* „Zabraliśmy cię z sierocińca, żebyś nam służyła, a nie żebyś rozmawiała” – krzyknęła teściowa do Ewy. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

* „Zabraliśmy cię z sierocińca, żebyś nam służyła, a nie żebyś rozmawiała” – krzyknęła teściowa do Ewy.

Jesteś oszukującą suką. Ale szanowałem twojego zmarłego teścia, Siergieja. Był dobrym człowiekiem.

„Nie tak jak ona”. Sięgnęła ponownie do torby. Tym razem wyciągnęła coś zawiniętego w starą szmatę.

Rozłożyła je. W jej dłoni leżało małe metalowe pudełko. Było stare, poczerniałe od upływu czasu i zamknięte ciężką kłódką bez klucza.

Pudełko było zaskakująco ciężkie. „Proszę” – powiedziała Maria, podając je Oldze. „To też dla ciebie”.

„Co to jest?” – wyszeptała Olga. Maria spojrzała jej prosto w oczy. Jej spojrzenie było poważne i znaczące.

„Twój teść dał mi to wiele lat temu. Tuż przed śmiercią”. Powiedział: „Mario, zachowaj to.

I przekaż to Oldze, jeśli moja żona kiedykolwiek pokaże swoją prawdziwą, okrutną naturę”. Olga podniosła ciężkie, zimne pudełko. Nie wiedziała, co jest w środku.

Ale w tej chwili, siedząc na zimnej ławce, upokorzona i złamana, po raz pierwszy w tej niekończącej się nocy poczuła coś przypominającego nadzieję. Budynek gospodarczy Marii Iwanowny był zupełnym przeciwieństwem domu Iwanowów. Mały pokój, stara, ale czysto umyta drewniana podłoga, przykryta kolorowym, ręcznie tkanym dywanem.

Żelazne łóżko z zapadniętą ramą i górą poduszek. Na stoliku przy oknie stała geranium w glinianym garnku. Pachniało suszonymi ziołami i czymś jeszcze, nieuchwytnie domowym, zapomnianym.

Wygoda. Bezpieczeństwo. Olga weszła, trzymając w jednej ręce klucz do tego pokoju, a w drugiej ciężkie metalowe pudełko.

Położyła je na stole. Pudełko głucho uderzyło o drewnianą powierzchnię. To był jedyny przedmiot z jej poprzedniego życia, który teraz miała przy sobie.

Przedmiot, który nie należał do Iwanowów. Maria przyniosła jej kubek gorącej herbaty z tymiankiem i talerz pokrojonego chleba z serem. „Jedz” – powiedziała tonem nie rozkazującym, lecz raczej troskliwym.

„Nadal będziesz potrzebowała mnóstwa siły”. Olga posłusznie upiła łyk herbaty. Paliło, ale dawało przyjemne ciepło, rozpraszając wewnętrzny chłód.

Nie tknęła jedzenia. Wszystkie jej myśli skupiły się na tym czarnym metalowym pudełku. Podniosła je i potrząsnęła.

Coś głucho potoczyło się w środku. Nie brzęczało jak monety. Po prostu jedno, ciężkie przesunięcie z jednego miejsca na drugie.

Zamek był masywny i zardzewiały. Bez klucza? Nie było klucza, powiedziała Maria, jakby czytając jej w myślach. Siergiej odparł, że jeśli będzie trzeba, sam dowiesz się, jak go otworzyć.

Powiedział, że jesteś wystarczająco mądry. Dziwnie było usłyszeć te słowa. Siergiej Iwanow, jej teść.

Pamiętała go jako schorowanego, cichego starca, który rzadko opuszczał swój pokój. Prawie się do niej nie odzywał, tylko od czasu do czasu rzucając jej długie, smutne spojrzenie. Zawsze myślała, że ​​nią gardzi, jak wszyscy inni w domu.

Ale okazało się, że myślał o niej. Ufał jej. Kiedy Maria weszła do domu, Olga została sama z pudełkiem.

Stało się to jej obsesją. Musiała go otworzyć. Przyjrzała się zamkowi ze wszystkich stron.

Stare, ale solidne. Próbowała podważyć pokrywkę szpilką znalezioną na półce, ale bezskutecznie. Próbowała podważyć pokrywkę kuchennym nożem, który Maria przyniosła z jedzeniem.

Ostrze tylko się zgięło. Czas mijał. Słońce wznosiło się coraz wyżej, jego promienie padały na podłogę pokoju, rysując jasny kwadrat.

Olga wciąż wpatrywała się w pudełko, jakby to był jakiś starożytny artefakt kryjący odpowiedź na wszystkie pytania. Co mogło się w nim znajdować? Pieniądze? Siergiej był bogatym człowiekiem. Mógł jej zostawić trochę pieniędzy na czarną godzinę.

Dokumenty nieruchomości? Jakiś testament, który unieważniłby testament Tatiany. Ta myśl sprawiła, że ​​serce zabiło jej szybciej. To byłoby zbawienie.

Tego popołudnia Maria przyszła ponownie. Przyniosła miskę gorącej zupy i wyglądała na zaniepokojoną. „Mam wieści” – powiedziała, siadając na brzegu łóżka.

Poszedłem do sklepu. Spotkałem tam Swietłanę z trzeciego domu. Olga spojrzała na nią.

Swietłana była główną plotkarką na ich ulicy. „Twoja Tatiana już zrobiła swoje” – kontynuowała Maria, marszcząc brwi. „Opowiedziała o tym całemu światu”.

„Miałeś załamanie nerwowe? Dlaczego zaatakowałeś ją i Dmitrija, grożąc, że wszystkich obetniesz?” – pyta. „W przypływie wściekłości sam sobie obciąłeś włosy. A potem zacząłeś żądać pieniędzy, szantażując biednego zastępcę. Na przykład wezwali policję, żeby wysłali cię do szpitala psychiatrycznego, ale ty uciekłeś”.

Olga słuchała, a ściany małego pokoju zaczęły się wokół niej zamykać. Tatiana nie tylko ją wygnała. Niszczyła jej dobre imię, przerabiała jej rzeczywistość.

W oczach całego Kijowa, gdzie mieszkali, Olga nie była już ofiarą, lecz wariatką, niebezpieczną histeryczką. Jej reputacja, której i tak praktycznie nie miała, została teraz zdeptana i wciągnięta w błoto. Każde jej słowo było teraz odbierane jako majaczenie szaleńca.

Tatiana odcięła jej wszystkie drogi ucieczki, pozbawiając ją nawet prawa do poznania prawdy. „Więc po prostu siedź tam i trzymaj głowę nisko” – podsumowała Maria. „Niech burza minie”.

Kiedy sąsiad odszedł, Olgę ogarnęła nowa fala rozpaczy, ale tym razem była inna. Złość. Wściekłość.

Spojrzała na pudełko jeszcze raz. Tym razem musiała je otworzyć, nie z ciekawości. Musiała znaleźć w nim broń.

Coś, co mogłoby obalić kłamstwa Tatiany. Poszła do szopy Marii. Tam, wśród starych narzędzi ogrodowych, znalazła to, czego potrzebowała: ciężki młotek i gruby, solidny śrubokręt.

Wracając do pokoju, postawiła pudełko na podłodze, na starym dywanie, żeby nie uszkodzić desek, wsunęła końcówkę śrubokręta w szczelinę przy zawiasie zamka i uderzyła młotkiem w klamkę. Głuchy odgłos. Kolejny.

I jeszcze jedno. Waliła z całej siły, wkładając w każdy cios cały swój ból, upokorzenie i wściekłość. Metal łamał się powoli, z trzaskiem.

W końcu, po kolejnym, wyjątkowo silnym uderzeniu, rozległ się głośny trzask. Zawias zamka odleciał. Olga odrzuciła narzędzia na bok.

Jej ręce drżały. Uklękła przed pudełkiem. Przez kilka sekund po prostu na nie patrzyła, bojąc się podnieść wieko.

A co, jeśli nic tam nie ma? A co, jeśli to tylko stare pudełko, które chory człowiek dał sąsiadowi na przechowanie? Powoli, z załamującym się sercem, uniosła ciężkie wieko. W środku nie było plików banknotów ani grubych dokumentów. Na dnie, wyściełanym wyblakłym aksamitem, leżał pojedynczy przedmiot.

Tylko jeden przedmiot. To było stare zdjęcie, pożółkłe ze starości. Olga je podniosła.

Na zdjęciu były dwie osoby: kobieta i mężczyzna. Rozpoznała kobietę od razu, mimo że widziała ją tylko na jednym, malutkim, wyblakłym zdjęciu z jej akt sierocińca.

Te same duże, lekko smutne oczy, ta sama linia ust, te same kości policzkowe. To była jej biologiczna matka. Młoda, niesamowicie piękna.

A obok niej, obejmując ją ramieniem, tak czule i zaborczo, stał mężczyzna. Nie patrzył w obiektyw. Patrzył na kobietę obok siebie.

A w jego spojrzeniu było tyle ciepła, tyle uwielbienia, tyle niezaprzeczalnej, wszechogarniającej miłości, że Olga zaparło dech w piersiach. To był Siergiej Iwanow, jej teść. Olga siedziała na podłodze, na starym dywanie, patrząc na zdjęcie.

Świat wokół niej przestał istnieć. Nie było już przybudówki Marii, nie było upokorzenia poprzedniej nocy, nie było lęku o przyszłość. W jej dłoniach była tylko ta karta.

Całe jej życie, wszystkie 35 lat, zbudowane było na jednej prostej i zrozumiałej historii. Była sierotą. Iwanowowie byli dobroczyńcami.

Zobaczyli ją w sierocińcu, zlitowali się nad nią i przyjęli do swojej rodziny. Zapewnili jej dach nad głową, jedzenie i nazwisko. Za to oczekiwano od niej wdzięczności, służby i wytrwałości.

To był jej obowiązek. Ta historia była fundamentem jej istnienia, wyjaśnieniem wszystkiego, co ją spotkało. A teraz ten fundament pękł i rozsypał się w pył na sam widok starej fotografii.

Przesunęła palcem po twarzy matki. Potem po twarzy Siergieja Iwanowa. Po jego dłoni na ramieniu matki.

To nie był gest przypadkowej znajomości. To był gest bliskości, intymności. Sposób, w jaki na nią patrzył, nie pozostawiał wątpliwości.

To była miłość. W jej głowie zaczęły pojawiać się fragmenty wspomnień. Jej cichy, schorowany teść, który patrzył na nią z niezrozumiałą tęsknotą.

Jego słowa, przekazane przez Marię: „Przekaż to Oldze, jeśli moja żona kiedykolwiek ujawni swoją prawdziwą, okrutną naturę”. Wiedział.

Wiedział, do czego zdolna jest Tatiana. I chciał chronić Olgę. Ale dlaczego? Dlaczego ją? Nie była jakąś przypadkową sierotą.

Była związana z tą rodziną na długo, zanim wróciła z sierocińca. Połączona przez matkę, przez miłość teścia. Zaczęła w niej narastać podejrzenie, tak dzikie i potworne, że bała się je w ogóle urzeczywistnić.

Ale fotografia w jej rękach nie pozwalała jej zniknąć. Krzyczała o tym. Musiała porozmawiać z Dmitrijem.

To było szaleństwo. Była wyrzutkiem, szaloną szantażystką. Zbliżanie się do niego było niebezpieczne.

Ale musiała. Musiała zobaczyć jego reakcję. Zobaczyć jego oczy, kiedy spojrzał na to zdjęcie.

Maria jej pomogła. Jej wszechwidzące okno znów jej się przydało. „Dmitrij chodzi codziennie na lunch do kawiarni za rogiem” – powiedziała tego wieczoru.

Samotnie. Siedzi tam i pije kawę. Najwyraźniej robi sobie przerwę od mamy.

Następnego dnia Olga była tam. Włożyła stary sweter Marii i naciągnęła szalik na jej zdeformowaną głowę. Usiadła przy stoliku w najdalszym kącie kawiarni, tyłem do wejścia, i czekała.

Serce waliło mi tak mocno, że aż pulsowało w skroniach. Dmitrij przybył punktualnie. Wyglądał na zmęczonego i poirytowanego.

Zamówił espresso i usiadł przy stoliku przy oknie, wpatrując się w telefon. Nie spodziewał się jej zobaczyć. Był pewien, że gdzieś się ukrywa, zdruzgotana i pokonana.

Olga wstała i podeszła do jego stolika. Bez słowa położyła zdjęcie na stole przed nim, odwróconą stroną do góry. Spojrzał w górę, a na jego twarzy pojawił się grymas irytacji.

Chciał coś powiedzieć, pewnie kazać jej wyjść. Ale potem jego wzrok padł na zdjęcie. Reakcja była natychmiastowa.

Zamarł. Krew odpłynęła mu z twarzy. Spojrzał na zdjęcie, potem na Olgę, a potem znowu na zdjęcie.

Jego ręka, trzymająca filiżankę kawy, drżała. Rozpoznał. Zrozumiał wszystko od razu…

„Skąd, skąd to masz?” – wyszeptał. Jego głos był dziwny, stłumiony. „Nieważne” – odpowiedziała cicho Olga.

„Kim jest ta kobieta, Dmitrij?” Nie odpowiedział. Po prostu wpatrywał się w zdjęcie, a w jego oczach malowała się mieszanina szoku, konsternacji i czegoś jeszcze – poczucia winy. Głębokiego, nieustającego poczucia winy.

Mój ojciec miał kobietę. W końcu się wyrwał, nie patrząc na Olgę. Tuż przed chorobą.

Zmienił się wtedy. Czy był szczęśliwy, czy coś? Nigdy wcześniej go takiego nie widziałem. Jego matka była wściekła i wpadała w histerię.

Zatrudniła ludzi, śledziła go. Dowiedziała się, kim jest. Ale nigdy mi nie powiedziała.

Ciągle powtarzała, że ​​jest jakąś draniem, bez rodziny, że chce jego pieniędzy. A potem zniknęła. A mój ojciec zachorował.

Wypalił się dosłownie w rok. Zamilkł i przetarł twarz dłonią. Wyglądało na to, że zaraz się rozpłacze.

Ten silny, zadowolony z siebie mężczyzna, który wczoraj ściął jej włosy ku uciesze tłumu, teraz siedział przed nią kompletnie załamany. „Nigdy nie widziałem jej twarzy. Nie wiedziałem, kim ona jest” – kontynuował szeptem.

Mój ojciec nigdy nie wspomniał mi jej imienia. Powiedział to tylko raz. Powiedział, że była jedyną prawdziwą miłością jego życia.

Spojrzał na Olgę, a jego oczy napełniły się łzami. I w tym momencie zrozumiała. Zrozumiała, że ​​jej najgorsze podejrzenia okazały się prawdziwe.

Ale to nie wszystko, prawda, Dmitriju? – zapytała głosem twardym jak stal. – Wiesz coś jeszcze. Skrzywił się.

Odwrócił wzrok, zaciskając palce na krawędzi stołu. Walczył ze sobą. Było jasne, że toczy walkę między strachem przed matką a resztkami sumienia.

„Dmitrij” – powtórzyła natarczywie. „Powiedz mi”. I złamał się.

Opuścił głowę na stół, zakrywając ją dłońmi, a jego ramiona drżały. Płakał. Cicho, ale całym ciałem.

Mamo, jego głos był stłumiony. Zniekształcony. Matka wiedziała wszystko.

Wiedziała od samego początku. Olga zamarła, zrobiło jej się zimno. Uniósł głowę.

Jego twarz była mokra od łez, wykrzywiona grymasem rozpaczy i przerażenia. Dowiedziała się nie tylko, że jej ojciec miał romans. Dowiedziała się, że mają dziecko.

Ty. Kiedy twój ojciec zmarł, poświęciła mnóstwo pieniędzy i czasu na poszukiwania ciebie. Znalazła cię w tym sierocińcu.

Dusił się, trudno mu było znaleźć słowa. Nie oszczędziła cię, Olgo. Nie zrobiła dobrego uczynku.

Wiedziała, kim jesteś. Przygarnęła cię celowo. Spojrzał jej prosto w oczy, a w jego spojrzeniu była cała potworna prawda, którą nosił w sobie przez te wszystkie lata.

To była jej zemsta. Wyrafinowana, okrutna i dozgonna. Zabrać córkę rywalki, córkę mężczyzny, którego nienawidziła za zdradę.

Przyprowadź ją do jej domu i uczyń z niej służącą. Wychowuj ją na jej oczach, upokarzaj każdego dnia, patrz, jak służy jej, swojemu synowi. To było jej zwycięstwo.

Każdego dnia patrzyła na ciebie i wygrywała, raz po raz. Olga wyszła z kawiarni, zostawiając Dmitrija siedzącego przy stoliku z głową w dłoniach. Szła ulicą, nieświadoma, dokąd idzie.

Świat wokół malował się w jaskrawych, bolesnych barwach. Ludzie, samochody, witryny sklepowe – wszystko to przepływało jak we mgle. Wyznanie Dmitrija nie przyniosło ulgi.

Przyniosło ból, ale innego rodzaju. Nie ból upokorzonej służącej, ale ból oszukanego dziecka. Całe jej życie okazało się nie tylko trudne i niesprawiedliwe.

To było potworne kłamstwo. Złośliwy, skrupulatnie zaplanowany spektakl, który trwał przez dekady. Tatiana nie tylko go nie lubiła.

Nienawidziła jej. Nie za niezdarność czy rzekomą niewdzięczność. Nienawidziła ją jako rywalkę, kobietę, którą jej mąż naprawdę kochał.

Nienawidziła śladów krwi Siergieja Iwanowa w sobie. Za każdym razem, gdy Tatiana na nią krzyczała, zmuszała ją do czyszczenia dywanów czy serwowania drinków gościom, mściła się. Mściła się na swojej zmarłej rywalce i zmarłym mężu poprzez ich córkę.

Olga dotarła do przybudówki Marii i zamknęła się w swoim pokoiku. Położyła się na łóżku i wpatrywała w sufit. Nie było już łez.

Nie było rozpaczy. Wewnątrz, w najgłębszych zakamarkach mojej zwęglonej duszy, zaczęło się wyłaniać coś nowego. Zimne, twarde, ostre.

Wściekłość. Ale nie była to ślepa wściekłość ofiary, lecz skupiony, lodowaty gniew. Nie była już Olgą Sidorovą, sierotą z sierocińca.

Była córką Siergieja Iwanowa. A Tatiana, kobieta, która całe życie zbudowała na zemście, odebrała jej wszystko. Swoje imię.

Dziedzictwo. Prawda o jej narodzinach. Życie.

Musiała walczyć. Nie z zemsty. Dla sprawiedliwości.

Dla dobra tej młodej kobiety ze zdjęciem, jej matki. Dla dobra cichego, smutnego starca, jej ojca, który próbował ją chronić, ale było za późno. Ale jak? Co mogła zrobić? Była niczym.

Bez grosza przy duszy, bez koneksji i z reputacją wariatki, Tatiana i jej przyjaciel zastępca trzymali Kijów w garści. Każda próba pójścia oficjalną drogą była skazana na porażkę.

Policja już pokazała, po czyjej stronie stoi. I wtedy sobie przypomniała. Przypomniała sobie nazwisko, o którym wszyscy w ich mieście mówili kilka lat temu.

Aleksiej Sokołow. Lokalny dziennikarz. Nie jedna z oficjalnych, dobrze sytuowanych gazet, ale jeden z tych, którzy prowadzili własne, niewielkie źródło informacji w internecie i zgłębiali życie tych, których wszyscy bali się dotknąć.

Kilka lat temu wszczął śledztwo w sprawie interesów rodziny Iwanowów. Śledztwo dotyczyło podejrzanych interesów związanych z gruntami miejskimi, w które zamieszani byli zarówno śp. Siergiej, jak i sama Tatiana. Artykuł wywołał spore poruszenie.

Ale potem nagle wszystko ucichło. Strona internetowa Sokołowa została zamknięta pod jakimś zmyślonym pretekstem, a on sam zniknął z miasta na jakiś czas. Wszyscy mówili, że Tatiana ją zepsuła.

Albo to kupiła. Albo tak go wystraszyła, że ​​wolał o tym zapomnieć. Olga nie wiedziała, co się z nim stało.

Ale on był jej jedyną szansą. Człowiek, który już raz próbował walczyć z Iwanowami. Znalezienie go nie było łatwe.

Nie miała telefonu ani internetu. Znów zwróciła się do Marii. Maria, wysłuchawszy jej, zmarszczyła brwi.

Sokołow? Pamiętam go. Był odważnym facetem, narobił niezłego zamieszania. Tatiana o mało nie oszalała ze złości.

Nie wiem, gdzie on teraz jest. Ale mam znajomą, która pracuje w starej drukarni; może ona coś wie. Następnego dnia Maria przyniosła jej zmiętą kartkę papieru.

Był na nim adres i numer telefonu. Nie jest już dziennikarzem, powiedziała Maria. Pracuje w jakimś małym biurze, drukując reklamy.

Mówią, że od tamtej pory nic się nie odzywa. Musieli go złamać. Następnego dnia Olga poszła pod ten adres.

Znajdowało się na obrzeżach Kijowa, w strefie przemysłowej. Mała drukarnia mieściła się w piwnicy starego budynku. Wnętrze pachniało farbą i kurzem.

Mężczyzna w wieku około czterdziestu pięciu lat siedział przy stole zawalonym przykładowymi wizytówkami i broszurami reklamowymi. Wyglądał na zmęczonego, jego wzrok był matowy. To był on.

Aleksiej Sokołow. Podeszła do stołu. „Aleksiej Sokołow?” Spojrzał na nią bez większego zainteresowania.

„Czy chcesz, żebym zamówiła wizytówki?” „Nie. Jestem tu w innych sprawach. Nazywam się Olga Sidorowa.

„Jestem synową Tatiany Iwanowej”. Na dźwięk tego imienia Sokołow skrzywił się. Jego twarz natychmiast się zmieniła.

Zainteresowanie ustąpiło miejsca obawie i słabo skrywanemu strachowi. „Nie zajmuję się już śledztwami” – warknął. „Robię wizytówki”.

Jeśli potrzebujesz wizytówek, jestem do twojej dyspozycji. W przeciwnym razie, do widzenia. – Odwrócił się znacząco do komputera.

„Proszę, posłuchaj mnie” – głos Olgi zadrżał. „Mam coś, co mogłoby cię zainteresować. Nie mam innych zainteresowań” – odpowiedział szorstko.

„Zwłaszcza ci, którzy są związani z tą rodziną. Już raz zrujnowali mi życie. Nie chcę tego robić ponownie”.

„Mój też zrujnowali” – powiedziała cicho Olga. „Kilka dni temu, na urodzinach mojego męża, on i jego matka upokorzyli mnie przed gośćmi.

Wśród tych gości był zastępca Pietrow. Sokołow zamarł. Powoli odwrócił się do niej twarzą.

W jego oczach błysnął błysk, ten dziennikarski. „Petrov?” Był tam. Nie był tam tylko.

Patrzył i się śmiał. A potem zadzwonił na policję, żeby mnie aresztować pod fałszywym zarzutem szantażu. Opowiedziała mu wszystko.

O upokorzeniu, o obcięciu włosów, o nagraniu. O tym, jak policja skonfiskowała jej telefon. Nie mówiła o ojcu ani o tajemnicy swoich narodzin.

To było zbyt osobiste. Mówiła tylko o tym, co dało się udowodnić. Sokołow słuchał, nie przerywając.

Jego palce nerwowo bębniły o stół. Kiedy skończyła, milczał przez długą chwilę. „To potężne” – powiedział w końcu.

„Film przedstawiający przyjaciela Iwanowów, zastępcę, biorącego udział w takim przedstawieniu. To niesamowite. Gdybyśmy tylko mieli takie.”

Westchnął, a błysk w jego oczach znów zgasł. Ale jej tu nie ma. Mają telefon.

Zniszczyli to, możesz być tego pewien. A bez dowodów wszystkie twoje słowa to tylko słowa. Słowa szaleńca, bo pewnie już cię zdemaskowali.

Wbrew słowom posła i jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Kijowie: „Nic nam nie jest, Olgo. Naprawdę ci współczuję”.

Ale nie mogę sobie pomóc.” Powiedział to z autentycznym żalem. Uwierzył jej.

Ale był realistą. Bez dowodów walka była przegrana. Olga stała pośrodku tej zakurzonej drukarni i znów zaczęło ją ogarniać poczucie beznadziei.

Ma rację. To wszystko jest bez sensu. Ten film był jej jedynym atutem i go straciła.

Pomyśleli o wszystkim. Instynktownie sięgnęła do kieszeni starego swetra Marii, tego, który włożyła tego ranka. Jej palce natknęły się na coś małego, twardego i o ostrych krawędziach…

Zmarszczyła brwi. Nosiła ten sweter od kilku dni, ale nigdy wcześniej niczego w nim nie zauważyła. A potem to było jak porażenie prądem.

Wspomnienia. Rozmyte, fragmentaryczne, z tamtej chaotycznej chwili walki o telefon. Dmitrij wykręca jej rękę.

Tatiana krzyczy. Zdaje sobie sprawę, że zaraz jej zabiorą telefon. Jej palec, działający szybciej niż mózg, znajduje maleńką szczelinę z boku telefonu.

Podważa ją paznokciem. Mała karta pamięci wyskakuje jej z dłoni. W chwili, gdy Dmitrij wyrywa jej urządzenie z rąk, udaje jej się zacisnąć pięść i schować je do kieszeni sukienki.

Miała wtedy na sobie czarną sukienkę. Ale potem, w chaosie, na komisariacie, w rozpaczy na ławce, zupełnie o niej zapomniała. Maria dała jej swój stary sweter, a Olga machinalnie wepchnęła sukienkę do torby, którą sąsiadka przyniosła z jej schowka.

Zanim poszła do drukarni, po prostu, nie patrząc, przełożyła wszystko z kieszeni sukienki do kieszeni bluzki. Klucz, chusteczkę i coś jeszcze. Coś małego i twardego.

Jej ręka zamarła w kieszeni. Nie wierzyła. Bała się w to uwierzyć.

Powoli, pod intensywnym, zaintrygowanym spojrzeniem Sokołowa, wyciągnęła rękę z kieszeni. W jej dłoni leżał maleńki, czarny dysk. Karta pamięci.

„Co to jest?” zapytał Sokołow, pochylając się do przodu. Olga nie mogła wydusić z siebie słowa. Po prostu wpatrywała się w mały kawałek plastiku.

Jej zbawienie. Jej broń. Nigdy nie została stracona.

Był z nią przez cały ten czas. Sokołow wyrwał jej kartkę z rąk. Jego wzrok gorączkowo błądził po pokoju.

Podskoczył do biurka i zaczął grzebać w szufladach. Wyciągnął małe urządzenie, coś w rodzaju pendrive’a, z gniazdem na kartę pamięci. Czytnik kart, rzucił, bardziej do siebie niż do niej.

Jego dłonie lekko drżały, gdy wkładał maleńką kartę do czytnika, a następnie sam czytnik do portu USB starego komputera. Chwila oczekiwania. Na ekranie pojawiło się nowe okno napędu.

Był tam tylko jeden plik. Duży. Usunięto go kilka dni temu.

Sokołow kliknął dwukrotnie. Na ekranie pojawił się obraz. Salon Iwanowów.

Hałaśliwa, wesoła impreza. A potem rozległ się głośny, wściekły głos Tatiany. I wszystko zaczęło się od nowa.

Obraza. Śmiech. Dmitrij z nożyczkami.

Włosy opadające na podłogę. I zbliżenie zadowolonej, uśmiechniętej twarzy zastępcy Pietrowa w tle. Film był tutaj.

Cały i zdrowy. Mieli dowód w rękach. Obejrzeli film do końca, w całkowitej ciszy, przerywanej jedynie dźwiękami z głośników komputera.

Upokorzenie, śmiech, trzask nożyczek. Kiedy ekran zgasł, Sokołow odchylił się na krześle i głęboko odetchnął. Ogień w jego oczach znów zapłonął.

To było spojrzenie myśliwego, który znów zobaczył swoją ofiarę. Myślą, że go zabili, powiedział, patrząc na ekran. Są pewni, że jesteś rozbrojony.

To daje nam ogromną przewagę. Natychmiast zrobił kilka kopii pliku wideo. Jedną na pendrive, który dał Oldze, drugą na swoim bezpiecznym dysku twardym, a trzecią umieścił w chmurze, zabezpieczając ją skomplikowanym hasłem.

„Oryginał” – wskazał na kartę pamięci – „ukryj ją, żeby nikt jej nie znalazł. To nasz główny atut”. Olga zwróciła się do Marii odmieniona.

Strach zniknął, zastąpiony przez zimną, dźwięczną determinację. Ukryła maleńką kartę pamięci w jedynym miejscu, w które Tatiana nigdy nie wtykała nosa – wszyła ją w podszewkę starej, zniszczonej lalki z sierocińca, którą trzymała przez te wszystkie lata. To była jedyna rzecz, którą wolno jej było zabrać ze sobą do nowego życia.

On i Sokołow spędzili następne dwa dni na opracowywaniu planu. Był ostrożny. Wiedział, z kim ma do czynienia.

Samo opublikowanie nagrania w internecie byłoby sensacyjnym, ale bezcelowym posunięciem. Iwanowa i Pietrow natychmiast uznaliby je za fałszywkę, montaż, sfabrykowany przez szaloną i mściwą kobietę. Wykorzystaliby wszystkie swoje zasoby, aby zdyskredytować nagranie i jego źródło.

„Nie zaatakujemy frontalnie” – powiedział Sokołow. „Będziemy działać jak boa dusiciel. Powoli, ale systematycznie”.

Naszym pierwszym celem nie jest Tatiana. Jest zbyt pewna siebie, zbyt defensywna. Naszym celem jest najsłabsze ogniwo.

Zastępca Pietrow. Plan był prosty i elegancki. Następnego dnia ukazał się krótki artykuł na małym, ale popularnym kijowskim portalu informacyjnym należącym do starego przyjaciela Sokołowa.

W artykule nie padły żadne nazwiska. Tytuł artykułu brzmiał „Nieprzyzwoite zabawy miejskiej elity”. Tekst opisywał niedawne prywatne przyjęcie, w którym uczestniczył bardzo znany lokalny polityk, propagujący wartości rodzinne.

W artykule opisano niezwykle nieprzyjemną i upokarzającą scenę, która rozegrała się na imprezie, a plotka głosiła, że ​​istnieje nagranie wideo z tego incydentu. Artykuł kończył się retorycznym pytaniem: co by było, gdyby nagranie pewnego dnia ujrzało światło dzienne? Byłby to granat z wyciągniętą zawleczkę, rzucony w ciche bagno miejskiej polityki.

Efekt przerósł wszelkie oczekiwania. Artykuł stał się viralem w mediach społecznościowych i komunikatorach. Wszyscy natychmiast zaczęli zgadywać, o którym polityku mowa.

Nazwisko Pietrowa pojawiło się jako jedno z pierwszych. Ludzie wspominali jego bliską przyjaźń z Dmitrijem Iwanowem, którego urodziny właśnie minęły. Wtedy wybuchł pożar.

Niewiele, ale dymu było wystarczająco dużo, żeby wszyscy poczuli zapach spalenizny. Olga czekała. Wiedziała, że ​​ugryzie.

Pietrow był karierowiczem do szpiku kości. Reputacja była dla niego wszystkim. Skandal, zwłaszcza tak brudny, mógł na zawsze pogrzebać jego polityczne ambicje.

Minęły trzy dni. Trzy dni napiętej ciszy. Olga prawie nie wychodziła z oficyny, bojąc się zwrócić na siebie uwagę.

Czwartego dnia, późnym wieczorem, pod dom Marii podjechał niepozorny, ciemny samochód. Wysiadł z niego mężczyzna w garniturze, którego Olga nigdy wcześniej nie widziała. Podszedł do bramy i zwrócił się do Marii, która podlewała kwiaty w ogródku przed domem.

Zapytał o Olgę Sidorovą. Maria zawołała ją po imieniu. Mężczyzna się nie przedstawił.

Po prostu podał jej swój telefon komórkowy. „Masz telefon” – powiedział sucho. Olga odebrała.

Rozległ się znajomy głos zastępcy Pietrowa, pełen słabo skrywanej paniki. „Olgo Andriejewna! Musimy się spotkać. Pilnie!”. Nie groził.

Nie krzyczał. Zapytał. To było pierwsze małe zwycięstwo.

„Nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać” – odpowiedziała tak chłodno, jak tylko potrafiła, tak jak nauczył ją Sokołow. „Proszę” – powiedział, a w jego głosie słychać było desperację. „To leży w twoim najlepszym interesie”.

Chcę ci pomóc. Rozwiązać twój problem”. Umówili się na spotkanie następnego dnia.

W opuszczonym miejscu, w parku na obrzeżach Kijowa, Sokołow był temu przeciwny. „To pułapka” – powiedział.

„Mogą próbować ci coś zrobić”. „Nie zrobią tego” – odpowiedziała Olga. „Dopóki będą wierzyć, że jestem sama i że mam nagranie”.

„Jestem względnie bezpieczny. Dla nich jestem tykającą bombą zegarową. Spróbują ją rozbroić, a nie zdetonować”.

Spotkanie się odbyło. Pietrow czekał na nią na ławce przy opuszczonej fontannie. Wyglądał okropnie.

Blady, z cieniami pod oczami. Nie pozostał ani ślad po jego zwykłej parlamentarnej arogancji. Wyglądał jak osaczone zwierzę.

Zaczął z dystansu. Powiedział, że żałuje tego, co się stało. Że Dmitrij i Tatiana byli porywczymi ludźmi, ale w głębi duszy nie byli źli.

Że wszyscy dali się ponieść emocjom. Że był gotów pomóc jej zacząć nowe życie, przeprowadzić się do innego miasta. Olga słuchała tych bzdur w milczeniu.

„Do czego zmierzasz, Maksym Wiktorowiczu?” przerwała mu. Skrzywił się. I przeszedł do konkretów.

„Rozumiem, że przeżywasz teraz trudny okres. Zostałeś bez środków do życia. Jestem gotów to naprawić”.

Podał jakąś sumę. Była ogromna. Taka, która mogłaby odmienić życie każdego.

Za te pieniądze chciał tylko, żeby Olga zniknęła z miasta na zawsze. Dała mu kartę pamięci i podpisała klauzulę poufności, w której oświadczała, że ​​nie ma żadnych roszczeń wobec rodziny Iwanowów ani wobec niego osobiście. „Zrozum, to twoja jedyna opcja” – powiedział stanowczo.

„Tatiana ci nie wybaczy. Zniszczy cię, zetrze na proch”. Już zaczęła to robić.

„I oferuję ci zbawienie. Pieniądze, wolność, nowe życie. Pomyśl o tym.

„To moja ostatnia i jedyna rozmowa z tobą”. Olga udawała wahanie. Wpatrywała się w ziemię, bawiąc się chusteczką.

„Ja, ja nie wiem” – wyszeptała. „Muszę pomyśleć”. „Myśl szybciej” – warknął.

„Dam ci 24 godziny. Jutro o tej samej porze w Central Cafe. Przynieś kartę, podpisz papiery, odbierz pieniądze i wyjdź.

Jeśli nie przyjdziesz, uznaj, że dokonałeś wyboru”. I umywam ręce. Wstał i szybko wyszedł, nie oglądając się za siebie.

Olga natychmiast podeszła do Sokołowa. Po wysłuchaniu jej, zatarł ręce. Jego oczy błyszczały z podniecenia.

„Mam cię, kochanie. Jest gotowy zapłacić. To znaczy, że jest śmiertelnie przerażony.

„Co zrobimy?” zapytała Olga. „To, co musimy zrobić” – zaśmiał się Sokołow. „Złapiemy go na żywą przynętę”.

Następnego dnia, godzinę przed wyznaczoną godziną, Olga i Sokołow byli już w kawiarni Centralnoje. Było to popularne, zawsze zatłoczone miejsce w sercu Kijowa. Idealna scena dla ich występu.

Sokołow nie był sam. Towarzyszył mu niski, niespokojny mężczyzna z dużym plecakiem. To był Kostia, przedstawił go Sokołow, najlepszy fotograf w mieście, jeden z tych, którzy potrafią dyskretnie fotografować.

Usiedli przy stoliku w kącie. Sokołow i Kostia. Olga usiadła przy stoliku na środku pokoju i zamówiła sobie filiżankę kawy…

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Jak obowiązkowy, czy ktoś cię śledzi: Rozpoznawanie lustre weneckich i ubocznych lustre

Jak sprawdzić, czy lustro jest lustrem weneckim Jeśli nie jesteś pewien, czy patrzysz w lustro weneckie, czy zwykłe, oto kilka ...

Ryż jako nawóz dla storczyków: zrównoważone i opłacalne podejście

2. Mulcz z łusek ryżowych Składniki: Surowe łuski ryżowe Instrukcje: Rozłóż warstwę surowych łusek ryżowych na podłożu do storczyków. Upewnij ...

Niezwykłe “M” na Twojej Dłoni: Czy Posiadasz Ten Symbol Sukcesu? Sprawdź, Co Oznacza!

Jeśli Twoje "M" znajduje się na lewej dłoni, oznacza to ogromne szczęście, intuicję oraz wrodzone zdolności przywódcze. Tacy ludzie podejmują ...

Przepis na naleśniki z jabłkami i cytryną

Upiecz naleśniki: Rozgrzej patelnię lub płytę grillową o nieprzywierającej powierzchni na średnim ogniu i lekko posmaruj ją olejem lub masłem ...

Leave a Comment