Siedziała tyłem do nich, ale wiedziała, że tam są. To dodało jej sił. Dokładnie o umówionej porze Pietrow wszedł do kawiarni.
Niósł pojemną czarną teczkę. Rozejrzał się nerwowo i szybko podszedł do stolika Olgi. „Sam?” syknął.
Olga skinęła głową. „Gdzie jest ta karta?” Wyciągnęła starą, pustą kartę pamięci, którą dał jej Sokołow, i położyła ją na stole. Pietrow chwycił ją, nie patrząc na nią, i wsunął do kieszeni.
Potem położył na stole teczkę z papierami. „Podpisz”. Olga sięgnęła po długopis.
Jej ręka lekko drżała, ale tym razem z podniecenia, a nie ze strachu. Udawała, że czyta, a potem podpisywała każdą stronę. Pietrow wyrwał jej teczkę, sprawdził podpisy i skinął głową.
Proszę, przesunął czarną teczkę po stole w jej stronę. Wszystko jest tutaj, zgodnie z umową. „Weź ją i wynoś się z tego miasta.
I nigdy więcej nie chcę cię widzieć. Miał zamiar wstać i wyjść. Ale Olga go powstrzymała.
Nie dotknęła teczki. Powoli podniosła się z siedzenia, całe jej ciało napięte jak struna.
Spojrzała mu prosto w oczy. Jej głos, wzmocniony akustyką sali, zabrzmiał głośno i wyraźnie, sprawiając, że klienci przy sąsiednich stolikach odwrócili się. „Panie Pietrow, nie będę milczał dla twoich brudnych pieniędzy”.
Pietrow zamarł. Jego twarz wykrzywiła się z przerażenia. Zrozumiał, że to pułapka.
Olga podniosła głos, żeby wszyscy mogli usłyszeć. „Nie przyjmę tej łapówki. A ty mnie nie uciszysz”.
W tym momencie usłyszała ciche, ale częste kliknięcia. To Kostia pracował. Ze swojego kąta, niczym snajper, uchwycił każdą klatkę.
Przerażona twarz Pietrowa, teczka z pieniędzmi na stole, teczka z dokumentami, ręka Olgi zdecydowanie odpychająca teczkę. Pietrow rzucił się do wyjścia, przewracając krzesło. Uciekł jak przestępca złapany na gorącym uczynku.
Olga stała na środku sali sądowej, wszystkie oczy zwrócone na nią. W tym momencie nie była już ofiarą. Była oskarżycielką, a jej proces dopiero się zaczynał.
Kiedy wyszli z kawiarni, adrenalina wciąż pulsowała im w skroniach. Sokołow był wniebowzięty. Kostia, fotograf, bez słowa podał mu kartę pamięci z aparatu, skinął głową i szybko zniknął w tłumie.
„Mamy wszystko” – powiedział Sokołow, a jego oczy rozbłysły. Twarz, pieniądze, moment przekazania władzy. To polityczny trup.
Następnego ranka zdjęcie znalazło się na pierwszej stronie tego samego portalu informacyjnego. Zdjęcie było arcydziełem. Zostało zrobione pod idealnym kątem.
Na pierwszym planie widać zdezorientowaną, wykrzywioną paniką twarz zastępcy Pietrowa. Na stole przed nim leży na wpół otwarta czarna teczka, z której wystają pliki banknotów. Olga stoi nad nim z wysoko uniesioną głową, a jej dłoń zastyga w zdecydowanym geście odmowy.
Nagłówek był krótki i druzgocący – cena milczenia. Zastępca Pietrow składa ofertę, którą mogą odrzucić. Eksplozja była ogłuszająca.
Tym razem nie było żadnych aluzji ani przeoczeń. Padło bezpośrednie oskarżenie, poparte niezbitymi dowodami. Do południa skandal był już tematem rozmów w Kijowie.
Wiadomości podchwyciły regionalne kanały telewizyjne. Biuro prasowe Pietrowa mruczało coś o zaplanowanej prowokacji i manipulacji, ale zdjęcie mówiło samo za siebie. Kariera posła, zbudowana na hasłach uczciwości i porządku, rozpadała się na jego oczach niczym domek z kart.
Olga poczuła upojny smak swojego pierwszego prawdziwego zwycięstwa. Uderzyła i trafiła w sedno. Myślała, że Tatiana będzie wściekła.
Nie miała pojęcia, jak bardzo. Tatiana nie dzwoniła i nie groziła. Nie wdała się w publiczną kłótnię.
Rozpoczęła wojnę. Totalną wojnę na wyniszczenie. Pierwszy cios spadł tam, gdzie Olga najmniej się tego spodziewała.
Przez wiele lat, aby mieć jakieś ujście i własny, choć niewielki, dochód, pracowała kilka razy w tygodniu jako asystentka biblioteczna w lokalnej szkole. Była to cicha, spokojna praca, na którą Tatiana łaskawie jej pozwalała, ponieważ nie kolidowała z jej głównymi obowiązkami domowymi. To była jej mała wyspa normalnego życia.
W domu Marii zadzwonił telefon. Dzwoniła dyrektorka szkoły, kobieta, którą Olga znała od lat. W jej głosie słychać było przerażenie i przeprosiny.
„Olgo, moja droga, bardzo mi przykro” – zaczęła bez wstępu. „Nie wiem, co się z tobą dzieje, ale właśnie dostałam telefon z wydziału edukacji. Zasugerowali twoją niestabilność psychiczną”.
Olga spojrzała na mnie lodowato. „Co? Jaka niestabilność?” „Mówili, że stanowisz zagrożenie dla dzieci”. Głos reżysera zadrżał.
„Mówili, że jeśli dziś nie zrezygnuję, szkoła będzie miała duże problemy, inspekcje, oceny. Rozumiesz, nie mogę podejmować żadnego ryzyka”. Olga wszystko rozumiała.
Tatiana miała szeroki zasięg. Miała swoich ludzi wszędzie. Nie tylko zniszczyła reputację Olgi wśród znajomych, ale wręcz uczyniła ją oficjalnie wyrzutkiem.
„Rozumiem wszystko, Anno Iwanowna. Napisz nakaz zwolnienia”. Rozłączyła się.
To było bolesne. Tatiana odebrała jej jedyne miejsce, w którym nie czuła się jak służąca. Drugi cios przyszedł kilka godzin później.
Do bramy Marii podszedł mężczyzna w formalnym garniturze. Przedstawił się oficjalnie jako komornik i wręczył Oldze zapieczętowaną kopertę. W środku znajdował się nakaz sądowy.
Oficjalny dokument z oficjalną pieczęcią, zakazujący Oldze Andriejewnie Sidorovej zbliżania się do domu Iwanowów i członków ich rodzin, Dmitrija i Tatiany, na odległość mniejszą niż sto metrów. Jako podstawę podano agresywne zachowanie, groźby i próby szantażu, poparte raportem policyjnym sporządzonym przez Pietrowa. To był kompletny nokaut.
Tatiana nie tylko wymieniła zamki. Wzniosła mur między Olgą a jej dawnym życiem, wzmocniony prawem. Teraz każde pojawienie się na ich ulicy może zostać uznane za naruszenie nakazu sądowego.
Stała się przestępcą w oczach prawa. Tego wieczoru Olga siedziała w swoim pokoju, kompletnie oszołomiona. Radość ze zwycięstwa nad Pietrowem wyparowała.
Tatiana była o wiele groźniejszym przeciwnikiem. Nie panikowała. Uderzała, zimno, z wyrachowaniem, tam, gdzie bolało najbardziej.
Przyparła Olgę do muru, pozbawiając ją pracy, pieniędzy, reputacji, a nawet prawa do swobodnego poruszania się po Kijowie. Znów była sama, odizolowana i bezbronna. Następnego dnia postanowiła zabrać ze szkoły swoje skromne rzeczy osobiste.
Książka, którą czytała, kubek i buty na zmianę. Umówiła się z dyrektorem, że przyjdzie po szkole, żeby nie spotkać żadnego z dzieci ani nauczycieli. W szkole było pusto i cicho.
Weszła cicho do biblioteki i spakowała swoje rzeczy do torby. Czuła się jak złodziejka w miejscu, w którym pracowała tyle lat. Gdy miała już wychodzić, drzwi cicho zaskrzypiały.
W drzwiach stała Swietłana, jedna z nauczycielek, kobieta w jej wieku, z którą łączyły ją dobre, choć niezbyt bliskie relacje. Swietłana wyglądała na przestraszoną. Szybko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
„Olga, cześć” – wyszeptała. „Widziałam w wiadomościach, to straszne, co ci robią. Cały Kijów huczy”.
„Oczywiście, nikt nie wierzy, że jesteś niestabilna. Wszyscy rozumieją, kto to zrobił. Dziękuję, Swieto” – odpowiedziała Olga ze zmęczeniem.
„Ale to już nie jest ważne”. „To ważne” – powiedziała stanowczo Swietłana. Nerwowo spojrzała na drzwi i podała Oldze dużą, zakurzoną teczkę z grubej tektury.
„Proszę, weź to”. Olga ze zdziwieniem spojrzała na teczkę. „Co to jest?” „Nie wiem, czy to pomoże” – wyszeptała Swietłana.
Mój ojciec był architektem. Zmarł pięć lat temu i wciąż nie mogę przejrzeć jego archiwum. Wczoraj, kiedy usłyszałem o twoim zwolnieniu, przypomniałem sobie, że kiedyś pracował z Iwanowami.
Całą noc grzebałam w jego papierach i znalazłam to. Olga otworzyła teczkę. W środku były stare, pożółkłe kartki papieru Whatman.
To były rysunki, plany. Przyjrzała się uważnie znaczkowi w rogu. Plan wiejskiego domu rodziny Iwanowów.
Ta sama dacza, której Tatiana tak bardzo nie lubiła odwiedzać. Dacza zbudowana ponad trzydzieści lat temu. „Nie wiem, co mogłoby się tu przydać” – powiedziała Swietłana, ale nagle.
Wzięła jedną z kartek i wskazała na kolumnę z podpisem na samym dole rysunku. „Tu. Spójrz”.
Olga pochyliła się. Pod nagłówkiem „Główny Wykonawca” widniał odważny, pewny siebie podpis, a obok starannie napisane nazwisko: Sidorov N. P. Olga spojrzała na Swietłanę ze zmieszaniem.
N.P.: „To nie Siergiej. Nazywał się Siergiej Maksimowicz”. „Zgadza się” – skinęła głową Swietłana, a jej oczy błyszczały z powagą.
To nie on. To Nikołaj, Nikołaj Pietrowicz Sidorow, brat Tatiany. Olga spojrzała na podpis i coś nowego powoli zaczęło się w jej głowie formować.
Nikołaj Sidorow. Brat Tatiany. Nie wiedziała o nim prawie nic.
Przez całe 15 lat, które spędziła z Iwanowami, widziała go zaledwie kilka razy, na jakichś uroczystościach rodzinnych wiele lat temu. Był cichym, niepozornym mężczyzną, który zawsze trzymał się w cieniu swojej dominującej siostry. Tatiana nigdy o nim nie mówiła, a jeśli już, to z ledwo skrywaną pogardą.
„Przegryw”, powiedziała mu kiedyś przy kolacji. Wiadomo było tylko, że mieli do wyrównania zadawnione porachunki i prawie ze sobą nie rozmawiali. Ale 30 lat temu, według dokumentów, był głównym wykonawcą projektu budowy daczy.
To znaczyło, że znał ten dom jak własną kieszeń. Każdy gwóźdź, każda deska przeszła przez jego ręce. Olga wróciła do Marii z zakurzoną teczką pod pachą.
Opowiedziała jej o swoim odkryciu. Maria zmarszczyła brwi, przypominając sobie. Mikołaj, oczywiście, że go pamiętam.
Taka cicha, wiecznie winna. Tatiana nękała go przez całe życie. Podobno pożyczył od Siergieja pieniądze na jakiś własny interes, zbankrutował, a potem spłacił dług, budując daczę.
Siergiej zlitował się nad nim i dał mu pracę. Ale Tatiana była zła, że pomaga bratu. Myśl o daczy nie dawała Oldze spokoju.
Ten dom, którego Tatiana tak bardzo nie lubiła. Prawie nigdy tam nie bywała, twierdząc, że przywołuje złe wspomnienia. Po śmierci Siergieja dacza stała całkowicie opuszczona.
Dmitrij był tam kilka razy z przyjaciółmi na grillu, ale nic więcej. Dom stał w lesie pod Kijowem, cichy, zapomniany, strzegący swoich tajemnic. Jeśli Siergiej Iwanow chciał coś ukryć przed żoną, nie było lepszego miejsca.
„Musimy się tam dostać” – powiedziała stanowczo Olga. „Jak?” – westchnęła Maria. „Zamki tam były pewnie zmieniane setki razy…”
I masz nakaz sądowy przeciwko sobie. Jeśli cię tam zobaczy, to koniec, więzienie. Sama Olga już traciła nadzieję.
Ale Maria nagle przebiegle zmrużyła oczy. „Kto powiedział, że tam będziesz? Ja pójdę”. Staruszka postanowiła wybrać się na grzyby, zgubiła się i natknęła na opuszczony dom.
Co mnie za to czeka? Wstała, podeszła do starej komody i zaczęła grzebać w górnej szufladzie. Po minucie wróciła, wręczając Oldze pęk starych, zmatowiałych kluczy. Proszę.
Olga wpatrywała się w klucze ze zdumieniem. „Siergiej mi je dał” – wyjaśniła spokojnie Maria. „Razem z pudełkiem”.
Powiedział, że może się zdarzyć, Mario, że Olga będzie musiała wejść do domu albo na daczę, a oni jej nie wpuszczą. Niech zostaną u ciebie. Jakby wszystko przewidział.
Zaplanował każdy ruch żony z wyprzedzeniem. Następnego ranka wyjechali z Kijowa starym samochodem syna Marii. Maria siedziała za kierownicą, a Olga siedziała obok niego, w chuście na głowie i ciemnych okularach.
Czuła się jak szpieg w tandetnym kryminale. Im dalej od miasta odjeżdżali, tym spokojniejsza stawała się jej dusza. Tu, wśród lasów i pól, moc Tatiany zdawała się słabnąć.
Dacza znajdowała się w ustronnym miejscu, z dala od drogi. Stary, poczerniały od upływu czasu, dwupiętrowy dom z bali, otoczony wiekowymi sosnami. Nieruchomość była zarośnięta chwastami, a farba na ramach okiennych łuszczyła się.
Było jasne, że nikt tu nie postawił stopy od dawna. Podjechali od tyłu, zostawiając samochód w krzakach. Maria pewnym krokiem podeszła do drzwi i zaczęła grzebać w kluczykach.
Trzeci klucz zaskrzypiał, obracając się w zamku. Drzwi ustąpiły i weszli do środka. W domu unosił się zapach kurzu, wilgoci i starego drewna.
Meble były przykryte białymi prześcieradłami niczym całuny. Z belek sufitu zwisały pajęczyny. Cisza była tak gęsta, że można było się w niej utopić.
Zaczęli przeszukiwać. Systematycznie, pokój po pokoju. Sprawdzili wszystko: stare szafy, szuflady komód, regały na książki.
Zapukali w ściany i zajrzeli pod łóżka. Ale znaleźli tylko kurz, mysie odchody i zapomniane, bezwartościowe przedmioty. Minęło kilka godzin.
Słońce zaczęło zachodzić, a dom pogrążył się w ciemności. „Nic” – powiedziała Maria z rozczarowaniem, siadając na pokrytej pokrowcem sofie. „Pusto”.
Może się myliliśmy”. Olga również czuła się zmęczona i rozczarowana. Stała pośrodku biura Siergieja Iwanowa.
Duże dębowe biurko, regały sięgające sufitu. To właśnie tu, pomyślała, musiał coś zostawić. Przesunęła dłonią po grzbietach książek.
Klasyka, literatura techniczna, podręczniki. Nic osobistego. Miała właśnie wyjść, gdy jej stopa zahaczyła o krawędź starego, zniszczonego dywanu leżącego na środku pokoju.
Potknęła się i o mało nie upadła. Rozgniewana swoją niezdarnością, kopnęła dywan. I wtedy zauważyła.
Jedna z desek pod dywanem była lekko nierówna, o kilka milimetrów wyższa od pozostałych. Było to ledwo zauważalne, ale w skośnych promieniach zachodzącego słońca, maleńka szczelina rzucała długi cień.
Olga poczuła ucisk w sercu. Uklękła i odsunęła ciężki, zakurzony brzeg dywanu. Zgadza się.
Jedna deska była krótsza od pozostałych i widoczny był mały otwór wywiercony w jej boku. W sam raz na palec. To była kryjówka.
Wsunęła palec pod deskę i z wielkim wysiłkiem pociągnęła ją do siebie. Ustąpiła ze skrzypiącym dźwiękiem. Pod nią znajdowała się mała wnęka, obita ciemną tkaniną.
A w tej niszy leżał schludny stosik listów, przewiązanych wyblakłą jedwabną wstążką. Jej ręce drżały, gdy je wyjmowała. Papier był stary, ale dobrze zachowany.
Odwiązała wstążkę i podniosła list z góry. Pismo było znajome, męskie, pewne siebie. Siergieja Iwanowa.
„Moja droga, moja jedyna Natalio” – zaczynał się list. Natalia. Jej matka miała na imię Natalia.
Olga zaczęła czytać. To były listy miłosne, pełne czułości, tęsknoty i strachu.
Pisał o swoim życiu z Tatianą, nazywając je więzieniem ze złota. Pisał o swojej miłości do Natalii, o tym, że była jedynym światłem w jego życiu. I pisał o niej.
O Oldze. „Nasza mała Oleczka zrobiła dziś pierwszy krok. Wysłaliście mi zdjęcie i nie mogę oderwać od niego wzroku przez cały dzień.
Ona ma twoje oczy. Nie mogę być blisko ciebie, kochanie, ta suka śledzi każdy mój ruch. Ale przysięgam ci, że nadejdzie dzień, kiedy będziemy razem.
„Cała nasza rodzina”. Olga przeglądała listy jeden po drugim. W każdym z nich wspominał o niej.
„Nasza córka. Nasz skarb”. A potem natknęła się na napis napisany inną, bardziej niepokojącą ręką.
Najwyraźniej napisał to, będąc już chorym. „Czuję, że nie zostało mi już wiele czasu. Tatiana coś knuje, nie wybaczy mi za ciebie.
Zabierze naszej córce wszystko, co jej się prawnie należy. Muszę ją chronić. Podjąłem decyzję, Natalio.
Wszystko przepisałem. Większość majątku zapisuję Oldze. Nie mogę tego zrobić otwarcie, moja żona zakwestionowałaby każdy testament.
Ale znalazłem sposób. Wszystko przygotowałem. Muszę to zachować w tajemnicy przed moją mściwą żoną, dopóki nie nadejdzie właściwy moment.
Kiedy nasza dziewczyna będzie potrzebowała pomocy, wszystko się wyjaśni. Nie zdążył. Jeszcze nie nadszedł na to czas.
A może to dopiero teraz nadeszło. Siedziała na zakurzonej podłodze opuszczonej daczy, a łzy spływały jej po policzkach. Ale to nie były łzy żalu ani upokorzenia.
To były łzy spóźnionej miłości. Jej ojciec, człowiek, którego uważała za obcego i zimnego, kochał ją. Myślał o niej, starał się ją chronić.
Zostawił jej nie tylko pieniądze, zostawił jej dowód jej prawdziwości, jej historię. On i Maria wrócili do Kijowa późną nocą. Olga nie spała do rana.
Czytała listy raz po raz, chłonąc każde słowo. Trzymała w dłoniach życie swoich rodziców, ich sekretną, tragiczną historię miłosną. A w tej historii kryła się obietnica.
Obietnica sprawiedliwości. Znalazłem sposób. Wszystko przygotowałem z pomocą zaufanego przyjaciela.
Kim był ten przyjaciel? Kto mógł być tak blisko Siergieja Iwanowa, że powierzył mu tak niebezpieczny sekret? Człowiek, który byłby poza podejrzeniami Tatiany. I wtedy znów przypomniała sobie o teczce z rysunkami. Podpis w rogu.
Nikołaj Sidorow. Brat Tatiany. Mężczyzna, któremu Siergiej dał pracę, gdy był bez grosza.
Mężczyzna pogardzany przez własną siostrę. Idealny kandydat na tajnego sojusznika. Więź między nimi była oczywista – dacza.
Miejsce, które ich łączyło. Miejsce, w którym Siergiej ukrył listy. Być może nawet Mikołaj pomógł mu w założeniu tej kryjówki.
Znalezienie Nikołaja okazało się jeszcze trudniejsze niż Sokołowa. Nie był osobą publiczną. Jego nazwisko nie pojawiło się w żadnych książkach telefonicznych.
Sokołow, do którego Olga zwróciła się o pomoc, tylko wzruszył ramionami. Po całej tej historii z budową daczy i bankructwem całkowicie zniknął z radaru. Wiem tylko, że nigdy się nie otrząsnął.
Mieszka gdzieś na obrzeżach, ledwo wiążąc koniec z końcem, dorabiając dorywczo. Jego siostra z zasady odmawia mu pomocy. Maria znów mu pomogła.
Jej sieć starszych szpiegów działała lepiej niż jakakolwiek agencja wywiadowcza. Dwa dni później Olga miała adres: stara, blokowa kamienica w najbardziej zaniedbanej dzielnicy Kijowa.
Poszła tam sama. Czuła, że to powinna być prywatna rozmowa. Drzwi do mieszkania, którego szukała, były obite starą, popękaną skórą ekologiczną.
Olga długo się wahała, zanim nacisnęła dzwonek. Co mu powie? Jak zacznie tę rozmowę? W końcu podjęła decyzję. Drzwi nie otworzyły się od razu.
W drzwiach stał starszy, zgarbiony mężczyzna. Był chudy, miał poszarzałą twarz i głęboko zapadnięte, zmęczone oczy. W kilku nieuchwytnych szczegółach przypominał Tatianę, ale brakowało mu odrobiny jej autorytetu i energii.
Wyglądał na załamanego. „Nikołaj Pietrowicz?” – zapytała cicho Olga. Skinął głową, patrząc na nią pytająco.
Nie poznał jej. „Mam na imię Olga. Jestem żoną twojego siostrzeńca, Dmitrija”.
Na te słowa jego twarz stężała. Chciał zamknąć drzwi. „Nie potrzebuję niczego od twojej rodziny” – powiedział ospale.
„Proszę” – powiedziała szybko Olga – „to bardzo ważne”. To nie dotyczy Tatiany. To dotyczy Siergieja Maksimowicza.
Imię zięcia zamarło w nim. Spojrzał na nią długim, badawczym wzrokiem, po czym bezszelestnie odsunął się, pozwalając jej wejść do mieszkania. Mieszkanie było małe i skromne.
Stare meble, stosy książek na podłodze, zapach lekarstw. Zaprowadził ją do kuchni, równie ciasnej i zagraconej. Usiedli przy małym stoliku nakrytym ceratą.
„Czego potrzebujesz?” – zapytał obojętnie. Olga nie owijała w bawełnę. Wyciągnęła z torby plik listów przewiązanych wstążką i położyła je na stole.
„Znalazłam je na daczy” – powiedziała. Nikołaj spojrzał na listy, a jego twarz się zmieniła. Rozpoznał je.
Jego dłonie, spoczywające na stole, lekko drżały. „Gdzie je znalazłeś? Jak je znalazłeś?” „To teraz nie jest ważne. Ważne jest to, co jest na nich napisane.
„Przeczytaj”. Niepewnie wziął paczkę i odwiązał wstążkę.
Podniósł górny list i zaczął czytać. Olga zobaczyła fale emocji przebiegające przez jego twarz. Zaskoczenie, ból, rozpoznanie.
Czytał długo, jeden list za drugim. Cisza w małej kuchni była niemal namacalna. Kiedy skończył ostatni list, odłożył je na bok i długo wpatrywał się w jeden punkt.
Jego ramiona opadły jeszcze bardziej. Wyglądał jak człowiek, którego nagle przytłoczył ciężar lat. „Wiedziałem” – wyszeptał.
Wiedziałam, że ją kochał. Był kimś więcej niż tylko moim zięciem. Był moim przyjacielem.
Jedyny, który mnie wspierał, kiedy straciłam wszystko. Ufał mi. A ja go zawiodłam.
W liście wspomina o zaufanym przyjacielu, który pomógł mu wszystko załatwić. Olga powiedziała powoli, patrząc mu prosto w oczy: „To byłeś ty, Nikołaju Pietrowiczu”.
Spojrzał na nią. W jego oczach pojawiły się łzy. Pokiwał głową w milczeniu.
„Tak. To ja”. Olga poczuła, że jest u progu najważniejszej tajemnicy.
Co dokładnie sformalizował? W czym mu pomogłeś? Nikołaj wziął głęboki oddech, zbierając siły.
To było tak, jakby podjął jakąś ważną decyzję. Nie tylko pisał listy, Olgo. On działał.
Zrozumiał, że Tatiana jest wilczycą. I że nigdy nie odda tego, co uważa za swoje. Zwłaszcza tobie.
Zamilkł, starannie dobierając słowa. Sześć miesięcy przed śmiercią, wiedząc już, że jest chory, zadzwonił do mnie. Spotkaliśmy się potajemnie, w kancelarii starego, zaufanego notariusza.
Tatiana myślała, że poszedł na leczenie. Jego głos stał się cichszy, niemal konspiracyjny. „Siergiej nie mówił tylko o tym, żeby zostawić ci swój majątek”.
Zrobił to. Sporządził drugi testament. Olga zamarła, bojąc się oddychać.
„Drugi testament?” „Tak” – powiedział stanowczo Nikołaj. „Całkowicie legalny. Poświadczony notarialnie”.
W nim odwołał wszystkie poprzednie testamenty. Zgodnie z tym testamentem, prawie cały jego majątek osobisty – akcje, konta, nieruchomości – który nie był zarejestrowany na Tatianę, został przeniesiony na ciebie. „Olga” – przerwał, przypominając sobie – „Olga Natalijewna Sidorowa”.
Tak to było napisane. Tatianie i Dmitrijowi pozostał tylko dom, w którym mieszkali, i grosze na kontach. To była jego zemsta…
Yo Make również polubił
To jest Kamitetep, rodzaj ćmy (Phereoca Uterella), która przyczepia się do ścian domu
Chleb w zaledwie 5 minut, nie możesz przegapić tego niemieckiego przepisu!
8 ostrzegawczych sygnałów niskiego poziomu tlenu we krwi
Omas ratz Fatz Hash Cake, znów będę jadł tylko moje Hash Cake!