Zdesperowany mężczyzna przyprowadził 90-letnią uzdrowicielkę z odległej wioski do swojej umierającej żony, ale gdy tylko dotknęła ona swojego brzucha, ta cofnęła się z szoku i wypowiedziała słowa, które sprawiły, że wszyscy poczuli dreszcze… – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Zdesperowany mężczyzna przyprowadził 90-letnią uzdrowicielkę z odległej wioski do swojej umierającej żony, ale gdy tylko dotknęła ona swojego brzucha, ta cofnęła się z szoku i wypowiedziała słowa, które sprawiły, że wszyscy poczuli dreszcze…

Chcesz usłyszeć coś krzepiącego, Iwanie Dmitriewiczu? Lekarz naczelny Petrenko zdjął okulary i uszczypnął nasadę nosa gestem znużonego mędrca. A może prawdę? Iwan wbił palce w podłokietniki fotela, jakby bał się stracić równowagę w sterylnej przestrzeni elitarnej kliniki Aurora. Wokół niego, w półkolu, siedzieli lekarze, najlepsi w swoich dziedzinach, o nienagannej reputacji, w idealnie wyprasowanych fartuchach, milczący zwiastuni porażki.

„Mów” – jego głos brzmiał ochryple, niczym odłamki szkła w gardle. „Lek z twojego laboratorium nie dał żadnych rezultatów”. Petrenko rozłożył przed sobą wykresy z liczbami, które nagle straciły dla Iwana jakiekolwiek znaczenie.

Najwyżej trzy do czterech tygodni, chyba że zdarzy się cud. Chyba że zdarzy się cud. W ustach lekarza, człowieka kierującego się logiką i faktami, to zdanie brzmiało jak ostateczny werdykt.

Właśnie to jest niemożliwe. Musi być inny sposób. Ivan przerzucał dokumenty, jakby odpowiedź mogła kryć się między wierszami.

Protokoły eksperymentalne w Szwajcarii, badania nad komórkami macierzystymi. Wyczerpaliśmy wszystkie możliwości współczesnej medycyny – powiedziała cicho onkolog Olga Wasiliewna, jedyna osoba w komisji, która spojrzała mu prosto w oczy. – Nawet dla twojej żony, nawet przy twoich środkach, są granice tego, co możemy zrobić.

Iwan wstał tak gwałtownie, że krzesło potoczyło się do tyłu i uderzyło w ścianę. Granica? Uśmiechnął się szeroko, a uśmiech wykrzywił jego zazwyczaj spokojną twarz. A Luba całe życie przekraczała granice tego, co możliwe.

Każde z jej badań obalało to, co uważano za nieuleczalne. A teraz ty. Zatrzymał się, czując ciężką dłoń Petrenki na ramieniu.

Przykro mi, Iwanie Dmitriewiczu. Ale to prawda. Kijów, pięć lat temu.

W sali konferencyjnej panował huczny chłód. Międzynarodowe Sympozjum Markerów Genetycznych zgromadziło luminarzy nauki z całego świata. Ale Iwan Krawczenko pojawił się tylko z grzeczności.

Jego firma, Helios, sponsorowała wydarzenie, a nieobecność dyrektora z pewnością zostałaby zauważona. Zidentyfikowane przez nas markery pozwalają nam zatem nie tylko zdiagnozować predyspozycje do chorób autoimmunologicznych, ale także przewidzieć potencjalną skuteczność terapii celowanej. Głos mówcy był wyraźny i pewny siebie, bez cienia nerwowości.

Ivan oderwał wzrok od telefonu, na którym przeglądał dane giełdowe, i zamarł. W blasku niebieskawego światła projektora stała drobna kobieta w eleganckim garniturze, gestykulując z taką pasją, że zdawało się, iż mogłaby podpalić powietrze opuszkami palców. Chociaż racjonalne podejście wymaga ścisłego przestrzegania protokołu, nasze badania wykazały, że intuicyjny wybór kombinacji markerów często jest bardziej produktywny.

Uśmiechnęła się, a sala wybuchła brawami, przeplatanymi z okrzykami zaskoczenia. Ivan odłożył telefon. Po raz pierwszy tego dnia coś naprawdę przykuło jego uwagę.

Po prezentacji zastał ją stojącą samotnie przy stole z napojami i robiącą notatki w małym notesie. „Wspaniała prezentacja” – powiedział Iwan, wyciągając rękę. „Iwan Krawczenko, Helios”.

Spojrzała na niego czystymi, brązowymi oczami, wciąż błyszczącymi naukowym entuzjazmem. Lubow Podolskaja, neogenetyczka, uścisk jej dłoni był lekki, ale pewny siebie. „Dziękuję, ale nie jest pan ekspertem w mojej dziedzinie”.

Zapamiętałbym takie nazwisko na liście publikacji. Finansuję badania, a nie je prowadzę – uśmiechnął się. Choć kiedyś marzył, żeby samemu stanąć przy stole laboratoryjnym.

Ale biznes okazał się bardziej dochodowy. I nie żałujesz? Co? Popijała wodę ze szklanki, mówiąc o wyborze racjonalności nad irracjonalnością. Nauka to pasja, a biznes to kalkulacja.

Iwan roześmiał się, szczerze zaskoczony. Dziwnie było usłyszeć to od naukowca. Czyż nauka nie jest kwintesencją racjonalności? Wielkie odkrycia zaczynają się od irracjonalnego skoku w nieznane.

Miłość zamknęła notatnik. Intuicja często prowadzi tam, gdzie logika dociera dopiero po latach. Oto piękno wiedzy.

Wierzysz w to, czego nie da się zmierzyć? – zapytał, niepewny, dlaczego nagle stało się to tak ważne. Lubow spojrzał na niego z lekkim mrużeniem oczu, jakby rozwiązywał równanie z nieznaną zmienną. „Wierzę w to, co da się zmierzyć, ale czego jeszcze nie da się zmierzyć”.

Uśmiechnęła się. I że najciekawsze rzeczy dzieją się na granicy znanego i nieznanego. W tamtym momencie Iwan jeszcze nie rozumiał, że ta granica pewnego dnia stanie się linią frontu między życiem a śmiercią.

Samochód zatrzymał się przed rezydencją. Iwan siedział bez ruchu, nie mogąc wydostać się z metalowego kokonu i powrócić do rzeczywistości domu. Żwirowa ścieżka chrzęściła pod czyimiś krokami, a Aleksiej, szef ochrony, otworzył drzwi.

Iwanie Dmitriewiczu, dzwonili do ciebie z biura. Wiktor Wasiljewicz prosił cię, żebyś oddzwonił. Wtedy Iwan wysiadł z samochodu i zaczerpnął głęboki oddech jesiennego powietrza.

Jak się czuje? Pielęgniarka mówi, że dzisiaj był dobry dzień. Próbowała nawet czytać. Zachodnie skrzydło rezydencji zmieniło się nie do poznania w ostatnich miesiącach.

Tutaj, gdzie kiedyś znajdowały się pokoje gościnne i ogród zimowy, panowała teraz sterylna atmosfera sali szpitalnej. Aparaty monitorujące, kroplówki, zapach antyseptyków – wszystko to kłóciło się z charakterem Lubowa, który nienawidził szpitali. Iwan zatrzymał się przed drzwiami, odetchnął, przybrał minę pełną spokojnej pewności siebie i wszedł.

Cześć, kochanie! Uśmiechnął się, widząc Ljubow leżącą w łóżku z tabletem. Czytasz? Próbuję. Jej głos brzmiał jak szelest papieru.

Ale granice się zacierają. Wyglądała tak bardzo jak jej cień. Rzadkie kasztanowe włosy, ostre rysy twarzy, blada skóra, przez którą prześwitywały niebieskawe żyły.

Ale oczy, oczy pozostały te same, które urzekły go pięć lat temu. Lekarze twierdzą, że to normalna reakcja na nowy lek – skłamał, siadając na skraju łóżka i połykając tabletkę. – To wymaga czasu.

„Zawsze byłeś fatalnym kłamcą” – uśmiech pojawił się na jej bezkrwistych ustach. „Co powiedział Petrenko?” Iwan zawahał się. Zawsze czytała w nim jak w otwartej księdze.

Umyjmy dziś twoje włosy. Dotknął jej włosów z czułością, która sprawiła, że ​​serce jej się ścisnęło. Maria przyniosła nowy szampon z ekstraktem z rozmarynu.

Mówi, że czyni cuda. ​​Iwan. Wiesz, co się wczoraj wydarzyło w laboratorium? Przerwał, napełniając małą miskę ciepłą wodą.

Dmitrijowi udało się pomylić probówki i teraz mamy hodowlę komórkową o smaku jagód. Wyobraźcie sobie, jaki byłby przełom, gdyby leki mogły naprawdę smakować. Mówił i mówił, pomagając jej pochylić się nad umywalką, delikatnie zwilżając jej włosy i masując skórę głowy.

Jego palce poruszały się ostrożnie, jakby dotykały czegoś nieskończenie cennego i kruchego. Widziałem prognozę pogody. Mówią, że w przyszłym tygodniu będzie ciepło.

Może powinniśmy pójść do szklarni? Twoje ulubione orchidee tam właśnie kwitną. Nie proś mnie, żebym znowu walczyła. Miłość nagle złapała go za rękę, a jej palce były zimne i wilgotne.

Jestem zmęczony, Iwan. Bardzo zmęczony. Zamarł, patrząc na jej odbicie w lustrze.

Oczy pełne niewylanych łez i determinacja przerażająca w swojej ostateczności. „Nie proszę cię, żebyś walczyła” – wyszeptał, całując ją w dłoń. „Proszę cię, żebyś po prostu była ze mną”.

Jak najwięcej. Panowie, rozumiecie, że mówimy o technologiach wartych miliardy. Viktor Koval spojrzał na inwestorów siedzących przy stole.

Zebrali się w sali konferencyjnej Helios po oficjalnym zakończeniu dnia pracy. Ochrona otrzymała polecenie, aby wszyscy pozostali w środku, a wszystkie kamery zostały wyłączone. „Rozumiemy ryzyko” – odpowiedział siwowłosy mężczyzna o twarzy pełnej zmarszczek.

Ale czy sam Krawczenko jest gotowy na sprzedaż? Niestety, naukowy geniusz naszego przyjaciela Iwana został przyćmiony żalem. Wiktor pokręcił głową z udawanym żalem. Marnuje zasoby firmy na lekkomyślne eksperymenty, próbując ratować to, czego nie da się uratować.

Ostatni lek, który kosztował 80 milionów, okazał się kompletną porażką. I rada nadzorcza to toleruje? – zapytała kobieta w eleganckim garniturze, jedyna spośród zaproszonych inwestorów. Wiktor uśmiechnął się.

Ale jego pozycja jest niepewna. Zwłaszcza gdy wychodzi na jaw, że wydaje nieracjonalne pieniądze. „Mów szczerze, Wiktorze Wasiljewiczu” – wtrącił młody mężczyzna w okularach.

Prosicie nas o wykupienie firmy, której założyciel przeżywa osobistą tragedię. Oferuję wam wyjątkową okazję nabycia technologii wyprzedzających rynek o dekady, po cenie znacznie niższej od ich rzeczywistej wartości. Victor rozłożył przed każdym z nas teczkę z dokumentami.

I musimy to zrobić legalnie i z czystym sumieniem. Przecież ratujemy firmę przed kimś, kto obecnie nie jest w stanie nią zarządzać. Co jeśli odmówi sprzedaży? – zapytał siwowłosy mężczyzna.

Victor odchylił się na krześle, a jego oczy błyszczały jak u drapieżnika wypatrującego ofiary. Musiał działać, póki był rozproszony. Stukał palcami w stół.

Śmierć żony może skłonić go do sprzedaży firmy. Straci zainteresowanie wszystkim. Znam Ivana; jeśli chodzi o emocje, staje się wrażliwy.

„To brzmi okrutnie” – zauważyła kobieta, ale nie odłożyła dokumentów. „Biznes zawsze bywa okrutny” – wzruszył ramionami Victor. „Ale nie martw się”.

Gwarantuję, że transakcja zostanie zrealizowana bez zarzutu z prawnego punktu widzenia. Nikt nie będzie mógł nas oskarżyć o wykorzystanie sytuacji. W jego uśmiechu pojawiło się coś, co przeszyło dreszczem nawet tych doświadczonych biznesmenów.

Nie chodziło tylko o smykałkę do interesów. To była osobista zemsta, starannie zamaskowana jako troska o firmę. Victor wzniósł szklankę wody za przyszłość Heliasa.

Ze względu na eliminację rozpraszaczy. Nie, to nie wchodzi w grę. Absolutnie nie.

Głos profesora Sidorenki zabrzmiał metalicznie w słuchawce. „Pańska żona nie spełnia kryteriów kwalifikacyjnych. Jej stan jest zbyt niestabilny”.

Iwan ścisnął telefon tak mocno, że plastik żałośnie zaskrzypiał. Domowe biuro, niegdyś oaza porządku i logiki, stało się jaskinią rozpaczy. Półki pełne encyklopedii medycznych stały obok wydruków forów medycyny ludowej.

Stół był zawalony raportami medycznymi, badaniami, schematami farmakologicznymi i starożytnymi ziołami, co w tym kontekście było absurdalne. „Słuchaj, profesorze, mogę zwiększyć darowiznę dla twojego ośrodka. Podwoić, potroić, podaj kwotę” – powiedział Iwan z zimną furią człowieka przyzwyczajonego do rozwiązywania problemów za pomocą pieniędzy.

„Iwanie Dmitriewiczu” – westchnął Sidorenko – „nie chodzi o pieniądze. Nie możemy podejmować żadnego ryzyka. To terapia eksperymentalna…”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Drew Barrymore z dumą przyznaje: szczere spojrzenie na jej życie, miłość i tożsamość

Drew Barrymore nigdy nie była obca blaskowi reflektorów. Od niezapomnianego występu w dzieciństwie w filmie „E.T. the Extra-Terrestrial”, po wieloletni ...

Bezdomna Matka upadła na poboczu drogi z bliźniakami—potem miliarder zatrzymał się, a zakończenie Oszołomiło wszystkich

Późne popołudnie słońca biło na cichej ulicy w Dallas w Teksasie. Ciepło mieniło się na asfalcie, gdy przejeżdżały samochody, ich ...

Babcia powiedziała, że ​​to strzał w dziesiątkę: przepis na sałatkę z pomarańczowymi snami, który przywołuje słodkie wspomnienia

Są przepisy, które pojawiają się i znikają, ale są też takie, które zostają z nami na całe życie. Sałatka Orange ...

Pomarańczowy sernik z mascarpone: Kremowa rozkosz z cytrusowym akcentem

Wprowadzenie: Sernik to klasyczny deser, który nigdy nie wychodzi z mody, a dodatek pomarańczy i mascarpone sprawia, że staje się ...

Leave a Comment