażeniu. Wiedziała, że długo nie wytrzyma w tym mrozie. Jej bose stopy nie czuły już kroków. Skóra piekła ją od zimna. Rozejrzała się. Ich strzeżone osiedle było ciche i porządne. Wszyscy sąsiedzi spali za wysokimi płotami. Krzyk o pomoc był bezcelowy. Wiatr unosił jej głos.
Jej telefon był w domu. Wszystko było w domu. Całe jej życie.
Pobiegła do okna w salonie. Zasłony były zaciągnięte. Zastukała, a potem zaczęła uderzać mocniej.
„Dante, proszę. Marznę.”
Cisza.
Upokorzenie było nie do zniesienia, ale strach przed śmiercią był silniejszy. Musiała dostać się do środka. Musiała przetrwać.
Jej wzrok powędrował po ganku. Nieopodal zasypanego śniegiem klombu dostrzegła ciężki, kamienny posąg ogrodowy, który kupiła latem. Teraz był pokryty szronem i wrośnięty w ziemię. To była jej jedyna szansa.
Pobiegła do niego, odkopując go gołymi rękami ze śniegu. Jej palce natychmiast zdrętwiały. Bolało, ale uparcie trwała. W końcu udało jej się oderwać ciężką postać od ziemi. Trzęsąc się z zimna, podeszła do okna. Zęby szczękały jej tak mocno, że czuła, jakby miały zaraz pęknąć. Uniosła kamień nad głowę. Jeszcze chwila i rozbije okno własnego domu. Wiedziała, że po tym nie będzie już odwrotu, ale teraz to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko przetrwanie.
I dokładnie w chwili, gdy jej ramiona zaczęły się poruszać, by zwalić kamień na szybę, z pobliża dobiegł dźwięk. Szczęk zamka – ale nie z jej domu. Drzwi sąsiedniej rezydencji, ogromnego budynku, który wyglądał jak pałac i zawsze sprawiał wrażenie niezamieszkanego, powoli się otworzyły.
Starsza kobieta wyszła na werandę. Była wysoka, dostojna, z idealnie ułożonymi, srebrnymi włosami. Na ramionach miała narzucony ciężki futrzany płaszcz. Ebony zamarła z posągiem w dłoniach, czując się, jakby została złapana na miejscu zbrodni.
To była Oilia Holloway, właścicielka całego osiedla, lokalna legenda, kobieta, której wszyscy się bali i szanowali. Ebony widziała ją tylko kilka razy z daleka, kiedy wsiadała do swojego ogromnego, czarnego limuzyny.
Oilia spojrzała na Ebony bez zdziwienia, jakby widziała taką scenę na co dzień. Jej wzrok był ostry, przenikliwy. Powoli zeszła po schodach i bez słowa podeszła do Ebony. Zdjęła futro i narzuciła je na drżące ramiona młodej kobiety. Futro było niewiarygodnie ciepłe i ciężkie. Pachniało drogimi perfumami i władzą.
Kobieta wzięła Ebony za ramię. Jej uścisk był mocny i pewny.
„Chodź” – powiedziała cicho, ale autorytatywnie.
Poprowadziła oszołomioną Ebony w stronę domu, rzucając krótkie, pogardliwe spojrzenie na drzwi, za którymi schował się Dante. Ebony potknęła się. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Weszli do ogromnego holu zalanego ciepłym światłem. Oilia zamknęła za nimi drzwi, odcinając się od chłodu i wiatru. Pomogła Ebony usiąść w głębokim fotelu przy kominku.
„Ja… ja… mój mąż…” Ebony próbowała wyjaśnić, ale usta odmówiły jej posłuszeństwa, a słowa utknęły jej w gardle. Nie wiedziała, co powiedzieć, jak wytłumaczyć ten wstyd.
Oilia podniosła rękę, by ją zatrzymać.
„Nie potrzebuję wyjaśnień. Wiem, kim jesteś. Ebony Mercer. I wiem, kim on jest. Dante Gaines.”
Ebony spojrzała na nią ze zdziwieniem. Skąd znała ich imiona?
Oilia podeszła do baru, nalała sobie koniaku do kieliszka i podała go Ebony.
„Pij. To rozkaz.”


Yo Make również polubił
Wróciłem do domu i zobaczyłem zniszczone drzwi do łazienki — kiedy dowiedziałem się, co się stało, złożyłem pozew o rozwód
Mój mąż zrobił test DNA naszemu synowi, żeby zadowolić jego marudzącą matkę, nie wiedząc, że będzie tego bardzo żałował
Malinowe Kuleczki z Kremowym Serkiem – Ta Jedna Słodka Przekąska Zmiecie Cię z Nóg!
11 prostych wskazówek, które ulepszą Twoją codzienną rutynę