Wysłano ją do szejka jako pośmiewisko – niech chociaż pokocha POTWORA!… Lecz on padł na kolana i wyszeptał: Jesteś moim przeznaczeniem
Została do niego wysłana jako kpina, ale okazała się jedyną osobą, która rozwiązała tajemnicę jego zamrożonego serca.
Głęboko na pustyni Rub al-Khali, gdzie złoty piasek, rozgrzany do czerwoności za dnia, o zachodzie słońca łączy się w jeden ognisty pocałunek z liliową przestrzenią nieba, a niepowstrzymany wiatr szepcze starożytne sekrety minionych cywilizacji, tak starożytnych jak sam czas, pałac wznosił się niczym miraż. Zbudowany był ze śnieżnobiałego marmuru, wypolerowanego na lustrzany połysk i inkrustowanego lapis lazuli w kolorze najczystszej nocy. Był czymś więcej niż tylko rezydencją, ale niezdobytą twierdzą potęgi i samotności dla szejka Kamala ibn Raszida. Jego imię budziło podziw od piaszczystych mórz po finansowe stolice świata: miliarder, nieustępliwy władca pustynnego emiratu, człowiek, którego jedna decyzja mogła wynieść całe narody na szczyty dobrobytu lub pogrążyć je w zapomnieniu. Lecz za tą zimną, idealnie doszlifowaną maską nieprzekupnego władcy kryło się zranione serce, krwawiące niewidocznie. Zdradzili go wszyscy, którym ufał: kobiety, które widziały tylko blask jego platform wiertniczych; przyjaciele, którzy pragnęli choćby przebłysku jego mocy; nawet własna krew, która kłuła go w plecy niczym sztylet zazdrości. Dawno, zdecydowanie za dawno temu przestał wierzyć w miłość – zwłaszcza tę, której nie kupiono za kolejną kopalnię diamentów ani nie zaaranżowano w cichych komnatach dworskich intrygantów.
W odległym europejskim miasteczku, zagubionym wśród szmaragdowych wzgórz i nieustającej mżawki, mieszkała dziewczyna o imieniu Eliana. W swoim najbliższym otoczeniu uchodziła za „złą dziewczyną” – nie dlatego, że była brzydka, ale dlatego, że rozpaczliwie nie mieściła się w pretensjonalnych granicach przyzwoitości ustanowionych przez jej otoczenie. Jej ukoronowaniem były gęste, sobolowe brwi, które jej matka, Izabela, z zapartym tchem nazywała „gęstymi krzakami”, dumnie wysklepiony nos odziedziczony po cygańskiej prababce oraz skóra usiana skąpymi złotymi piegami, których nie mógł zakryć nawet najcięższy i najdroższy podkład. Przy młodszej siostrze, Ariadnie – zwiewnej, jasnowłosej, o lalkowatych rysach, nieskazitelnym uśmiechu i nienagannych manierach prawdziwej damy z towarzystwa – Eliana wydawała się nieporadnym cieniem. Była prostolinijna, wręcz szorstka, a jej głównymi przyjaciółmi były postrzępione grzbiety książek, pachnące kurzem i sekretami.
Ich rodzina, nosząca dostojne nazwisko Winter, od dawna była bladym cieniem dawnego bogactwa. Ich ojciec, bankrut, zmarł, pozostawiając po sobie jedynie gorzki posmak i miażdżące długi. Ich matka, Isabella, z fanatycznym uporem kurczowo trzymała się nieuchwytnego gruzu swojej reputacji, wydając nędzne przyjęcia z resztek funduszy, na których Ariadna lśniła niczym cenny rekwizyt, a Eliana była bezlitośnie zepchnięta do kuchni – „aby nie wprawiać gości w zakłopotanie swoim prowokacyjnym wyglądem”.


Yo Make również polubił
Wystarczy łyżeczka, a nagle orchidea cudownie rozkwitnie wieloma kwiatami
10 oznak, że Twoje nerki nie funkcjonują prawidłowo
Na moim przyjęciu z okazji ukończenia studiów mama wstała i oznajmiła: „Skoro zapłaciłam za twoje studia, biorę twoją pensję za pierwszy rok”. Spokojnie uniosłem list z ofertą pracy i powiedziałem: „Dobrze, że przeprowadzam się do nowego miasta – i zrywam kontakty”. W sali zapadła cisza. Kiedy mama zrozumiała, co mam na myśli, wybuchnęła płaczem przed wszystkimi… i prawda w końcu wyszła na jaw.
Francuskie ciastka z jabłkami i biszkoptami – szybki i pyszny deser!