Trzy lata studiów przedmedycznych? Raczej trzy miesiące. Kto to sprawdza? Ona po prostu to mówi, a my mamy w to wierzyć?
Ale doktor Wallace rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Już miał przemówić, ale najpierw spojrzał uważnie na Zoe. Przez jego twarz przemknął cień czegoś ludzkiego, może współczucia. Wiedział, że życie prowadzi ludzi różnymi ścieżkami. Gdzieś w głębi swojego strzeżonego serca rozumiał, że nie każdy w białym fartuchu wie, jak leczyć, i nie każdy, kto myje podłogi, jest niewykształcony.
Dobrze — powiedział. — Skoro tak upierasz się przy swojej diagnozie, powiedz mi, jakie konkretne objawy autoimmunologicznego zapalenia wątroby widzisz u pacjenta?
Zoe zebrała myśli. Jej pierś wciąż unosiła się z emocji, ale potrzebowała kilku sekund, żeby się uspokoić, po czym zaczęła mówić z nieoczekiwaną jasnością i precyzją.
Poza oczywistą żółtaczką, pan Thorne cierpi na postępujące zmęczenie, które nie pasuje do typowego schematu marskości wątroby. Nie pił alkoholu od lat, mimo że wszyscy zakładacie, że jest funkcjonującym alkoholikiem. Jego badania laboratoryjne wykazują dziwne skoki enzymów wątrobowych, które nie są do końca charakterystyczne dla przewlekłej marskości wątroby. Ponadto ma podwyższony poziom niektórych immunoglobulin, co widziałem na wydrukach w dzienniku laboratoryjnym. Na to uśmiechnęła się blado, buntowniczo, wiedząc, że niektórzy z nich byliby przerażeni, gdyby odważyła się spojrzeć na kartę pacjenta, co stanowiłoby wyraźne naruszenie ustawy HIPAA.
Zauważyłem również, że ma świąd, swędzenie skóry, ale w bardzo określonych miejscach, i nie wydaje się ono być związane z przewodami żółciowymi w klasycznym rozumieniu tego słowa. A co najważniejsze, jego badania laboratoryjne wykazują hipergammaglobulinemię, a konkretnie IgG, jeśli wierzyć wynikom.
Oczy doktora Wallace’a rozszerzyły się. Rzeczywiście, otrzymał te same dane z laboratorium. Wielu członków zespołu było zdziwionych tym dziwnym markerem, ale zbagatelizowali go jako ogólną reakcję zapalną. Było jasne, że słowa Zoe trafiły w sedno. Przytaczała konkretne szczegóły, które nie były widoczne na pierwszy rzut oka. Najwyraźniej przeprowadziła własną analizę. Być może rzeczywiście spędzała noce na czytaniu literatury medycznej.
Zapadła głucha cisza, którą przerwało jedynie stłumione kaszel jednego z mieszkańców.
Ciekawe, wycedził dr Fedorov, terapeuta po pięćdziesiątce, który zawsze nosił okulary w rogowej oprawie. — To faktycznie pokrywa się z niektórymi danymi badawczymi. Ale skąd wiedziałeś, że mamy te konkretne wyniki z jego badań laboratoryjnych?
Mówiłem ci, widziałem wydruk. Rozmawiałem też z rodziną pacjenta. Myślę, że jego matka miała podobne problemy lata temu; zdiagnozowano u niej jakąś chorobę autoimmunologiczną. Nie mówi o tym, uważa, że to „choroba kobieca”. Ale to ważne.
Choroba kobieca? Dr Silver uśmiechnął się ironicznie.
Cóż, to prawda, że autoimmunologiczne zapalenie wątroby jest częstsze u kobiet. Ale z pewnością można je zdiagnozować również u mężczyzn. Wyglądało na to, że teraz faktycznie to rozważa.
Ale dlaczego teraz o tym wspominasz?
Bo mam już dość patrzenia, jak faszerujesz faceta niewłaściwymi lekami, nie potrafiąc jednocześnie zdecydować o właściwym leczeniu! Jego stan pogarsza się z godziny na godzinę. Wiem, że w końcu możesz postawić prawidłową diagnozę, ale może być za późno. Gdybyś mnie wcześniej posłuchał…
Więc próbujesz powiedzieć, że my, twoim zdaniem, jesteśmy niekompetentnymi lekarzami, którzy nie potrafią odróżnić autoimmunologicznego zapalenia wątroby od marskości wątroby? – wtrącił sarkastyczny głos z kąta. To był gastroenterolog, konsultant z innego szpitala, który do tej pory milczał.
Nie mówię nic takiego – odparła Zoe. – Ale widziałam, jak twoje oczy przesunęły się po pacjencie. Widziałam, jak westchnąłeś ze zmęczenia i skinąłeś głową do kolegów, jakbyś chciał powiedzieć: „To przegrana sprawa”. Tak, i wszyscy czekaliście na tę konferencję, może po to, żeby wezwać mnie jako nieoficjalnego świadka albo błazna sądowego. W końcu, kto inny będzie czyścił twoje instrumenty i wywoził brudy, podczas gdy wy, błyskotliwe umysły, będziecie dyskutować o wysokich naukach? Chciałeś, żebym przyniosła tacę kawy i ciastek, prawda? W jej głosie pojawiła się gorzka nuta.
Ale teraz myślę, że w końcu jesteście gotowi, żeby mnie poważnie wysłuchać.
Przez chwilę nikt nie odważył się zaprotestować. Lekarze byli zdezorientowani, zaniepokojeni i nieco zranieni. Technik właśnie zwrócił uwagę na czynnik, który całkowicie przeoczyli. A czynnik ten, według wszystkich relacji, brzmiał przerażająco wiarygodnie.
Dobrze, powiedział w końcu dr Wallace. — Zoe, usiądź. Porozmawiajmy o tym. Naprawdę chcemy zrozumieć sytuację i jeśli masz rację w którejkolwiek z tych kwestii, jestem gotów to przyznać. Ale nie ma potrzeby przedstawiać nas jako potworów, które chcą cię upokorzyć. Być może niektórzy z moich kolegów byli szorstcy lub lekceważący i poproszę ich, aby powstrzymali się od takich komentarzy. Rzucił surowe spojrzenie dr. Silverowi.
A teraz omówmy twoją ocenę sytuacji pacjenta.
I tak się zaczęło. Jasny, wybuchowy początek, gdzie technologiczna firma, od dawna przyzwyczajona do życia w cieniu, nagle wyłoniła się na światło dzienne. Nikt jednak nie wiedział, jak daleko zaprowadzi ich ta historia ani jak splątana sieć wydarzeń rozwinie się w nadchodzących dniach. Bo życie nie ogranicza się do szpitalnych murów, a historia umierającego menedżera funduszu hedgingowego miała się wkrótce głęboko spleść z osobistymi losami wszystkich obecnych w tym pokoju.
Zoe nigdy nie chciała zostać technikiem opieki nad pacjentem. Urodziła się na cichym przedmieściu Connecticut w rodzinie akademików – jej matka uczyła literatury angielskiej w lokalnym liceum, a ojciec był fizykiem w instytucie badawczym. Od dzieciństwa była bystrą i ciekawą dziewczynką, która marzyła o zostaniu lekarzem, o ratowaniu ludzi przed chorobami. W szkole radziła sobie znakomicie, zdała SAT-y i dostała się na studia przedmedyczne na Uniwersytecie Nowojorskim.
Jej przyszłość wydawała się pewna – talent, ogromna motywacja, wspierający rodzice i dobre oceny. Co mogło pójść nie tak? Ale potem nastąpiła seria tragedii. Najpierw u jej matki zdiagnozowano ciężką, wyniszczającą chorobę. Niedługo potem jej ojciec, nie mogąc poradzić sobie z obciążeniem, zmarł nagle na rozległy zawał serca.
Zoe musiała rzucić studia, żeby opiekować się matką i pracować. Nie miała pieniędzy na kontynuację nauki i wróciła do swojego małego rodzinnego miasteczka. Właśnie wtedy zaproponowano jej pracę technika w szpitalu miejskim. Przyjęła ją tylko po to, żeby być blisko matki i zarabiać na stałe. Jej matka zmarła, gdy Zoe miała dwadzieścia dwa lata. To złamało jej serce, ale życie toczyło się dalej.
Nigdy nie udało jej się wrócić na Uniwersytet Nowojorski. Pieniądze były napięte, nie miała już bliskich krewnych i musiała pracować długie, wyczerpujące godziny, żeby związać koniec z końcem. Ale marzenie o medycynie nigdy nie umarło. Codziennie, sprzątając sale, zmieniając kroplówki i asystując pielęgniarkom, obserwowała lekarzy. Słuchała, jak omawiają diagnozy, chłonąc każdą rozmowę w pokoju socjalnym jak gąbka. Żadne czasopismo medyczne ani podręcznik w szpitalnej bibliotece nie pozostały nieprzeczytane. Pomimo braku oficjalnego tytułu, potrafiła uchwycić istotę chorób, często dostrzegając szczegóły, które umykały uwadze zapracowanych specjalistów.
I tak była gotowa, gdy w końcu spotkało ją coś złożonego i rzadkiego. Nadszedł ten dzień, gdy znany menedżer funduszy hedgingowych, Geoffrey Thorne – notowany na listach jako GG Thorne – został przyjęty do Mount Zion. Miał poważną patologię wątroby. Natychmiastowa zgoda była przewidywalna: facet z Wall Street, stres, pieniądze, życie pełne nadużyć – prawdopodobnie alkoholu.
Ale Zoe dostrzegła coś innego. Trudno powiedzieć, dlaczego zaczęła mu się tak uważnie przyglądać. Może to był sposób, w jaki się zachowywał, z mieszaniną cierpienia i dumy, kiedy myślał, że nikt nie patrzy. A może to fakt, że lekarze nie zwracali wystarczającej uwagi na serię dziwnych wyników badań laboratoryjnych, bagatelizując je jako typowe dla postępującej marskości wątroby. Zobaczyła, że w jego historii kryje się coś więcej. Co najważniejsze, Zoe poczuła się niesprawiedliwie.
Pacjent, nawet zamożny i znany z bezwzględności, zasługiwał na tyle samo uwagi, co każdy inny. Jednak lekarze, zmęczeni rutyną i przytłoczeni ogromną liczbą pacjentów, skłonni byli iść na łatwiznę i poprzestać na oczywistej diagnozie, nawet jeśli istniało prawdopodobieństwo rzadkiej choroby. W szpitalu zdarzało się to nagminnie – braki kadrowe, ograniczone zasoby, a pacjent był tylko jednym z wielu. Rozumiała jednak, że w medycynie nie ma czegoś takiego jak „jeden z wielu”. Każdy ma swoją własną, wyjątkową historię, swój ból, swoją nadzieję.
Obserwując pana Thorne’a, Zoe zaczęła składać w całość mozaikę objawów – nienaturalny żółty odcień jego skóry, delikatne, ale uporczywe wysypki, które pojawiały się i znikały, nietypowe wyniki badań laboratoryjnych. Podsłuchała też fragmenty rozmów z rodziną, wzmianki o tym, że jego matka w młodości cierpiała na jakąś dziwną chorobę, leczoną sterydami. Wszystko to wskazywało Zoe na przyczynę autoimmunologiczną.
Jednak kiedy mimochodem wspomniała o tym doktorowi Silverowi, ten roześmiał się jej w twarz. „Zoe, czy ty w ogóle siebie słyszysz? Autoimmunologiczne zapalenie wątroby u mężczyzny w jego wieku? No dalej. Idź uzupełnić zapasy i nie wchodź nam w drogę”. Przełknęła obelgę i odeszła, ale nie poddała się. Kilka dni później stan pana Thorne’a drastycznie się pogorszył. Lekarze wezwali konsultację, jego stan był teraz krytyczny. Planowali wezwać Zoe pod pretekstem „przyniesienia kawy”, być może po to, by publicznie pokazać jej miejsce w hierarchii. Ale nie docenili jej determinacji.
Wtedy wpadła do salonu, a jej oczy płonęły determinacją. Powiedziała to, co chciała powiedzieć od dawna – bez ogródek, na granicy nieposłuszeństwa, ale z uczciwością i bólem w sercu. Zoe nie szukała sławy; po prostu nie mogła stać i patrzeć, jak ktoś umiera, bo lekarze przeoczyli jeden kluczowy fakt.
Po burzliwym początku w gabinecie lekarskim, pełna oszołomienia cisza ustąpiła miejsca autentycznej debacie. Dr Wallace i inni specjaliści zaczęli dyskutować o prawdopodobieństwie hipotezy autoimmunologicznego zapalenia wątroby. Niektórzy zgodzili się, że niektóre wyniki badań laboratoryjnych nie pasują do standardowego wzorca. Kardiolog dodał, że ma objawy ogólne, które również mogą być istotne. Wizytujący gastroenterolog zaczął przypominać sobie rzadkie przypadki, z którymi zetknął się w trakcie swoich badań.
Doktor Silver, przełknąwszy dumę, przestał drwić i przyznał, że choć Zoe mogła coś podsłuchać lub sobie to wyobraziła, jej pomysł nie był całkowicie bezpodstawny. Sama Zoe została zaproszona do pozostania na konferencji. Dziwnie było siedzieć przy tym samym stole z grupą lekarzy. Czuła mieszankę dumy, że w końcu jej słuchają, i zażenowania z powodu braku oficjalnego tytułu. Dr Wallace okazał się jednak zaskakująco otwarty.
Był szczerze ciekaw, jak głęboka jest jej wiedza medyczna. Zadawał doprecyzowane pytania, a ona odpowiadała, wymieniając nazwy konkretnych przeciwciał, wyjaśniając, dlaczego należy badać ich poziom i wspominając o sterydoterapii, zazwyczaj stosowanej w leczeniu autoimmunologicznego zapalenia wątroby. Nie rzuciła po prostu bezsensownego przypuszczenia; naprawdę znała się na rzeczy.
Yo Make również polubił
Dlaczego nikt mi tego wcześniej nie powiedział?!
Zupa jarzynowa
Rekonwalescencja po udarze. Co dalej?
Ciasto jabłkowe z kremem: Słodka rozkosz